Age of Empires 4 - Recenzja: doskonałe wznowienie serii
Powrót legendy.
Na pełnoprawną kontynuację serii Age of Empires czekaliśmy szesnaście lat. Czy było warto? Zdecydowanie tak. Do sprawdzonej formuły dodano garść nowych rozwiązań, które wprowadzają powiew świeżości, jednak twórcy nie ustrzegli się także kilku niedociągnięć.
Założenia pozostają niezmienione. Rozgrywkę rozpoczynamy z jednym budynkiem, garstką ludzi i zwiadowcą. Zbieramy surowce, rozbudowujemy bazę, a w międzyczasie tworzymy armię, by walczyć z innymi graczami. Nie licząc dwóch sposobów na zwycięstwo - do których wrócimy za moment - wroga pokonujemy po prostu niszcząc jego bazę.
W kwestii surowców twórcy nie zdecydowali się na żadne istotne zmiany i do dyspozycji ponownie mamy cztery - jedzenie, drewno, złoto i kamień. Jest też klasyczna budowa bazy. Zlecamy konstrukcję, wysyłamy ludzi do rozbudowy i czekamy na wzniesienie nowej budowli. Żadnych punktów kontrolnych, odpowiedzialnych za generowanie surowców - rozwiązania znanego z wydanych ostatnio gier RTS.
Istotne zmiany nastąpiły, jeśli chodzi o budowę umocnień. Mury i bramy nie służą już wyłącznie jako blokada, gdyż mogą na nich stanąć jednostki. By z kolei przebić się przez mury, nie jesteśmy zmuszeni do ich niszczenia - zamiast tego podstawiamy pod nie ruchome wieże i wypuszczamy na górę piechotę, która przejmie nad nimi kontrolę. Całość przypomina system z serii Twierdza i wprowadza istotną zmianę w rozgrywce.
Nie zmieniono też klasycznych epok: mroku, feudalnej, zamków i imperiów. Przebudowie uległ natomiast system awansu. Zamiast prostego ulepszenia z poziomu głównego budynku, musimy wznieść specjalną, dostępną dla danej cywilizacji konstrukcję określaną w grze jako Landmark. Owe budynki, oprócz oczywistego awansu do nowej epoki, pozwalają uzyskać unikalne premie.
Zobacz także: Age of Empires 4 - Poradnik, Solucja
Jedną z największych zmian i nowości są oczywiście dostępne cywilizacje. Tych jest w grze na ten moment osiem, czyli mniej niż chociażby w drugiej części serii. Jednakże, twórcy postarali się o duże różnice między nimi - wybiegające znacznie dalej niż typowe premie do jednostek czy unikalne oddziały.
Mongołowie, dla przykładu, zgodnie z koczowniczą historią, mogą spakować budynki i przenieść je w inne miejsce, a Sułtanat Delhi prowadzić badania technologiczne za darmo, choć z dużą karą do tempa prac. Każda cywilizacja ma oczywiście standardowe premie - jak bonusy do tempa pozyskiwania pożywienia, wydobywania złota czy dostępne unikatowe jednostki i budynki.
Ale i rozgrywka doczekała się zmian. Do gry wprowadzono choćby mechanikę skradania się. Możemy ukryć jednostki w lesie, przez co pozostają niewidoczne dla oddziałów wroga - opcja wykorzystywana bardziej w kampanii niż w potyczkach.
Są trzy sposoby na zwycięstwo. Pierwszy to dominacja - musimy zniszczyć wszystkie budynki z grupy Landmark, by pokonać wroga. Drugi, znany z poprzednich części, to budowa Cudu, czyli wyjątkowej dla danej cywilizacji budowli. Po wzniesieniu, musimy jednak utrzymać ją przez kilkanaście minut, by odnieść ostateczne zwycięstwo.
Trzeci sposób to przejęcie ustawionych na mapie świętych miejsc przy pomocy jednostek religijnych. Gdy któryś gracz bądź drużyna zajmie wszystkie, rozgrywka dobiegnie końca. Wymusza to ciągłą walkę o dominację na mapie. Nie można okopać się w bazie otoczonej murem i tworzyć bez końca armii, gdyż w tym czasie wróg może po prostu przejąć te punkty i wygrać bez walki.
Oprawa wizualna prezentuje się przyzwoicie. Odświeżona wersja drugiej części wygląda co co prawda ładniej, jednak twórcom udało się osiągnąć jeden cel - czytelność. Podczas nawet bardzo intensywnych starć bez problemu możemy rozpoznać poszczególne jednostki, co w tym gatunku jest kluczowe. Optymalizacja również bez zarzutu - rekomendowana konfiguracja pozwoli cieszyć się rozgrywką na wysokich ustawieniach graficznych.
W tle cały czas słyszymy muzykę charakterystyczną dla wybranej frakcji, która zmienia się w zależności od tego, czy prowadzimy spokojną rozbudowę czy aktualnie walczymy. Co równie ważne, jednostki wypowiadają kwestie w języku swojej cywilizacji - nie ma więc zaburzających immersję sytuacji, w których chińska piechota mówi po angielsku.
Kampanie dla pojedynczego gracza zawsze były ważnym elementem serii. Nie inaczej jest w przypadku „czwórki”, w której do dyspozycji oddano cztery zestawy misji związane z Normanami, Wojną Stuletnią, Mongołami i Moskwą. To, co wyróżnia tę część na tle pozostałych jest sposób prowadzenia kampanii. Zamiast suchych tekstów otrzymujemy pełnoprawne, krótkometrażowe filmy dokumentalne, które przedstawiają akcję poprzedzającą daną misję.
Olbrzymie wrażenie robią wizualizacje, w trakcie których na panoramy współczesnych miast i zamków nakładane są modele maszerujących i walczących żołnierzy. Po każdej misji odblokowujemy dodatkowe materiały wideo na których w akcji możemy oglądać repliki broni czy machin oblężniczych. Nie wpływa to w żaden sposób na rozgrywkę, jednak po raz pierwszy od długiego czasu nawet nie pomyślałem o tym, by pominąć jakąś wstawkę filmową.
Rozgrywka w trakcie kampanii również zasługuje na pochwałę. Dobrym przykładem jest pierwsza misja wojny stuletniej. Zamiast typowej rozbudowy i walki, bierzemy udział w turnieju rycerskim. Zbieramy wcześniej armię wykonując proste zadania, a na koniec ścieramy się w podzielonym na etapy turnieju. Pomiędzy samymi rundami możemy wyleczyć jednostki i dokonać ulepszeń, by lepiej poradzić sobie w kolejnej.
W kampanii nie ma prawie etapów, w których rozbudowujemy bazę i tworzymy armię. Zamiast tego co rusz atakujemy wrogie umocnienia i twierdze, prowadzimy walki zaczepne czy bronimy się przed kolejnymi atakami nieprzyjaciela. W misjach pojawiają się też jednostki-bohaterowie, dysponujący zdolnościami specjalnymi. Wszystkie misje narzucają wysokie tempo, nie ma więc mowy o momentach nudy.
Oprócz kampanii, w grze możemy oczywiście rozgrywać potyczki - tak ze sztuczną inteligencją, jak i z innymi graczami. Mapy generowane są losowo w oparciu o konkretny zestaw wytycznych i wybraną w trakcie tworzenia meczu wielkość, jak i typ terenu. Na polu walki z kolei może spotkać się maksymalnie ośmiu graczy.
Age of Empires 4 nie jest jednak pozbawione wad. Nie licząc specyficznej oprawy graficznej, której styl nie każdemu przypadnie do gustu, najbardziej przeszkadza niski poziom sztucznej inteligencji. Komputerowi wrogowie działają bardzo schematycznie, często posyłając jednostki na pewną śmierć. Choć jest to przypadłość całej serii, warto jednak o tym pamiętać.
Zdarzają się także liczne problemy z odnajdywaniem ścieżek przez jednostki - szczególnie, gdy podróżują one w dużych grupach. Machiny oblężnicze mają tendencję do stania w miejscu, zamiast prowadzenia ostrzału i ciągle trzeba je kontrolować. Do minusów należy także zaliczyć całkowity brak polskiej wersji językowej.
Age of Empires 4 to godny reprezentant zasłużonej, kultowej już serii. Usprawnienia w rozgrywce, istotne różnice między frakcjami i i wiele sposobów rozbudowy własnej cywilizacji, gwarantują długie godziny urozmaiconej, świetnej zabawy, szczególnie w trybie wieloosobowym.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PC - Premiera: 28 października 2021 - Wersja językowa: angielska - Rodzaj: RTS - Dystrybucja: cyfrowa - Cena: 214,99 zł - Producent: Relic Entertainment - Wydawca PL: Microsoft Polska
Recenzja Age of Empires 4 została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.