Agenci w Waszyngtonie - graliśmy w The Division 2
Wielogodzinna kampania fabularna to dopiero początek zabawy.
The Division 2 przenosi nas z mroźnego Nowego Jorku do Waszyngtonu, ale tytuł pozostaje wierny pierwotnym założeniom - to wciąż przede wszystkim dynamiczna, kooperacyjna gra akcji. Spędziliśmy z produkcją Ubisoftu kilka godzin w trakcie niedawnego pokazu w Paryżu i przekonaliśmy się, że zmiana miejsca akcji to nie jedyna nowość.
Waszyngton - siedziba rządu i jedno z najbardziej charakterystycznych miast w Stanach Zjednoczonych. Metropolię wyróżnia znaczna liczba zabytków i historycznych miejsc. Pierwszy kontakt z grą to przyjemne uczucie świeżości, ale przede wszystkim zwracamy uwagę na fakt, że lokacje są teraz bardziej otwarte.
Nadal oczywiście poruszamy się po ulicach i budynkach wielkiego miasta, ale w Waszyngtonie znajduje się więcej placów i skwerów, co w sposób bezpośredni wpływa na rozgrywkę.
Gdy dochodziło do walki w pierwszym The Division, skupialiśmy się na tym, co przed nami i ewentualnie za nami. Teraz nierzadko spoglądamy również na boki, ponieważ przeciwnicy chcą nas zaskoczyć, atakując z różnych stron.
Bazą główną Biały Dom
Twórcy przekonują, że stolica USA została odtworzona w grze w skali jeden do jednego. Ze względu na mniej zwartą zabudowę miasta - w porównaniu do Nowego Jorku - częściej poruszamy się po otwartych przestrzeniach i zwiedzamy historyczne miejsca. Główną bazą jest Biały Dom, który znajduje się w centralnym punkcie mapy, ale to nie jedyne ciekawe miejsce, które odwiedzimy w The Division 2.
W testowanym przedpremierowo fragmencie gry zwróciliśmy uwagę na wysoką jakość zaprojektowanych poziomów. Przemierzamy Waszyngton, w którym panuje chaos i zdeprawowanie. Ulice pełne są brudu i śmieci, ale także dzikiej zwierzyny i roślinności, która rozrosła się na budynkach i alejach. Czuć przywiązanie do detali.
Twórcy skupili się nie tylko na otwartych przestrzeniach. Zadbali również o to, by wnętrza budowli oraz poodziemia nie wyglądały tak samo, oferując oczekiwaną różnorodność. Odwiedzamy więc zalane piwnice, kanały, bunkry, muzea i inne obiekty.
Rdzeń rozgrywki w The Division 2 pozostał niezmieniony. Nadal mamy do czynienia ze strzelanką, z widokiem zza pleców bohatera, gdzie istotną rolę odgrywa zbieranie łupów (tak zwanego lootu). Przedzieramy się przez zastępy wrogów z trzema sojusznikami, wykonując kolejne misje.
Fabularnie nowa gra studia Massive Entertainment również nie wyróżnia się niczym nowym. Opowiadana historia jest tłem dla zmagań elitarnych agentów Division, którzy zrobią wszystko, by uratować Waszyngton. Miasto stoi na krawędzi upadku. Bierzemy więc udział w wojnie frakcji, które chcą przejąć kontrolę nad metropolią. Ważnym punktem w kampanii fabularnej jest ochrona cywili, których ratujemy z różnych opresji i pomagamy im założyć oraz rozwijać obozy.
Podobnie jak w pierwszej odsłonie, na ekranie towarzyszy nam oryginalny - przestrzenny - interfejs, który nie doczekał się wielkich zmian, gdyż świetnie sprawdzał się do tej pory. Nie zmienią się także kluczowe aspekty związane z rozwijaniem postaci. Rozbudowa bazy głównej, awansowanie na wyższe poziomy, uzyskiwanie nowych umiejętności czy zdobywanie lepszego wyposażenia motywują do dalszej gry.
Kampania fabularna, i co dalej?
Kampania fabularna, zadania poboczne oraz dodatkowe aktywności w The Division 2 powinny zapewnić przynajmniej kilkanaście godzin rozgrywki. W grach nastawionych na kooperację i zmagania sieciowe niezwykle ważnym elementem jest tak zwany endgame, czyli dodatkowe czynności dla wysokopoziomowych postaci już po zakończeniu głównego wątku.
Pierwsza część The Division nie oferowała pod tym kątem zbyt wiele. Dopiero dodatki, wydane po premierze, a także kilkumiesięczne wparcie twórców rozwiązały ten problem, choć tylko częściowo. Społeczność gry musiała uzbroić się w cierpliwość, zanim otrzymała dodatkową zawartość.
Wielu graczy zrezygnowało jednak z zabawy po zakończeniu głównego wątku, ale twórcy zapewniają, że w „dwójce” nie popełnili tego samego błędu i zaoferują nowe tryby oraz aktywności.
Na przedpremierowym pokazie mogliśmy zresztą przekonać się, jak wygląda rozgrywka właśnie w endgame. Rozegraliśmy dwie misje postaciami na 30. poziomie doświadczenia i jedno jest pewne: późniejszy etap zmagań znacząco się różni.
Gra staje się bardziej wymagająca, intensywna i nie wybacza błędów, mimo że nasz bohater posiadał rzadkie wyposażenie i ogromną liczbę punktów życia. Współpraca na polu walki, używanie umiejętności i podnoszenie towarzyszy nabiera nowego znaczenia.
Twórcy muszą popracować jeszcze nad balansem rozgrywki, gdyż w niektórych miejscach fale przeciwników są zbyt długie, przez co do zabawy wkrada się monotonia. Co ciekawe, to nie sama walka nuży, ale po prostu zbyt długie przebywanie w jednym obszarze.
Dla przykładu: w dość ciasnym pomieszczeniu, gdzie w czwórkę odpieraliśmy kolejnych wrogów, spędziliśmy około kilkanaście minut. Kwadrans zawziętej walki z elitarnymi przeciwnikami był natomiast tylko jednym z etapów dłuższego zadania.
Wyższy stopień trudności to nie jedyny aspekt, który wyróżnia endgame. Twórcy zapowiadają, że gra została zaprojektowana właśnie pod tę fazę rozgrywki. Po zakończeniu kampanii otrzymamy dostęp do nowych misji przeznaczonych dla wysokopoziomowych postaci. Możemy spodziewać się raidów, a także utworzymy klan lub dołączymy do istniejącego.
Również kwestia przyszłych dodatków została rozwiązana z myślą o kontynuowaniu rozgrywki. Rozszerzenia, przynajmniej te z pierwszego sezonu, będą dostępne za darmo dla wszystkich graczy.
W trakcie misji endgame'owych sprawdziliśmy także specjalizacje. To jedna z nowości, której celem jest urozmaicenie późniejszej rozgrywki. Klasy specjalne są dostępne dla naszej postaci dopiero po osiągnięciu 30. poziomu. Wyróżniają się nowymi zdolnościami, a także czwartą bronią, której można użyć podczas walk.
Każdy z trzech specjalistów ma do dyspozycji inne uzbrojenie. Surwiwalowiec korzysta z kuszy z lunetą, Burzyciel niszczy wszystko za pomocą granatnika, a Snajper z dużą precyzją eliminuje pojedynczych wrogów. Wszystkie bronie „klasowe” zadają ogromne obrażenia, ale liczba amunicji do nich jest ograniczona, by nie ułatwiać rozgrywki.
Warto podkreślić, że na mapie Waszyngtonu znajdują się aż trzy Strefy Mroku, ale nie mogliśmy do nich wkroczyć, ani sprawdzić trybów PvP. Trudno powiedzieć, jakie nowości wprowadzą twórcy w tych elementach gry.
Wszystko wskazuje jednak na to, że The Division 2 nie popełni błędów „jedynki”. Twórcy - opierając się na sprawdzonym gameplayu i udanym modelu strzelania - nie wywrócili fundamentów rozgrywki do góry nogami, a ulepszyli to, co wcześniej radziło sobie słabiej. W ten sposób powstał tytuł, który wydaje się znacznie lepiej dopracowany, przemyślany i gotowy na dłuższą zabawę.
Gra ukaże się 15 marca na PC, PS4 i Xbox One. Wcześniej, bo już 7 lutego, rozpocznie się zamknięta beta The Division 2.