Skip to main content

Crossout, czyli War Thunder na postapokaliptycznym pustkowiu

Już graliśmy.

Przedstawiciele Gaijin Entertainment zorganizowali niedawno zamknięte testy Crossout. Mogliśmy wziąć w nich udział, by przekonać się, że deweloperzy są na dobrej drodze do stworzenia ciekawej alternatywy dla gier typu War Thunder.

Bitwy czołgów, samolotów i statków z okresu drugiej wojny światowej to bez wątpienia ciekawa tematyka, ale jednak dosyć tradycyjna. Nie wzbudza już większych emocji. Dlatego łatwo zrozumieć decyzję o przejściu do zupełnie innych realiów - postapokaliptycznego świata.

Podstawą rozgrywki w Crossout są starcia dwóch drużyn, których członkowie zasiadają za kierownicami zdezelowanych aut rodem z Mad Maxa, poskładanych z różnych części. Zasady są proste - należy przejąć bazę wroga lub wyeliminować wszystkich przeciwników.

Nasz pojazd może zachowywać się różnie i pełnić inne role na polu bitwy. Wszystko zależy od tego, w co zechcemy go wyposażyć. System budowy wehikułu jest całkiem rozbudowany, na pewno więcej tu swobody i wolności niż - siłą rzeczy - w przypadku modyfikacji czołgów czy samolotów.

Na początku wybieramy ramę i karoserię. Później dodajemy osłony, drzwi, koła i różne elementy wpływające na osiągi. Należy brać pod uwagę, że każda kolejna część zwiększa ciężar wozu, a co za tym idzie - sprawia, że jest wolniejszy i mniej zwrotny.

Zobacz na YouTube

Auto wyposażyć trzeba też w broń. Karabiny maszynowe, strzelby, a nawet wyrzutnie pocisków - wybór jest spory. Są nawet piły łańcuchowe i inne narzędzia stworzone z myślą o tym, by zadawać obrażenia przy bliskim kontakcie z przeciwnikiem.

Części kupujemy za walutę zdobywaną w trakcie rozgrywki, niektóre elementy otrzymujemy też w nagrodę za udział w konkretnych meczach - to rozwiązanie podobne do codziennych zadań z gier typu Hearthstone czy Heroes of the Storm. Konstruowanie wozu jest przyjemne, chociaż przed twórcami pozostało jeszcze trochę pracy związane z uczynieniem tego procesu nieco wygodniejszym.

Poza budową pojazdów zajmujemy się także rozwojem naszej, nazwijmy to, bazy. Jest tutaj warsztat, garaż i inne budynki, których obecność gwarantuje nam dostęp do coraz lepszych technologii i części.

Zabawa jest dynamiczna i ekscytująca, przynajmniej do momentu, gdy zostajemy zniszczeni i musimy odczekać do kolejnej rundy. Emocje są jednak spore, kiedy staramy się odpowiednio manewrować, wymijając pociski, starając się jednocześnie nie blokować drogi towarzyszom i przecinać linii ognia.

Pierwsze skrzypce odgrywa arsenał ze stosunkowo niewielkim zasięgiem - w porównaniu do War Thunder czy World of Tanks. Dlatego często zdarza się, że pędzimy prosto na wroga, celując jednocześnie i próbując chować się za osłonami.

Może nie tak stylowy, jak Interceptor, ale bardziej zabójczy

Interesującym urozmaiceniem dodającym rozgrywce smaczku jest system destrukcji pojazdów. Jeżeli chcemy, możemy odstrzelić przeciwnikowi koło albo broń. Zawsze warto skupiać się na tych punktach. Oczywiście nawet bez opon możemy jeszcze przysłużyć się w boju - o ile nie zniszczono naszego karabinu bądź wyrzutni.

Taranowanie wrogów, niszczenie kluczowych elementów ich pojazdów w ostatniej chwili - zanim sami oddadzą krytyczny strzał w nasze auto - i szaleńczy pęd przez pustkowia przykuwają do ekranu już we wczesnej wersji. To dobra wróżba.

Crossout opiera się na podobnych filarach co War Thunder, ale najważniejsze, że rozgrywka dostatecznie się wyróżnia. Zabawa jest szybsza, bardziej dynamiczna niż w produkcjach z czołgami w roli głównej, co z pewnością spodoba się wielu graczom. Zresztą, każdy będzie mógł się przekonać osobiście, gdyż mamy do czynienia z produkcją Free to Play.

Zobacz także