Yooka-Laylee - Recenzja
Kameleon i nietoperz kontra zła korporacja.
Yooka-Laylee to duchowy następca kultowych już gier o przygodach Banjo i Kazooie, a podobieństwa ocierają się o granice autoplagiatu. Jak się okazuje, powielenie pewnych schematów kompletnie nie przeszkadza w odbiorze gry, która potrafi wciągnąć bez reszty i bawić jak za dawnych lat.
Znany z pierwowzoru styl graficzny to nie jedyne podobieństwo. Bohaterowie rozmawiają bez używania normalnych słów, mają odpowiedni dystans do siebie oraz świata gry, a wszystkiemu przygrywa dynamiczna, pozytywna muzyka, idealnie pasująca do Banjo i jego wypraw. To zupełnie nowi bohaterowie i przygody, ale po uruchomieniu gry momentalnie czujemy się „jak w domu”.
Sednem tej platformówki jest kolekcjonowanie. Przemierzamy kolorowe krainy i zbieramy złote piórka i kartki, które są walutą konieczną do odblokowania nowych umiejętności i uzyskania dostępu do nowych światów. By kontynuować, musimy znaleźć jak najwięcej z porozrzucanych przedmiotów.
Rozgrywkę umila komediowa fabuła i nieco absurdalna konwencja. Kameleon i nietoperz próbują powstrzymać biznesmena, który kradnie wszystkie książki świata, by stać się monopolistą. Yooka i Laylee dostają się do budynku jego firmy i rozpoczynają sabotaż niecnych planów pana Capital B i jego asystenta Dr. Quacka - głowy kaczki w słoiku. Żarty i przebijające czwartą ścianę nawiązania do branży gier występują w większości dialogów i przerywników. Produkcja jest kompletnie niepoważna i przez to świetnie relaksuje.
Mimo pozytywnej oprawy i humorystycznego ubarwienia trudno o równie lekki relaks przy samej rozgrywce. Zebranie wszystkich kartek i piór to spore wyzwanie. Gra ciągle sprawdza naszą zręczność, a niekiedy wymaga treningu. Spotykani na końcu każdej krainy bossowie również skutecznie podkreślają swój status i dają mocnego łupnia. Każde zwycięstwo i rozwiązana zagadka poważnie satysfakcjonują. W dobie łatwych gier, taka staroszkolna rozgrywka przypomina, jak obecnie brakuje niekiedy odpowiednich, motywujących poziomów trudności.
Kolejne światy są ciekawe i nie ma w nich miejsca na nudę. Poziomy zaprojektowano w taki sposób, że do niektórych miejsc dotrzemy dopiero po wykupieniu nowej umiejętności od wędrownego kupca Trowzera - węża w spodniach. Nie czujemy jednak wtórności przy powracaniu do mijanych wcześniej miejsc, a jedynie zaciekawienie, co kryje się za przeszkodami.
Urozmaicenie stanowią aktywności związane z dodatkowymi bohaterami. Pani naukowiec-ośmiornica za znalezione wesołe molekuły - Molecools - transformuje bohatera między innymi w biegającą roślinę, przez co możemy porozmawiać z ignorującymi nas wcześniej kwiatkami. Jest też amator automatów arcade, który zaprasza nas do grania w różne minigry dostępne również lokalnie dla kilku użytkowników.
Ciekawym rozwiązaniem jest również pozostawienie pewnych decyzji w rękach gracza. Za odpowiednią liczbę złotych kartek możemy uzyskać dostęp do nowej krainy, ale też za tyle samo powiększymy znany już świat. Poszerzony obszar to kompleksowe rozbudowanie poznanych wcześniej miejsc. To świetny pomysł, dzięki któremu powracanie do odwiedzonych już poziomów nie przestaje bawić.
Wszystko pasuje do przedstawionego świata i jest spójne, a także odpowiednio zakręcone. Yooka - jako kameleon - leczy się jedząc latające wszędzie motylki, a połykając odpowiednie owoce na moment zyskuje specjalne zdolności, takie jak miotanie lodowymi kulami, zianie ogniem, czy tryskanie wodą.
Rozbudowywanie wachlarza umiejętności w miarę eksploracji nie utrudnia sterowania. Błyskawicznie uczymy się naturalnie używać szybowania, turlania się czy odpowiedniego skakania. Bieganie zielonym bohaterem jest przyjemne i dopracowane. Inaczej jest jednak z pracą kamery, która momentami potrafi „zwariować”.
Fabularny postęp i wkraczanie do wnętrza budynku złej korporacji podsumowuje - poza bossami - specjalny quiz zaprojektowany przez Quacka. Kaczor poddaje nas gradobiciu pytań, dotyczących szczegółów ostatniej krainy, a nawet naszych prywatnych osiągnięć rozgrywki. Zagadki potrafią rozbawić, ale i zabić ćwieka, gdy dotyczą na przykład koloru jednego z duszków, które spotykamy. To niemniej świetna zabawa nawet przy podawaniu błędnych odpowiedzi.
Poza dostępnymi również z poziomu głównego menu minigrami, kooperacja w głównym trybie zawodzi. Drugi gracz nie przejmuje, jak można by podejrzewać, kontroli nad nietoperzem, a jedynie staje się kursorem przypominającym grupkę owadów, które zbierają motylki i tym samym wspierają kompana. Nie jest to szczególnie zajmujące. Jedyne więc, co pozostaje, to rywalizacja w prostych minigrach stylizowanych na klasyki ery automatowej, co po jednorazowym wypróbowaniu traci na atrakcyjności.
Całokształt gry jednak satysfakcjonuje i przywodzi na myśl stare, wymagające platformówki, które tylko przez oprawę wizualną wydawały się dziecinne. Zdobycie wszystkich kartek to długa droga przez około pięć sporych światów, gdzie zdecydowanie jest co robić, a po drodze nie czuć znużenia.
Yooka-Laylee to świetna „nowa-stara” trójwymiarowa platformówka, która sprawi sporo radości fanom klasycznych przedstawicieli gatunku. Historia sugeruje, że w przyszłości kameleon i nietoperz jeszcze powrócą - i bardzo dobrze, bo to wyjątkowo zgrany duet.