Skip to main content

Metroid Dread - Recenzja: doskonały powrót

Warto było czekać.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Gameplay, tempo postępów, animacje i lokacje, niemal wszystko w tej grze jest idealne - recenzja Metroid Dread.

Czasem zdarza się, że od razu wiemy, gdy trafiamy na świetną grę. Właśnie tak wygląda sytuacja z Metroid Dread - kiedy tylko przejąłem kontrolę nad postacią, wiedziałem, że mam do czynienia z czymś wspaniałym. Okazuje się bowiem, kto by pomyślał, że sterowanie i animacje mają kolosalne znaczenie.

Wszystkie akcje są niezwykle responsywne, a prędkość bohaterki wręcz idealna. To szalenie ważne, ponieważ pozytywnie wpływa na tempo całej przygody - a przecież w gatunku metroidvanii eksploracja to kluczowa część zabawy. Tu nigdy nie czujemy się zbyt powolni, przez co wracanie do wcześniej odkrytych miejsc absolutnie nie męczy.

W odbiorze gry pomagają też fantastyczne animacje. Przyjemnie zagrać wreszcie w wysokobudżetowy tytuł reprezentujący ten często eksploatowany - głównie przez gry indie - gatunek. W efekcie zachwycamy się nawet tym, jak Samus porusza się podczas zwisania z sufitu czy wspinania po ścianach.

Piesek?

Dread to pierwszy zupełnie nowy dwuwymiarowy Metroid od niemal dwóch dekad. Historia zaczyna się dosyć klasycznie dla serii, a więc od trafienia na niebezpieczną planetę, z której po prostu musimy się wydostać. Nie jest to tytuł bogaty w narrację i cut-scenki, ale i tak powoli odkrywa przed nami ciekawą opowieść o porzuconej kolonii oraz tajemniczym antagoniście.

Grę można ukończyć w 10 godzin - jeśli znamy już tę serię i od razu wiemy, jak korzystać z niektórych gadżetów czy zachowywać się w niektórych sytuacjach. Wydaje się, że to idealny czas gry, szczególnie że odkrycie wszystkich sekretów to kolejne godziny, jeśli tylko zechcemy, a podczas przygody praktycznie nie ma żadnych „dłużyzn”.

Wspomniane wcześniej tempo dotyczy więc także nie tylko samej eksploracji i poruszania się, ale też tego, jak często trafiamy do kolejnych lokacji i zdobywamy nowe ulepszenia. Ani razu nie pojawia się w naszej głowie myśl, że minęło już zbyt dużo czasu, odkąd wydarzyło się coś ciekawego.

Zobacz na YouTube

Walka, jak zawsze, opiera się głównie na strzelaniu pociskami energetycznymi i rakietami, które z biegiem czasu ulepszamy. Fantastycznym dodatkiem jest wprowadzenie riposty, która pozwala odbić atak wroga - jeśli wciśniemy przycisk w odpowiednim momencie - i wyprowadzić efektowny kontratak.

Starcia z bossami są efektowne i - poza pierwszym - wystawiają nasze umiejętności na próbę. Na szczęście po śmierci odradzamy się niedaleko tych głównych oponentów, dlatego porażki nie frustrują aż tak mocno. Ciekawe mechaniki towarzyszące tym potyczkom zachęcają do powtarzania ich aż do skutku. Trzeba jednak przyznać, że twórcy chyba lekko przesadzili, czyniąc ostatniego bossa o wiele, wiele trudniejszym od poprzedniego.

Struktura gry jest typowa dla serii Metroid, no i dla gatunku metroidvanii. Zwiedzamy sporą lokację, odkrywając kolejne pomieszczenia i przejścia, by - po odblokowaniu kolejnych drzwi i zyskaniu możliwości docierania jeszcze dalej - przenosić się do kolejnych obszarów. Z czasem trafiamy na teleporty, które pozwalają skakać pomiędzy mapami. Najważniejsze jednak, że zwykła eksploracja jest w pełni satysfakcjonująca.

Mapa jest czytelna i oferuje sporo informacji. Pozwala też oznaczać dowolne miejsca ikonami.

Słówko „Dread” w tytule z pewnością odnosi się do niepokoju, jaki mają wzbudzać E.M.M.I. Te roboty patrolują wyznaczone strefy i stanowią ogromne zagrożenie, niczym ksenomorf w Obcy: Izolacja. Musimy ich unikać lub uciekać, co - jakimś cudem - nigdy nie jest frustrujące. Deweloperom udało się zaimplementować system „polującego wroga” w taki sposób, że nie irytuje i nie sprawia, że mamy ochotę wyłączyć konsolę. Duża w tym zasługa świetnego projektu lokacji.

Po jakimś czasie zawsze trafiamy na specjalny upgrade, który pozwala rozprawić się z robotem nękającym nas w danym obszarze - takie ostateczne rozprawienie się z łowcą, który wcześniej nie dawał nam spokoju, daje przyjemne poczucie spełnienia i satysfakcjonującej zemsty.

Strefy E.M.M.I. to także nieco inny styl wizualny oraz świetnie dobrane dźwięki oraz muzyka, które budują porządną atmosferę zaszczucia. Produkcja ta nie jest oczywiście horrorem, ale klimat jest momentami naprawdę godny dobrego dreszczowca.

Z czasem zdobywamy zdolności, które pozwalają dostawać się do wcześniej niedostępnych miejsc

Metroid Dread to wspaniała gra. Nie jest doskonała, bo przeszkadzają choćby częściowo zrecyklowane potyczki z mini-bossami czy inne drobnostki. Ogólnie rzecz biorąc, jest to jednak najlepszy exclusive na Switcha wydany - do tej pory - w 2021 roku, od którego naprawdę trudno się oderwać.

Plusy: Minusy:
  • świetne animacje
  • wymagające walki z bossami
  • w pełni satysfakcjonująca eksploracja
  • udane wprowadzenie polujących na Samus robotów
  • powtarzający się typ mini-bossa
  • brak polskiej wersji językowej

Platforma: Switch - Premiera: 8 października 2021 - Wersja językowa: angielska - Rodzaj: gra akcji 2D, metroidvania - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: od 219 zł - Producent: Mercury Steam - Wydawca: Nintendo - Wydawca PL: Conquest Entertainment

Recenzja Metroid Dread została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Zobacz także