Assassin's Creed Syndicate - Recenzja
Zakapturzone sylwetki w londyńskiej mgle.
Najnowsza część Assassin's Creed zabiera graczy na wycieczkę do wiktoriańskiego Londynu. Czasy Darwina, Dickensa i Kuby Rozpruwacza od dawna były wyczekiwane przez miłośników serii. Czy asasyńskie przygody, po tak wielu odsłonach, mogą być jeszcze interesujące? Zdecydowanie.
Syndicate odchodzi nieco od patosu związanego z kredo zabójców. To wciąż walka Templariuszy z Bractwem o posiadanie potężnych artefaktów, jednak tym razem historia jest przedstawiona w nieco lżejszy sposób.
Bliźniacy Evie i Jacob Frye to niesforni adepci, którzy samowolnie wypowiadają wojnę Crawfordowi Starrickowi. Nemezis o złowieszczo zakręconych wąsach jest liderem zakulisowych manipulacji władzą w Londynie, prowadzi też poszukiwania fragmentu Edenu.
Jacob rozpoczyna rekrutację do gangu, z którym planuje przejąć ulice miasta, jego siostra natomiast wspiera brata bardziej klasycznie - posyłając mordercze ciosy z cienia. Z czasem the Rooks (Gawrony) zajmują kolejne dzielnice, a bohaterowie nadzorują wszystkie akcje z Berty - mobilnej siedziby w pociągu.
Wątek współczesności jest poruszany między rozdziałami i kontynuuje historię znaną z poprzednich odsłon, ale jej nieznajomość nie odbiera przyjemności płynącej z rozgrywki.
Wprowadzenie dwóch głównych bohaterów przypomina GTA 5 i pozwala na wybór preferowanej postaci do nieograniczonego zwiedzania miasta. Rodzeństwo różni się jednak umiejętnościami. Jacob lubi się popisywać i działać z rozmachem, Evie zaś to typowy skrytobójca i szpieg.
Ciekawostką jest również fakt, że bohaterowie nie chodzą już cały czas w kapturach. Jacob preferuje kaszkiety i cylindry, a dopiero wciśnięcie przycisku skradania zmusza go do zdjęcia czapki i nasunięcia na głowę ikonicznej kapocy.
Wykonując misje i walcząc zdobywamy punkty doświadczenia, za które wykupujemy nowe umiejętności. Wzmacniamy wytrzymałość, zwiększamy obrażenia od rzutek i ataków bronią białą oraz odblokowujemy specjalne talenty. Evie na najwyższym poziomie skradania, stojąc w bezruchu, praktycznie znika, a jej brat jako rewolwerowy mistrz każdy cios kontruje strzałem w głowę.
Podział na dwóch specjalistów przekłada się również na układ misji. Część fabularnych zadań wykonujemy tylko i wyłącznie jedną, konkretną osobą. Zdarzają się więc wyjątkowo skradankowe przygody, jak i głośne oraz widowiskowe rozróby u boku towarzyszy z gangu.
Rozwój Gawronów również polega na wykupowaniu kolejnych umiejętności i odblokowywaniu nowych możliwości działania. Napotkanych zawadiaków możemy szybko zwerbować i nasłać na strażników. Z czasem ulice zaczynają zalewać łobuzy w zielonych marynarkach i kamizelkach.
Dziewiętnastowieczni asasyni nie biegają już z mieczami po mieście, lecz z nieco mniej rzucającym się w oczy orężem. Wybieramy spośród zakrzywionego ostrza kukri, laski z ukrytym sztyletem oraz kastetu. Każda broń oferuje nieco inny styl walki.
Do dyspozycji mamy również cały zestaw gadżetów. Klasycznie wracają trujące strzałki i granaty dymne. Przykładową nowością są bomby rażące prądem zaprojektowane przez Aleksandra Grahama Bella.
Nowe narzędzie to linka do wspinaczki. Londyńskie budowle są wysokie i nawet nadludzka zwinność nie wystarczy, by szybko się na nie wdrapać. Z pomocą przychodzi wyrzutnia, która działa niczym sprzęt Batmana. Jednym ruchem z ulicy lądujemy na dachu, skąd następnie wystrzeliwujemy linę ponownie, by dostać się na sąsiadujący budynek. Proste i skuteczne.
Potyczki uległy zmianom. Uliczni pięściarze nie bawią się w honorowe pojedynki. Wyprowadzane ciosy są szybkie i brutalne. Zmodyfikowany system parowania i zbijania gardy wymaga chwili wprawy i wydaje się kolejnym elementem zaczerpniętym z serii o człowieku-nietoperzu. Każdy cios generuje punkt mnożnika obrażeń. Im wyższa wartość, tym większe zadajemy obrażenia i szybciej wykonujemy wymagające kombinacje.
Rewolucja przemysłowa w Londynie objawia się nie tylko dziesiątkami fabryk, których dymiące kominy zanieczyszczają atmosferę, ale i rozwojem transportu. Brukowane ulice pełne są powozów i dorożek, Tamizę przeszywają liczne kutry towarowe, a dłuższe odcinki mieszkańcy przemierzają pociągami.
Większa od Paryża metropolia tętni życiem i bardzo przyjemnie się po niej spaceruje. Nowe środki transportu służą jako świetne wsparcie ucieczek i skradania. Jacob i Eve mogą schować się w powozie lub skoczyć z mostu na barkę przewożącą siano.
Przeskakiwanie między dachami rozpędzonych powozów również nie stanowi problemu. Czasem tylko zdarza się, że gra nie pozwala zeskoczyć na ulicę, przez co tkwimy na pojeździe bez możliwości ucieczki.
Syndicate nie jest grą pozbawioną błędów. Animacje postaci wchodzą w tekstury, kopane przez dzieci piłki w ogóle się nie ruszają, a w przerywnikach filmowych rozmówcy czasem nie ruszają ustami. Smugi dymu pokazują ograniczenia technologiczne, a większe eksplozje mogą zmniejszyć liczbę wyświetlanych klatek.
Jednocześnie widać wiele pracy, którą Ubisoft Quebec włożyło w zapewnienie płynności rozgrywki, dzięki czemu znane z Unity spadki zdarzają się w testowanej na PlayStation 4 wersji znacznie rzadziej. Częściowo kosztem różnorodności modeli postaci pobocznych i zmniejszenia liczby budynków, które możemy zwiedzić. Usprawniono za to system wchodzenia przez okna; koniec więc z przypadkowym wskakiwaniem do wnętrz w nieodpowiednim momencie.
W Syndicate mikrotransakcje są wciąż obecne, jednak zawartość gry nie jest już zablokowana i dostępna tylko za prawdziwą walutę. Punkty Helix służą jako katalizator pewnych procesów, takich jak gromadzenie gotówki i surowców. Powraca więc model z Black Flag.
Społecznościowe elementy zawarto jedynie w misjach pobocznych, których wynik zostaje zarejestrowany w rankingu globalnym. Nie ma żadnego trybu dla wielu graczy. Twórcy zrezygnowali zarówno z potyczek między asasynami, jak i z misji kooperacyjnych.
Struktura zadań pozostała w większości niezmieniona, wzrosła jednak liczba możliwości. Zlecenia oferują opcjonalne, specjalne rodzaje egzekucji, a ścieżek dotarcia do wroga jest więcej. Misje z porwaniami mogą się wymknąć spod kontroli, przez co - zanim pojmiemy cel - przyjdzie nam ścigać go przez pół miasta. Amatorów wykorzystywania pięści ucieszy obecność nielegalnych klubów walki, gdzie można zarobić i bić rekordy.
Na każdym kroku czujemy ponury nastrój panujący w wiktoriańskim Londynie. Zachmurzone, deszczowe niebo, dzieci pracujące w fabrykach, najbiedniejsi umierający na gruźlicę i brutalne morderstwa w ciemnych uliczkach - to kwintesencja tamtych czasów.
Zwiedzanie miasta jako ważna figura przestępczego świata to coś zupełnie nowego w serii. Twórcom udało się zaoferować najistotniejsze elementy cyklu w nowej formie, co jest wielkim plusem. Wojny gangów i przemierzanie zamglonych uliczek pod osłoną nocy szybko do siebie przekonują.
Zdawać by się mogło, że Assassin's Creed powoli zmienia się w serię, przypominającą gry sportowe, gdzie coroczne edycje nie wprowadzają wielkich zmian, a jedynie kolejne usprawnienia. Okazuje się jednak, że nowości w Syndicate są znacznie wyraźniejsze, a rozgrywka zmodyfikowana na tyle, że tytuł pozytywnie zaskakuje. Nie jest to gra bez błędów, ale to zdecydowanie Assassin's Creed, z którym warto się zapoznać.