Drugi sezon „Wiedźmina” skrócony do fragmentów zgodnych z książkami. Zostało 11 minut
Mniej niż 3% całości.
Jeśli z drugiego sezonu serialu „Wiedźmin” wyciąć wszystkie sceny, które nie mają odzwierciedlania w książkach, zostanie nieco ponad 11 minut, a więc mniej niż 3 procent całości.
Niejaki „Undy567” wyjaśnia w serwisie Reddit, że nawet te momenty, które wiernie odpowiadają temu, co czytaliśmy w książkach, nie są w stu procentach identyczne. Jak jednak przytomnie dodaje, nie o to chodzi w adaptacjach, o ile zachowany zostaje ogólny sens i znaczenie.
„Drugi sezon w ogóle nie przypomina materiału źródłowego, co nie będzie pewnie większym zaskoczeniem, gdy 97 procent treści zostało wymyślonych na potrzeby serialu” - opisuje. „To nie jest adaptacja książek, a raczej coś, co luźno na nich bazuje”.
Twórca porównania „wycinał” niekiedy całe odcinki, jak pierwszy rok Ciri w Kaer Morhen z trzeciego epizodu. „Starałem się także usunąć wszystko, co zaprzeczało książkom. Dla przykładu: wszystkie wzmianki o monolitach, Voleth Meir, elfy w Cintrze, historia Yenefer i tak dalej” - wymienia „Undy567”.
Jeśli podsumować cały drugi sezon, nie licząc czołówki i napisów końcowych, otrzymujemy 421 minut i 14 sekund. Przygotowane zestawienie materiału zgodnego z książkami to już tylko 11 minut i 13 sekund, a więc zaledwie 2,66 procent.
Warto dodać, że pewne kontrowersje wywołało wycięcie całej historii Nivellena z pierwszego odcinka. Jak przyznaje sam autor porównania, ta jest dość wierna wydarzeniom z „Ziarna prawdy”, ale została umieszczona w złym czasie - już po bitwie pod Sodden, co nie zgadza się z książką.
Jak zauważają inni komentujący, przygotowanie luźniejszej adaptacji mogłoby być lepiej odebrane przez fanów (w co raczej wątpimy), gdyby nie ciągłe zapewnienia twórców, że zamierzają blisko trzymać się materiału źródłowego. Już w grudniu słyszeliśmy, że trzeci sezon będzie wierniejszy książkom. Brzmi groźnie.