Pierwsze pięć godzin z Dragon Age: Inkwizycja
W oczekiwaniu na więcej.
Dragon Age: Inkwizycja zaczyna się od kreatora postaci, z wyborem pomiędzy człowiekiem, elfem, krasnoludem a qunari. Bohater po raz pierwszy może reprezentować tę ostatnią rasę. Następnie gra pozwala dostosować prawdziwie szaloną liczbę detali i szczególików - od koloru zewnętrznej tęczówki oka do cieni pod oczami. Eurogamer miał możliwość zagrania w pierwsze pięć godzin kampanii.
Po cudownym przetrwaniu katastrofy, która zmiotła z powierzchni setki magów, templariusze i duchowni wybierają się na rozmowy pokojowe. Gracz w tym czasie traci przytomność po znalezieniu się w jednej z tajemniczych „wyrw” z innego świata. Do okolicznej świątyni zabiera nas Cassandra, znana fanom Dragon Age 2.
Cassandra ma wątpliwości, co do naszych intencji i zabiera nas na miejsce eksplozji, gdzie w niebiosach powstała wielka dziura, przez którą przedostają się demony z innego wymiaru. Inne, mniejsze portale rozsiane są po całym świecie. Za każdym razem, gdy drużyna zdoła zabić okoliczne potwory, bohater może zamknąć wyrwę za pomocą tajemniczej mocy, nabytej podczas pierwszego wybuchu.
Nasza wesoła dwójka szybko powiększa się o dobrze znanego krasnoluda Varricka i jego kuszę oraz maga Solasa. Razem zamykamy większą wyrwę, zyskując chwałę i przydomek „Herald of Andraste”.
Po zakończeniu tej ściśle kontrolowanej sekwencji, trwającej około godzinę, czeka nas wykład od Cassandry i nasza Inkwizycja jest już oficjalnie założona. Celem grupy bohaterów jest zamknięcie pozostałych portali rozsianych po całym świecie i znalezienie źródła plagi demonów.
Gra znacznie się otwiera i z centralnego stołu w twierdzy możemy zarządzać działaniami Inkwizycji. Spędzimy tutaj sporo czasu, wybierając nowe miejsca do eksploracji i stopniowo budując potęgę i wpływy. Ogólny widok Thedas podzielono na Ferelden i Orlais, a nowe obszary odblokujemy poprzez wysyłanie zwiadowców i akcje podejmowane w terenach graniczących - wykonywane własnoręcznie lub przez postacie niezależne, działające w naszym imieniu.
Może i wybraliśmy łotrzyka, maga czy wojownika, ale w rzeczywistości jesteśmy politykiem. Od samego początku celem Inkwizycji jest udowodnienie, że można nam zaufać i że poradzimy sobie lepiej niż templariusze czy władze religijne.
Przy pierwszym podejściu do strategicznego stołu, gra sugeruje udanie się do lokacji Hinterlands i znalezienie Matki Giselle, która posiada rozległe kontakty wśród duchownych. Kobieta zgadza się pomóc, a gracz zostaje bezceremonialnie poinformowany, że musi zgromadzić „4 Potęgi”, by móc udać się do Val Royeaux i odblokować następną misję głównej linii fabularnej. To mało elegancka metoda.
„Może i wybraliśmy łotrzyka, maga czy wojownika, ale w rzeczywistości jesteśmy politykiem.”
Potęgę - rangę naszej Inkwizycji - zwiększamy poprzez zamykanie wyrw, poszerzanie zasięgu działań, ustanawianie nowych obozów i kończenie zadań pobocznych. Te ostatnie znaleźć można na każdym kroku Hinterland, targanego konfliktem zbuntowanych templariuszy i szalonych apostatów.
Zbieramy kocyki dla potrzebujących, dostarczamy eliksir dla chorej żony biednego farmera i temu podobne, zwiększając wpływy w terenie. Niestety, początkowe zadania poboczne to głównie standardowe misje z gier RPG, bez większej otoczki fabularnej, nagradzane doświadczeniem, sprzętem i potęgą, którą wydajemy na wyprawy zwiadowców lub spotkania z innymi frakcjami, starając się pozyskać nowych sojuszników.
Pięć godzin nie wystarczyło, by zagłębić się w system Potęgi i sprawdzić, na przykład, jak kontakty z jedną z frakcji wpłyną na sympatię innej. Podczas gry nie pojawiła się też żadna znacząca opcja dialogowa, mająca wpłynąć na dalszy przebieg wydarzeń.
Nowe Dragon Age nie jest grą z prawdziwie otwartym światem, ale poszczególne obszary są znacznych rozmiarów i możemy podróżować między nimi z poziomu mapy świata. Po wykonaniu krótkiego zadania dostępne stają się również wierzchowce. Hinterland jest tak duże, że próba zignorowania zadania proponowanego przez grę i postawienia na eksplorację skończyła się spotkaniem pierwszego smoka i szybką śmiercią.
Kluczowe jest przejmowanie po drodze obozowisk, umożliwiających szybką podróż i pozyskanie nowych eliksirów leczących. Te są teraz wspólne i działają podobnie do Estus Flasks z Dark Souls.
Podczas potyczek możemy kontrolować każdego bohatera w czasie rzeczywistym, ale także zatrzymać akcję i sterować poczynaniami w widoku z góry, ustalając kolejne czynności do wykonania. Ponownie można dowolnie dostosować zachowanie towarzyszy, by automatycznie reagowali na określone sytuacje na polu walki.
Pięć godzin wystarcza jedynie na pobudzenie apetytu. Na pewno nie na zagłębienie się w liczne systemy oferowane przez grę, ale już teraz widać, że otwarte przestrzenie pełne są atrakcji i zadań. Udanie się w dowolnym kierunku przełoży się na odkrycie kolejnych misji czy interesujących ruin do zbadania. Miejmy także nadzieję, że wraz z pojawieniem się nowych postaci, wrogów i umiejętności, również walka stanie się mniej powtarzalna.
Dragon Age: Inkwizycja ukaże się 21 listopada na PC, PlayStation 3, PS4, X360 i Xbox One.