Convoy - Recenzja
Jak Mad Max spotyka FTL.
W niezależnej grze Convoy spotykają się Mad Max i FTL: Faster Than Light. Pędzimy przez pustynny, postapokaliptyczny krajobraz, walczymy z rządzącymi pustkowiem gangami i szukamy części potrzebnych, by naprawić statek, którym awaryjnie lądowaliśmy na nieprzyjaznej planecie. W przerwach między strzelaninami gromadzimy zapasy i modlimy się, by kolejna grupa bandytów nie zmusiła nas do powrotu na początek.
Akcja toczy się w promieniu kilkuset kilometrów od uziemionego statku, na terenach należących do trzech gangów. Podczas gdy nasz tytułowy konwój wykonuje rozrzucone po mapie zadania i zbiera potrzebne części zamienne, wróg stopniowo rośnie w siłę, rzucając przeciw nam większe i liczniejsze oddziały. Stanowiącej podstawę rozgrywki walki nie da się uniknąć.
Na czas potyczek przenosimy się bezpośrednio nad naszą karawanę. W centrum ekranu pozostaje wóz dowodzenia oraz jego eskorta, złożona z mniejszych, szybszych i lepiej uzbrojonych samochodów, odpowiedzialnych za odpędzanie wrogów.
Kluczem do zwycięstwa jest zniszczenie wszystkiego, co rzuci na nas przeciwnik, osłaniając jednocześnie główny pojazd, którego utrata zmusza nas do zaczęcia gry od początku. Dzięki solidnemu poziomowi trudności, zdarzy się to co najmniej kilka razy nim opuścimy pustynną planetę.
Walka toczona jest w czasie rzeczywistym, jednak w dowolnym momencie możemy nacisnąć pauzę, by zmienić pozycje wozów eskorty i wyznaczyć nowe cele do ataku. Opcja ta bardzo się przydaje, wrogowie pozostają bowiem w ciągłym ruchu, starając się pozostawać poza zasięgiem ognia naszych wozów, wyrządzając przy okazji jak największe szkody.
Dodatkowe utrudnienia - w postaci pojawiających się na drodze przeszkód terenowych, zdolnych uszkodzić lub nawet zniszczyć nasze pojazdy - praktycznie uniemożliwiają kontrolowanie sytuacji w czasie rzeczywistym, bez użycia pauzy.
Miny, zrujnowane domy i wraki zniszczonych samochodów sprawiają, że walka nie polega tylko na ciągłym pilnowaniu, by wróg pozostał w zasięgu karabinów czy rakiet. Poświęcając trochę wytrzymałości naszego pojazdu możemy taranować wozy przeciwników, wpychając je w czające się na drodze pułapki. Sprawne manewrowanie pozwala natomiast doprowadzić do sytuacji, że bandyci zaczną ostrzeliwać swoich kumpli. Choć pod wieloma względami kolejne potyczki są do siebie podobne, długo się nie nudzą.
Każde starcie przynosi trochę złomu i paliwa, od których zależy nasze przetrwanie. Pierwszy z surowców to waluta, dzięki której naprawimy, zmodyfikujemy lub kupimy nowe pojazdy. Paliwo określa zaś, jak daleko zdołamy się potoczyć. Uważne pilnowanie, by nie zabrakło nam żadnego surowca ma spore znaczenie, bowiem przygody na pustyni mogą szybko uszczuplić nawet największe zapasy.
Podczas podróży przez pustkowia natrafimy na dziesiątki zdarzeń losowych oraz lokacji. Liczba rzeczy, jakie mogą nam się przydarzyć staje się jeszcze większa, gdy uświadomimy sobie, że każde ze spotkań ma kilka potencjalnych rozwiązań, dzięki czemu nawet podchodząc do gry wielokrotnie nie musimy się obawiać, że w kółko będziemy powtarzać tę samą przygodę.
Na uwagę zasługuje także jakość przygotowanych przez twórców tekstów. Obok zwykłych zadań, sprowadzających się do zastraszania lub uciekania przed bandytami, znajdziemy tu nawiązania do popkultury, spotkamy bandy śpiewających piratów, łowców smoków, a nawet hołd dla niedawno zmarłego Terry'ego Pratchetta. Wszystko to sprawia, że z przyjemnością czytamy opisy, mimo że często są jedynie pretekstem do kolejnej walki.
Convoy nie jest grą piękną, jednak oprawa graficzna jest na tyle czytelna i przystępna, by nie zniechęcać do zabawy, zaś wszystkie prezentowane na ekranie informacje pojmujemy w mgnieniu oka. Prosty interfejs w żaden sposób nie szkodzi odbiorowi całości, zostawiając dużo miejsca na ważniejsze elementy przygody.
Zaledwie kilkadziesiąt tysięcy funtów wystarczyło niezależnemu studiu Convoy Games, by przygotować solidną i wciągającą grę, zdolną przykuć do ekranu na długie wieczory.