Recenzja Toxikk - udany wnuczek Unreal Tournament
Fragowanie jak za dawnych lat.
W ciągu ostatnich lat zapowiedziano kilka strzelanek odwołujących się do do kultowych klasyków z PC - Quake'a czy Dooma. Toxikk jest jedną z takich produkcji. Twórcy nie ukrywają inspiracji serią Unreal Tournament, a podczas rozgrywki faktycznie czuć ducha tego cyklu.
Mówiąc konkretniej: jak w domu poczują się tu fani Unreal Tournament 2004. Model poruszania się postaci, ogólny styl rozgrywki, a nawet oprawa graficzna przywodzi na myśl właśnie ten tytuł. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo jak się wzorować, to na najlepszych.
Toxikk to arena shooter z krwi i kości. Liczy się tu znajomość map i celne oko, a najwięcej frajdy sprawia klasyczny deathmatch, w którym każdy walczy z każdym. W takich meczach wszyscy zaczynają wyłącznie z podstawowym pistoletem, by po rozpoczęciu krwawej rywalizacji zdobywać kolejne rodzaje broni porozrzucane po planszy - jak za starych, dobrych czasów.
Model walki jest w pełni zręcznościowy i klasyczny, a więc strzelamy przede wszystkim „z biodra”, zazwyczaj nawet nie zatrzymując się na chwilę. Nieruchomy zawodnik nie przetrwa nawet kilku sekund, jeżeli w okolicy znajdują się rywale.
Biegamy, skaczemy, wykonujemy też szybkie i krótkie uniki, by przyspieszać i pokonywać nieco większe odległości. Oczy musimy mieć dookoła głowy, gdyż wrogowie mogą pojawić się wszędzie. Projekt map jest naprawdę udany, lokacje są zazwyczaj wielopoziomowe. Emocje są spore, szczególnie w trybie deathmatch adrenalina nie przestaje buzować.
Strzelanie to czysta przyjemność. Udane trafienie z wyrzutni rakiet czy snajperki sprawia mnóstwo radości. Trzeba jednak przyznać, że oferta dostępnych broni nieco rozczarowuje - jest bowiem dosyć nieciekawa.
Mamy strzelbę, karabin maszynowy, wspomnianą rakietnicę, jeden karabin z amunicją energetyczną, jest nawet miotacz ognia i Hellraiser z najpotężniejszymi pociskami. Brakuje jednak czegoś wyjątkowego, co wyróżniałoby się nieco bardziej - jak Shock Rifle lub Bio Rifle z Unreal Tournament czy nawet Rail Gun z Quake'a.
Mapy są zaprojektowane z głową. Mamy wiele ścieżek, przejść, z czasem uczymy się poruszać i skakać tak, by szybciej przemieszczać się między konkretnymi punktami. Lokacji jest jednak trochę za mało, w sumie dwanaście, ale tylko sześć dla najpopularniejszego trybu. Przydałyby się dodatkowe plansze.
Pomaga integracja z Warsztatem Steam i możliwość grania na mapach tworzonych przez użytkowników, a raczej - pomagałaby, gdyby Toxikk mógł pochwalić się aktywną społecznością. Niestety, liczba aktywnych graczy jest niewielka, często trafiamy na serwery uzupełniane botami. Szkoda - gra jest na tyle dobra, że zasługuje na większe zainteresowanie. Widocznie popyt na klasyczne arena shootery jest mniejszy niż mogłoby się wydawać.
Deweloperzy przygotowali także większe mapy, na których mamy okazję wykorzystać pojazdy. Siadamy za sterami kosmicznego myśliwca, choć latamy tylko nad powierzchnią, mecha i ścigacza. Potyczki z udziałem maszyn nie są jednak dobrze zbalansowane i nie angażują na dłużej.
Projektanci przygotowali też porządny samouczek, czego często brakuje w podobnych tytułach. Możemy też do woli trenować z botami, tworząc własne mecze. Otrzymujemy więc naprawdę kompletny produkt.
Toxikk to świetna gra, której jednak zabrakło czegoś, co naprawdę by ją wyróżniało - przede wszystkim w zakresie arsenału. Miłośnicy klasycznych strzelanek, a głównie Unreal Tournament, powinni jednak się z tym tytułem zapoznać. Szczególnie, że twórcy przygotowali darmową wersję, stanowiącą swego rodzaju rozbudowane demo.