Skip to main content

Recenzja Halcyon 6 - ciekawe połączenie FTL i klasycznych jRPG

Z nutką XCOM 2.

Wiele zróżnicowanych elementów rozgrywki łączy się w zgrabną całość. Otrzymujemy udaną mieszankę gatunkową w interesującej oprawie sci-fi.

Ludzkość zostaje zaatakowana. Ogromny kosmita i jego przerażająca armia nie mają dobrych zamiarów, a kontrolę nad ostatnim bastionem człowieczeństwa - stacją Halcyon 6 - przejmuje gracz. Powodzenia.

Po katastroficznym wprowadzeniu, jako świeżo upieczony admirał, od razu zabieramy się do roboty i czujemy się nieco przytłoczeni. Krótki samouczek wyjaśnia tylko absolutne podstawy, a zajęć mamy naprawdę dużo.

Halcyon 6 to nie zwyczajna stacja kosmiczna, ale pozostałość po obcej cywilizacji. Na wzór XCOM 2 musimy więc oczyszczać kolejne pomieszczenia, by budować różne placówki - przyspieszające wydobycie surowców czy dające dostęp do nowych oficerów. Wszystkie te czynności zajmują od kilku do kilkunastu dni.

Budujemy też statki, przydzielamy do nich dowódców, by organizować krótsze i dłuższe wycieczki międzygwiezdne. Latamy do kopalni, kolonii, na różne planety, najczęściej dlatego, że w dane miejsce wysyła nas misja. Możemy na przykład otrzymać komunikat o sygnale dobiegającym z asteroidy, albo o opuszczonej bazie lub interesującej anomalii.

Na mapie wybieramy planety i gwiazdy, w kierunku których wysyłamy floty

Kontaktują się też z nami kosmici lub piraci, z którymi możemy czasem zawierać różne układy. Takie spotkania to okazja do rozmowy, a podczas konwersacji często przejawia się humorystyczne podejście scenarzystów - wiele wypowiedzi naszych rywali i potencjalnych sojuszników wywołuje uśmiech na twarzy.

Eksploracji towarzyszy przyjemne uczucie znane z niezależnego FTL, szczególnie gdy skupiamy się na wykonywaniu zadań i przeczesywaniu naszego fragmentu galaktyki. Najważniejszym aspektem wydaje się być jednak walka. To także najlepiej wykonany element.

Starcia odbywają się na zasadach starych jak świat, znanych z popularnych, tradycyjnych gier jRPG w stylu Final Fantasy 5. Wykonujemy akcję, później nadchodzi kolej wroga - i tak dalej. W każdej potyczce biorą udział maksymalnie trzy jednostki po każdej stronie konfliktu.

Zdolności i ataków do wykorzystania jest mnóstwo, a ich dostępność zależy od klasy oficera. Każdy - inżynier, naukowiec lub dowódca - posiada inny zestaw umiejętności, zarówno do walki okrętów, jak też do potyczek na powierzchni, bez pojazdów. Każdą akcję trzeba dobrze przemyśleć, planując jakie negatywne efekty, takie jak choćby wyłączenie silników, zaaplikować oponentowi.

Walka jest świetna, a interakcje z kosmitami bawią, ale pewne obowiązki niestety skutecznie zabijają radość z gry - do tego stopnia, że można zastanawiać się nad sensem ich obecności. Regularnie musimy chociażby odwiedzać różne planety i kolonie, by pobierać zasoby.

Kosmiczne potyczki nie przestają bawić, choć system walki niczym nie zaskakuje

Ogólnie, system dbania o surowce jest dosyć nużący. Podobnie jak - od pewnego momentu - rozwój naszej bazy. Na początku nie przeszkadza szczególnie, ale nadchodzi moment, gdy oczekiwanie na ukończenie różnych prac w stacji jest tak długie, że aż irytujące.

Retro styl oprawy graficznej jest naprawdę udany, a przede wszystkim czytelny. Dwuwymiarowe i pikselowe obiekty i modele połączono z efektami trójwymiarowymi towarzyszącymi wybuchom oraz innym akcjom specjalnym podczas potyczek, co sprawia, że wymiany ognia są całkiem efektowne - jak na turową strategię w starym stylu.

Twórcy Halcyon 6 zgrabnie połączyli elementy kilku gatunków, ale niektóre aspekty umniejszają przyjemność płynącą z pozostałych. Mimo to, grę można polecić miłośnikom kosmicznej eksploracji i zarządzania, tym bardziej, że momentami można się poczuć jak w odcinku Star Treka.

7 / 10

Zobacz także