Risen 3: Władcy Tytanów - Recenzja
Porządne, choć niedoszlifowane RPG.
Od momentu oficjalnej zapowiedzi twórcy podkreślali, że w Risen 3 doczekamy się „powrotu do korzeni”. Zupełnie niepotrzebnie - nowej produkcji Piranha Bytes bliżej do drugiej niż pierwszej odsłony cyklu. Nie jest to jednak powód do zmartwień. Deweloperzy pozbyli się nieciekawych elementów poprzedniej części i zaproponowali parę rozwiązań nawiązujących do oryginału.
Władcy Tytanów to przede wszystkim duże RPG. Udane, choć niepozbawione wad, a także specyficzne. Czuć tu surowe, niemieckie podejście do projektowania gier, odcinające się od amerykańskiej nowoczesności i przesadnej efektowności.
Bieg wydarzeń przenosi nas na różne wyspy i wybrzeża Morza Południowego - odwiedzamy kilka miejsc, które widzieliśmy już w Risen 2: Mroczne Wody. Spotykamy także znajome twarze, a niektóre lokacje zachowały piracki klimat. Znajomość drugiej odsłony cyklu nie jest niezbędna, by cieszyć się nową przygodą.
Bohaterem gry jest - ponownie - Bezimienny, choć tym razem twórcy postanowili zdradzić jego nazwisko i pochodzenie. Śmiałek wpada oczywiście w poważne tarapaty. By się z nich wyplątać, musi wyruszyć w podróż w celu odzyskania własnej duszy i przepędzenia demonów, zwanych Cieniami, ze świata żywych.
Historia, choć nie jest wybitna, w sposób wystarczający przykuwa uwagę. Zastrzeżenia może budzić powoli rozwijający się wątek główny, ale emocje wyraźnie rosną w drugiej połowie gry. Odpowiedzi na istotne pytania są dawkowane w przemyślany sposób, nie można więc zbyt wcześnie przewidzieć zaskakującego rozwoju wydarzeń i zakończenia.
Jedną z większych zalet produkcji jest brak narzuconej przez twórców kolejności zwiedzania świata. Po krótkim prologu możemy wybrać dowolny cel podróży. Czy od razu udamy się do siedziby jednej z trzech frakcji, by szukać lekarstwa na brak duszy, czy zwiedzimy najpierw inne wyspy lub lokacje z misjami pobocznymi - to zależy tylko od nas.
Niezależnie od tego, gdzie się udamy, zawsze możemy być pewni, że na bohatera czeka mnóstwo zadań. Najczęściej mamy do czynienia z jednym schematem - by „pchnąć” do przodu główny wątek lub ukończyć najważniejszą misję, musimy najpierw wykonać szereg innych zleceń. Są zazwyczaj odpowiednio zróżnicowane, a nieraz możemy zdecydować się na jedno z kilku rozwiązań.
- Zobacz także: Opis przejścia gry, wszystkie mapy i misje - poradnik do Risen 3.
Bardzo istotnym aspektem zabawy jest wybór frakcji, do której dołączy bohater. Możemy przystać do Strażników posiadających dostęp do magii kryształów lub zasilić szeregi Piratów Voodoo wykorzystujących w walce klątwy i inne szamańskie sztuczki. Trzecia gildia to Łowcy Demonów - wojownicy zgłębiający tajniki magii runicznej.
Wybranie konkretnej grupy wpływa w pewnym stopniu na rozwój bohatera. Otrzymujemy dostęp do zaklęć z danej szkoły magii, do specjalnego ekwipunku, a nawet do dodatkowych misji. Nie jest jednak tak, że decydując się na jedną frakcję zupełnie odcinamy się od pozostałych. Możemy - a nawet musimy - odwiedzać ich siedziby i wykonywać istotne zlecenia związane z głównym wątkiem.
Dialogi są w większości rozbudowane. W trakcie rozmów możemy poznać nie tylko historię różnych miejsc, ale nawet całego świata gry - to wszystko oczywiście poza pogawędkami związanymi z konkretnymi misjami.
Trudno ukryć, że technologia używana przez deweloperów ma już swoje lata. Konwersacje, choć napisane naprawdę nieźle, to zazwyczaj wymiany zdań dwóch kołków o niezmiennym wyrazie twarzy. Rażą też powtarzające się modele postaci. Tekstury różnych obiektów wyglądają czasem, jakby przeniesiono je z poprzedniej części serii.
Na szczęście niezbyt dobre wrażenie związane z oprawą graficzną łagodzą całkiem przyjemne dla oka krajobrazy, często zachęcające do zwiedzania niezbadanych zakamarków.
Eksploracja to ważny element Risen 3. Nie mamy do czynienia z ogromnym, otwartym światem, ale wszystkie lokacje zostały zaprojektowane w przemyślany sposób - szkoda jednak, że nie są odrobinę większe. Twórcy przygotowali różne zakątki i trudno dostępne miejsca, do których nie zaprowadzi nas żadna misja. Urządzamy więc wyprawy na własną rękę, by na końcu zdobyć cenny przedmiot czy pokonać potężnego potwora.
Potyczki przypominają te z Risen 2. System został jednak usprawniony - wrogowie częściej stosują uniki i przełamują obronę. Szkoda tylko, że walka nie jest zbyt płynna. To wina nieco niedopracowanych animacji. Ruchy i zachowania postaci bywają dosyć nienaturalne.
„Jedną z większych zalet produkcji jest brak narzuconej przez twórców kolejności zwiedzania świata.”
Starcia są na początku monotonne. Stają się bardziej angażujące i urozmaicone, gdy zaczynamy korzystać z czarów i dodatkowych umiejętności. Czujemy się wtedy bardziej potężni. Co ważne, nie musimy ograniczać się wyłącznie do zaklęć naszej frakcji - z tych korzystamy bez żadnych ograniczeń. Inne natomiast aktywujemy poprzez zużywanie jednorazowych run, zwojów lub laleczek Voodoo, które znajdujemy w świecie gry lub nabywamy u kupców.
Walka nie jest zbyt trudna - wystarczy, że w odpowiednich momentach wykonujemy uniki i kontratakujemy. Kłopotliwie bywa podczas starć z wieloma oponentami, ale wyłącznie z powodu systemu namierzania przeciwników, który nie jest dobrze przystosowany do grupowych zmagań.
Bohater może korzystać z kilku rodzajów broni białej - mieczy, szabel, buław czy toporów - ale używając wyłącznie jednej ręki. Rozczarowuje także brak tarcz. Poza tym, do dyspozycji oddano muszkiety - używając ich, sami musimy wycelować w przeciwnika. Dodatkowe narzędzia to noże do rzucania, kusze i pistolety - odpowiadają za pomocniczy, szybki atak, który aktywujemy jednym przyciskiem.
Wszystkie bronie podstawowe możemy ulepszyć, o ile uda się zdobyć odpowiednie materiały i nauczymy się fachu kowalstwa. Tworzenie przedmiotów może ułatwić życie - szczególnie wytwarzanie magicznych mikstur wzmacniających czasowo nasze możliwości w walce.
Śmiało można stwierdzić, że specjalną bronią bohatera jest jeszcze jego towarzysz. W trakcie podróży do drużyny dołączają kolejne postacie, najczęściej po tym, jak wykonamy dla nich konkretną misję.
Kompani są bardzo wytrzymali - mogą przyjąć więcej ciosów niż Bezimienny, okazują się więc bardzo przydatni w walce. Niektóre starcia stają się nawet przez nich nieco zbyt łatwe - szczególnie pojedynki z jednym silnym przeciwnikiem. Wystarczy, że towarzysz przyciągnie uwagę wroga i bezpieczne zwycięstwo gwarantowane.
W miarę postępów w zmaganiach z siłami ciemności nasz bohater rośnie w siłę. Zdobywane punkty chwały inwestujemy w ulepszanie wybranych statystyk, w zależności od tego, w jakim kierunku chcemy się rozwijać. Możemy stać się lepszym szermierzem albo magiem lub trenować umiejętność zastraszania rozmówców.
Poza statystykami, twórcy przygotowali zestaw rozmaitych talentów, także związanych z różnymi dziedzinami walki i tworzeniem przedmiotów. Nie możemy ich jednak odblokować samodzielnie, lecz musimy znaleźć odpowiedniego trenera i zapłacić za naukę.
Jak każda produkcja studia Piranha Bytes, Władcy Tytanów borykają się z problemami natury technicznej. Szczęśliwie, tym razem nie są to rażące niedoróbki, a najczęściej okazują się najwyżej zabawne i nie przeszkadzają w kontynuowaniu rozgrywki. Nawet gdy towarzysz głównego bohatera wyskoczy pewnego razu w powietrze i zatrzyma się w ścianie, po chwili grzecznie zejdzie na dół.
Risen 3 to dobre, rozbudowane RPG, tylko niedostatecznie dopracowane. Leciwość silnika graficznego, nieco sztywny system walki i drobne błędy nie przysłaniają jednak radości z udziału w angażującej przygodzie. Jeżeli przełkniemy te wady, czeka nas kilkadziesiąt godzin niezłej zabawy.