Remaki gier zasługują na coś więcej niż odświeżona grafika
Chcę więcej nowej zawartości.
Remastery i remaki gier to zjawisko szczególnie ostatnio nasilone. Twórcy z wielką chęcią odświeżają stare produkcje, licząc na wielkie zyski przy mniejszym nakładzie pracy. Prawdziwy rozkwit takich praktyk miał miejsce po premierze konsoli PlayStation 4. Wtedy zamiast nowych ekskluzywnych tytułów na dopiero co wydaną konsolę, jak grzyby po deszczu pojawiały się kolejne odświeżone produkcje sprzed lat.
Jednak remake remakowi nie równy i tylko od twórców zależy, jak ostatecznie będą wyglądały stare gry w nowych szatach. Jestem zdania, że kiedy już twórcy decydują się ofiarować grze wirtualne „drugie życie”, to powinni myśleć nie tylko o odświeżeniu audiowizualnym, ale też implementować nowe treści.
Nowości to zawsze ryzyko, ale wielu graczy właśnie na to czeka
Przemierzając postapokaliptyczne miejscówki w The Last of Us: Part I, byłem pod wielkim wrażeniem pracy włożonej w ten remake. Poprawiony wygląd postaci, wiele ciekawych detali, roślinność jak żywa czy genialne oświetlenie - to tylko niektóre ze zmian względem poprzednich wydań. Ogrom pracy widać gołym okiem, ale byłbym jeszcze bardziej szczęśliwy, gdyby twórcy postarali się o dodanie kilku znaczących nowości.
Stół warsztatowy i kombinacje sejfów z Part II to jednak trochę za mało. Wolałbym zobaczyć nowe fragmenty fabularne, wspomnienia z przeszłości czy kolejne pomieszczenia do eksploracji. Tym bardziej że właśnie debiutujący serial „The Last of Us” produkcji HBO ponoć pokazuje wiele retrospekcji i wspomnień najważniejszych postaci. Żeby sprawić wiele radości fanom Joela i Ellie, wystarczłoby nawet kilka otwartych drzwi, które wcześniej były niedostępne czy więcej drobiazgów do zebrania.
Takie możliwości ma oferować nowa zawartość w Dead Space Remake. Skala wprowadzonych audiowizualnych zmian nie była wystarczająca dla studia Motive. Po konsultacjach z fanami oryginału z 2008 roku, twórcy postanowili pójść o krok dalej i dodali kilka nieznanych dotąd ulepszeń.
USG Ishimura otwiera się na zmiany i jeszcze więcej grozy
W remaku Isaac Clarke będzie komunikował się z pozostałymi postaciami na planetołamaczu USG Ishimura, mówiąc głosem Gunnera Wrighta. W oryginale inżynier nie wypowiedział ani jednego słowa, ukazując emocje jedynie ruchami ciała. Oczywiście takie zmiany są szeroko komentowane przez część niezadowolonych graczy, dla których brak głosu był właśnie celowym zabiegiem twórców i budował atmosferę.
W kwestii obdarowania Issaca głosem deweloperzy postanowili zaryzykować, a to nie wszystko, bo są jeszcze nowe misje poboczne czy - wcześniej niedostępne - pomieszczenia do eksploracji. Ishimura to potężny planetołamacz z potencjałem i wierzę, że ma o wiele więcej do zaoferowania. Dead Space ukończyłem kilka razy i z wielką satysfakcją odwiedzę kolejne zakamarki, nie mówiąc już o dodatkowych zadaniach. Właśnie takich, bardziej zaawansowanych ulepszeń brakowało mi w remaku The Last of Us.
Nawet wizualne arcydzieło nie zastąpi atmosfery Silent Hill 2
Nieco inaczej sprawa wygląda z remakami naprawdę leciwych tytułów. Ostatnio prawdziwą furorę robią solidnie odrestaurowane klasyki, takie jak Resident Evil 2, Resident Evil 3 czy nadchodząca czwarta część serii. W przypadku produkcji mającej na karku ponad dwie dekady, dostosowanie rozgrywki do współczesnych standardów to najbardziej czasochłonna i wymagająca praca.
Studio Capcom odrobiło lekcje na „szóstkę”, nie tylko przenosząc grę na silnik RE Engine, ale też zmieniając kamerę, tworząc nowe scenki przerywnikowe czy utrzymując znajomy nastrój grozy. Wierzę w analogiczną sytuację w nadchodzącym remaku Silent Hill 2, który powstaje w polskim studiu Bloober Team. Krakowski zespół niezwykle ceni tożsamość oryginału i pracuje przy grze z niezwykłą starannością.
Tak jak w remakach Resident Evil, zmian i ulepszeń będzie tak wiele, że twórcy muszą pamiętać, aby finalnie zachować ducha tego ponadczasowego horroru. To tyle i aż tyle, bo przecież nie jest tajemnicą, że atmosfera mglistego miasteczka była i znów będzie kluczowym składnikiem sukcesu.
Pomimo wielu starań i ostrożności podczas odświeżania gier i tak znajdą się osoby, które będą narzekały na wprowadzone zmiany lub będą żałowały ich braku. Nie można dogodzić wszystkim i dlatego deweloperzy coraz częściej korzystają z konsultacji - zarówno z fanami (Dead Space), jak również autorami oryginału (Silent Hill 2). Wtedy można poznać nie tylko opinię swojego zespołu, ale też tą z zewnątrz. Wnioski wyciągnięte z takich „burz mózgów” z pewnością są impulsem do odważniejszych działań i przybliżają do ideału.
W nadchodzących remakach chciałbym jak najwięcej nowości i to zaimplementowanych na różnych poziomach rozgrywki, bo wtedy pojawia się dreszczyk emocji. Wyższy poziom grafiki i dźwięku to już standard, więc dodatkowe misje, lokacje, filmiki czy inne zmiany tylko uatrakcyjniają ponowne spotkanie ze starymi znajomymi. Wtedy takie spotkanie po latach znów może nas czymś zaskoczyć.