Cypress Inheritance: The Beginning - Recenzja
Straszne złego początki.
Twórcy Cypress Inheritance promują swoją grę jako nieliniową mieszaninę RPG i skradanki, która nie prowadzi gracza za rękę i nie oferuje nawet wprowadzenia. Chwilę później każą jednak uważnie zapoznać się z instrukcją i informacjami na początku - inaczej nie jesteśmy w stanie zrozumieć, co mamy robić.
Zresztą krótkie i nieciekawe wprowadzenie przedstawia fabułę, której równie dobrze mogłoby nie być - główna bohaterka, Lorna Ritten, odkrywa, że jest zaginionym członkiem rodziny Cypressów i wyrusza, by poznać tajemnice swej przeszłości. Przy okazji dowiaduje się, że senior rodu zbudował na tajemniczej wyspie sztuczną inteligencję, a potem zniknął, pozostawiając całość bez żadnej opieki. Maszyna oszalała i buduje właśnie armię robotów, wojsko planuje więc zbombardować cały obszar, by zapobiec inwazji.
Lorna musi zlokalizować rozrzucone po całej wyspie klucze i kody potrzebne do wyłączenia maszyny w ciągu odliczanych w czasie rzeczywistym 72 godzin, odkrywając przy okazji tajemnice rodziny i unikając patrolujących cały obszar robotów. W osiągnięciu celu pomaga jej specjalna opaska, pozwalająca odwracać uwagę strażników i stawać się niewidzialnym na krótki czas. Twórcy nie tłumaczą, jak korzystać z poszczególnych funkcji urządzenia, musimy się więc z nimi zapoznać metodą prób i błędów.
Skradanie się stanowi spore wyzwanie - sztuczna inteligencja potrafi zobaczyć nas z odległości kilkudziesięciu metrów w każdym oświetleniu i zacząć strzelać nim jeszcze znajdziemy się w zasięgu pocisków. Jednocześnie robotyczni strażnicy gubią Lornę, gdy skryje się chociaż częściowo za jakąś przeszkodą i zaczynają kręcić się w miejscu, podskakiwać i tracą jakiekolwiek zainteresowanie pościgiem. Jeśli zdarzy się jednak, że zostaniemy postrzeleni z ich paraliżującej broni i schwytani, gra teleportuje nas do celi w podziemnym kompleksie, z której możemy swobodnie wyjść i kontynuować poszukiwania.
Cypress Inheritance nie posiada interfejsu, który informowałby o stanie zdrowia, wypoczęcia czy ilości amunicji w pistolecie paraliżującym, z jakiego korzystać może Lorna. W menu bransoletki znajdziemy jedynie dane dotyczące pozostałego czasu i ilości ładunków niewidzialności. Nie ma żadnej pauzy - jeśli chcemy skorzystać z niewidzialności by ukryć się przed strażnikami, musimy działać błyskawicznie. Fatalnie wykonano także mapę, która przedstawiona jest w formie rzutu z góry na obszar gry, przez co przez większość czasu jest kompletnie nieczytelna.
Nie najlepiej prezentuje się także sterowanie. Główna bohaterka porusza się małymi kroczkami, a towarzyszący temu odgłos sprawia wrażenie, jakby miała nie dwie, a cztery nogi. Spory problem stanowi także prowadzenie pojazdów, z których spadamy przy nawet najdrobniejszej kolizji, jednak największe wyzwanie stanowi prowadzenie ostrzału - celując w środek ekranu możemy mieć pewność, że trafimy ścianę nad głową przeciwnika. W połączeniu z bardzo ograniczonym zasobem amunicji (pistolety stają się bezużyteczne po trzech-czterech strzałach) szybko uświadamiamy sobie, że ucieczka jest lepszą opcją niż walka, szczególnie że trafione roboty odzyskują sprawność po kilku sekundach.
Minimalne wymagania sprzętowe Cypress Inheritance zbliżone są do wymogów gier od największych producentów, jednak jakość oprawy audiowizualnej przywodzi raczej na myśl tytuły sprzed kilku, jeśli nie kilkunastu lat. Nawet w zalecanej konfiguracji gra nie działa płynnie, a tekstury prezentują się okropnie.
Oprawa dźwiękowa to jedyny umiarkowanie pozytywny element gry. Melodie, jakie usłyszymy podczas zwiedzania wyspy całkiem nieźle budują klimat w momentach, w których nie zagłusza ich przeraźliwy ryk silnika lub odgłos otwieranych drzwi przywodzący na myśl Wolfensteina 3d. Także tutaj zabrakło możliwości regulacji ustawień, by chociaż wyciszyć odgłosy otoczenia i jednocześnie lepiej słyszeć, gdy Lorna informuje, że magazynek jest pusty.
Cypress Inheritance: The Beginning to zaledwie pierwsza z trzech części historii, którą otrzymamy w całości kupując grę. Jednak to, co prezentuje sobą wydany już epizod, skutecznie zniechęca do odkrywania dalszych losów Lorny.
Twórcy postawili sobie wyzwanie, któremu nie zdołali podołać, a efekt ich starań już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie produkcji nie niezależnej, a amatorskiej.