Skip to main content

„Zaproszenie” to najgorszy horror, jaki ostatnio widziałem

Nudny, schematyczny i nie potrafi przestraszyć.

Dobrych filmów o wampirach jest naprawdę niewiele. Szczerze mówiąc, najlepsze z nich zostały nakręcone w poprzednim wieku. Z kolei „Zaproszenie” nie oferuje niczego nowego pod tym względem i widzowie, którzy liczyli na ciekawą rozrywkę, bardzo się zawiodą.

„Zaproszenie” było dobrze zapowiadającą się produkcją Sony Pictures. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych powstała wokół filmu niemała akcja marketingowa, co sprawiło, że w czasie premiery zgromadził liczną rzeszę widzów w USA.

Film rozpoczyna się od bardzo dziwnego i niepotrzebnego prologu. Znajdujemy się w strasznym dworze i widzimy kobietę ubraną na biało. Możemy się domyślać, że nie czeka ją nic dobrego. Tu niespodziewanie akcja przeskakuje w całkowicie inne miejsce, a mianowicie do współczesnej korporacji. Nie wracamy już do postaci z prologu, a jej rola ogranicza się tylko do tej jednej sceny.

Następnie poznajemy główną bohaterkę filmu, czyli Evie (Nathalie Emmanuel), która jest kelnerką i serwuje posiłki bogatym ludziom. Po pracy zajmuje się garncarstwem i niczym szczególnym. Zresztą sam profil tej postaci został przedstawiony banalnie i schematycznie.

W pewnym momencie bohaterka otrzymuje od znajomej osobliwą paczkę, w której znajduje się program do robienia testów DNA. Postanawia zrobić go dla zabawy i, jak się okazuje, od razu namierza dalekiego krewnego, niejakiego Olivera (Hugh Skinner). Umawia się z nim i dowiaduje, że tak naprawdę pochodzi z bogatej rodziny.

Zostaje zaproszona przez nowo poznanego kuzyna na spotkanie rodu w wielkiej willi, na co godzi się bez większego namysłu. Niestety, Evie wpada w tarapaty, bo jej domniemana rodzina to… już się domyślacie. Od tego momentu rozpoczyna się właściwa część tej akcji, która wyraźnie przyspiesza.

Film jest bardzo schematyczny i przewidywalny. Prawdę mówiąc, gdy poznałem początkową sytuację bohaterki, niemalże w całości przewidziałem zakończenie. Historia wampirów nie została tu odpowiednio opowiedziana - nawet wykpiwana saga „Zmierzch” przynajmniej w niewielkim stopniu podjęła temat tych przedziwnych istot. W „Zaproszeniu” wampiry piją tylko ludzką krew, czasami kogoś zabiją i mają dłuższe zęby.

Wampiry na pierwszy rzut oka wyglądają jak ludzie, ale ich prawdziwa natura jest całkowicie inna

Poza tym, film – jeśli dobrze rozumiem – miał przedstawiać także historię konfliktu pomiędzy bogatymi a biednymi. Tymi pierwszymi były wampiry, ukazane jako krwiożercze istoty żyjące w splendorze i luksusie, a poza tym pozbawione jakichkolwiek ludzkich odruchów. Z kolei biedni są wszyscy ci, którzy im służą oraz ich goście, na przykład wspomniana już Evie. Niestety, takie przedstawienie sytuacji nie wystarczy, żeby zainteresować widza.

Oprócz wielu kiepskich elementów tego filmu z pewnością mocniejszą jego stroną jest aktorka wcielająca się w postać głównej bohaterki. Nathalie Emmanuel sprawia, że możemy polubić Evie, bo naturalnie dopasowuje się do tej roli. Przez ponad godzinę filmu kibicujemy jej poczynaniom i z przyjemnością obserwujemy jej zachowania. Niektóre są co prawda przesadzone i czasami dziwią, ale to wina beznadziejnego scenariusza, a nie gry aktorskiej.

W porównaniu do aktorów wcielających się w (wampiry) Waltera i Viktorię, Emmanuel wypada znacznie lepiej. Thomas Doherty przypomina przejaskrawioną postać z komiksów, z kolei Stephanie Corneliussen jest nienaturalna i przez to momentami śmieszna.

Nawet służący zostali tu przerysowani do granic możliwości

A przecież horrory, zwłaszcza te o wampirach, powinny nas przestraszyć! To kolejny element, którego w tym filmie brakuje. Widz oglądający „Zaproszenie” nie czuje się zagrożony, ponieważ postaci i sytuacje są przerysowane. Nie wystarczy osadzić akcji w gotyckiej posiadłości rodem z literatury „czarnego romantyzmu”. Raz po raz pojawiają się „jump scare”, ale tylko po to, żeby przypomnieć nam o konwencji filmu. Z kolei rozwiązanie akcji przychodzi za późno i jest niesatysfakcjonujące.

To z pewnością jeden z najnudniejszych filmów, które ostatnio widziałem. Wszystko to wynika z błędów w scenariuszu. Myślę, że istotą było tu przedstawienie postaci wampirów pastwiących się nad niewinną Evie, a w gruncie rzeczy ta najważniejsza kwestia zawodzi.

„Zaproszenie” to dobry przykład pokazujący, że odpowiednia akcja marketingowa może sprawić, żeby widz przyszedł do kina, ale nie potrafi skupić jego uwagi na samym filmie. Jeśli będziecie szukali jakichś horrorów w związku z nadchodzącym Halloween, to „Zaproszenie” omijajcie szerokim łukiem.

Zobacz także