Agarest: Generations of War (PC) - Recenzja
Zabawa w pokolenia.
Niewiele gier umożliwia wcielenie się w syna głównego bohatera, jeszcze mniej jego wnuka i prawnuka. Agarest: Generations of War to opowieść o kolejnych pokoleniach pewnej rodziny, która istnieje tylko po ty, by uratować świat.
Gra japońskiego studia Idea Factory to taktyczne RPG, inspirowane anime. Obejmujemy kontrolę nad Leonhardtem - młodym generałem, który sprzedaje duszę, by powstrzymać szaleństwo, jakie ogarnęło kraj. Od tego czasu on i jego potomkowie stają się narzędziami tajemniczej Dyshany, istoty próbującej utrzymać równowagę w świecie.
Pod względem fabularnym Agarest nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Pięć historii, jakie poznamy w trakcie gry, służy wyłącznie za wytłumaczenie, z kim i dlaczego akurat walczymy. Przez większość czasu jesteśmy biernymi obserwatorami wydarzeń i podążamy po z góry wytyczonej ścieżce. Nieliczne rozwidlenia pozwalają przede wszystkim określić liczbę bitew, jakie chcemy rozegrać przed następnym ważnym punktem w historii i odpowiednio nastawić do siebie kobiety, z którymi romansujemy.
Potomkowie nie biorą się znikąd. W każdym pokoleniu możemy związać się z jedną z trzech kobiet, różniących się charakterem, podejściem do życia, umiejętnościami, a nawet rasą. Od tego, jak zażyłe relacje zbudujemy z naszą wybranką w danym pokoleniu zależy to, jak silny będzie następca bohatera, którym obecnie kierujemy. Jeśli nie mamy pewności, jak silnym uczuciem darzy nas potencjalna partnerka, zawsze możemy odwiedzić wróżkę, która za niewielką opłatą przedstawi nam nienarodzonego syna.
Rozmowy z kobietami nie należą do łatwych, bowiem sposób postrzegania świata przez nasze wybranki często różni się znacząco od europejskiego. Dowodząca największą armią kontynentu wojowniczka marzy, byśmy zrobili z niej gotującą kurę domową, a rozchwiana emocjonalnie przedstawicielka syrium obrazi się, jeśli nie zaoferujemy jej wystarczająco unikatowego misia. Wybór najlepszych odpowiedzi może wymagać wielokrotnego wczytywania gry, jednak lawirowanie wśród dziwnych pytań i równie dziwnych odpowiedzi może zapewnić nieco rozrywki.
Zdecydowanie najważniejszym elementem Agarest jest walka. Turowe starcia rozgrywane są na arenach, których kształt i specjalne właściwości możemy zazwyczaj określić przed rozpoczęciem potyczki. Kluczem do zwycięstwa jest rozmieszczanie naszego sześcioosobowego zespołu tak, by mógł działać jednocześnie, łącząc ataki w śmiercionośne kombinacje.
Twórcy przygotowali łącznie sto pięćdziesiąt różnych ciosów, z których część jesteśmy w stanie odkryć i wykorzystać tylko w określonych pokoleniach. Poszukiwanie nowych technik może zająć sporo czasu, szczególnie że część z nich trudno nazwać oczywistymi, inne natomiast wymagają zdobycia bardzo wysokiego poziomu doświadczenia, co znacząco wydłuża i tak bardzo długą kampanię.
Aby ukończyć grę, rozgrywając tylko wymagane przez twórców potyczki, potrzebujemy kilkudziesięciu godzin. W każdym pokoleniu czeka nas niemal sto starć, z których najkrótsze potrafią zająć kilkanaście minut, najdłuższe natomiast - niemal godzinę.
Na wysokim poziomie trudności nawet najkrótsze potyczki stanowią całkiem niezłe wyzwanie. Sztuczna inteligencja nie wykorzystuje co prawda pełnego potencjału podkomendnych, jednak mimo to generuje sporą presję i zmusza do uważnej gry. Położenie naszych uzdrowicieli i magów staje się szczególnie ważne podczas starć z najsilniejszymi przeciwnikami, zdolnymi jednym ciosem uśmiercić całą drużynę.
Po każdej walce otrzymujemy nagrody w postaci punktów doświadczenia, złota oraz punktów ulepszeń, których liczba uzależniona jest od tego, jak szybko i wydajnie pozbyliśmy się przeciwników. Gra zlicza także ruchy, jakie wykonaliśmy na mapie świata - jeżeli chcemy zobaczyć najlepsze możliwe zakończenie, nie powinniśmy marnować zbyt wiele czasu na podbijanie poziomu doświadczenia.
Sporym urozmaiceniem jest możliwość wykorzystywania podczas walki schwytanych wcześniej potworów. Każdy z członków drużyny posiada określoną liczbę wolnych miejsc na umiejętności - te podzielono na kilkanaście kategorii i często zdarza się, że upolowane przez nas bestie mogą korzystać ze zdolności, których nie są w stanie używać podstawowi członkowie drużyny. Wykańczanie przeciwników z pomocą gigantycznego koguta posiada pewien niecodzienny urok.
Każdej z postaci możemy przydzielić broń, pancerz i amulety, które znacząco podnoszą jej statystyki i zdolności bojowe, jednak wiele potężnych przedmiotów musimy najpierw wynaleźć, co kosztuje sporo czasu i pieniędzy. Każdy element wyposażenia możemy też ulepszyć, korzystając ze specjalnej puli punktów.
Złożoność gry staje się, niestety, jej największym mankamentem. Aby wyprodukować, ulepszyć i zaekwipować nowy sprzęt musimy odwiedzić po kolei kilka ekranów, a jeśli przyjdzie nam do głowy wymienić któregoś z członków drużyny, na dobór umiejętności i wyposażenia stracimy dobrych kilka minut. Sporym wyzwaniem było także znalezienie funkcji zapisu, która została przez twórców ukryta w menu „dziennik”.
Pewnym problemem jest także lokalizacja gry - twórcy nie przetłumaczyli wszystkich kwestii mówionych, przez co okrzyki, jakie wydają z siebie postacie podczas walki są dla osób nie znających japońskiego zupełnie niezrozumiałe. W części, która została przetłumaczona na język angielski, zdarzają się z kolei błędy językowe i niejasności, jednak nie rzutują one na przyjemność płynącą z rozgrywki.
Trójwymiarowe pola bitew, po których przemieszczamy dwuwymiarowe, rozpikselowane postacie są dość przejrzyste, lecz pozostaję zwyczajnie brzydkie. Perspektywa, z jakiej oglądamy starcia sprawia, że często nie widzimy całego obszaru walk, a sylwetki większych przeciwników kompletnie przesłaniają drobniejszych bohaterów. Ataki kombinowane posiadają bardzo spektakularne wizualizacje, jednak wiele z nich wygląda jakby były w stanie zmieść całą planszę, podczas gdy ich efekt działania ograniczony jest do pojedynczego przeciwnika.
Znacznie lepiej prezentują się okna rozmów, w których oglądamy ładnie, szczegółowo narysowane postacie i lokacje. Szkoda tylko, że wszystkie miasta w grze wyglądają identycznie.
Agarest nie jest grą młodą, a jej złożoność może przytłaczać. Jednak jako reprezentant raczej mało popularnego gatunku na pecetach, oferuje bardzo dobrą zabawę. Stanowiące wyzwanie starcia, mnogość opcji budowy drużyny i ciekawy system pokoleń sprawiają, że kilkadziesiąt godzin spędzonych z grą mija w mgnieniu oka.