Aiden wraca, a Watch Dogs Legion wreszcie ma bohaterów z krwi i kości
Wrażenia z dodatku Bloodline.
Najciekawszym aspektem debiutującego dziś dodatku Bloodline jest to, czego zabrakło w podstawowym Watch Dogs Legion - możliwość wcielenia się w bohaterów z wyraźnymi charakterami i osobistymi motywacjami. Aiden Pearce z pierwszej części serii i Wrench z drugiej czynią rozszerzenie świetną przygodą, jednak szkoda, że misje z DLC w większości powielają schematy dobrze znane z „podstawki".
Bloodlines uruchamiamy z menu głównego, więc DLC jest niezależne od głównej linii fabularnej, a poczynione w nim postępy zapisywane są osobno. Do dyspozycji mamy cały Londyn, a znane mechanizmy hakowania powracają, ale nie ma systemu rekrutacji i tworzenia drużyny. Pozwala to w pełni skupić się na misjach, bez rozpraszającego poszukiwania obywateli z przydatnymi umiejętnościami, którzy mogliby dołączyć do zespołu. Dzięki temu dodatek przypomina bardziej poprzednie odsłony serii, na pierwszym planie stawiając odgórnie zdefiniowanych, pieczołowicie przygotowanych głównych bohaterów.
Historię rozpoczynamy w skórze Aidena, który przybywa do Londynu z Chicago, aby zrealizować dobrze płatne zlecenie na wykradnięcie cennego urządzenia, zwanego Broca-Bridge. Gadżet dostaje się jednak w ręce Wrencha. Pearce próbuje odzyskać przedmiot, tym bardziej że zleceniodawca zagroził, że zrobi krzywdę Jacksonowi - mieszkającemu w stolicy Anglii, dorosłemu już bratankowi bohatera Watch Dogs, którego poznaliśmy właśnie w pierwszej części serii. Od tamtych wydarzeń minęło ok. 15 lat.
Choć początkowo poziom opowieści nie wyróżnia się, mniej więcej od połowy historia nabiera tempa i potrafi mocno zaskoczyć. Dość powiedzieć, że Jackson odgrywa w niej zaskakująco ważną rolę, a przed uruchomieniem Bloodline warto sobie przypomnieć wydarzenia z „jedynki". Kluczowe wątki, jak relacja Aidena z bratankiem, są tu mocno rozwinięte.
By nie zdradzać zbyt wiele, wspomnimy tylko, że część dodatku przechodzimy jako Aiden, a część jako Wrench. Losy postaci nierozerwalnie się splatają, co jest o tyle interesujące, że ich charaktery są całkowitym przeciwieństwem. Wygadany bohater Watch Dogs 2 jest porywczy, woli działać bez planu, a jego bronie przypominają barwne skiny z CS:GO. Mrukliwy Pearce nie pozbył się znanej fanom cyklu ponurości, a Wrencha nazywa „pajacem z DedSecu”.
Postacie różnią się też zestawem broni i umiejętności specjalnych, przy czym najbardziej wyróżnia się gadżet Aidena o nazwie Crash Systemu, który działa nieco jak Blackout z „jedynki", hakując wszystkie urządzenia w dość sporym promieniu, tym samym wywołując chaos. Grając Pearcem, możemy też podczas przeładowania nacisnąć przycisk jeszcze raz, by tymczasowo wzmocnić zadawane obrażenia. Z kolei Wrench może na życzenie przyzwać drona przemysłowego i uderzyć w ziemię elektrycznym młotem, hakując wszystko w pobliżu.
Cieszą drobne smaczki pokroju znanych fanom serii strojów - szczególnie prochowca, czapki z daszkiem i chusty Aidena - czy faktu, że jeżeli Pearce nie biegnie, po krótkiej chwili wkłada dłonie do kieszeni kurtki, tak jak w pierwszym Watch Dogs.
Umiejętności postaci przydają się między innymi w walce z robotami, czyli nowym rodzajem przeciwników, który wprowadza dodatek. Machiny są potężne i należy najpierw je przegrzać - czy to elektryczną bronią, czy hakowaniem - a następnie celować w odsłoniętą baterię na plecach, by finalnie wykonać wykończenie. Potrafią napsuć krwi i skutecznie podnieść tętno, szczególnie kiedy toczymy bój nie tylko z nimi, ale jednocześnie „standardowymi" wrogami, czyli ludźmi.
Dodatek jest całkiem długi - czas potrzebny do ukończenia szacujemy na ok. 10-15 godzin - dlatego tym bardziej szkoda, że misji, które wyróżniłyby przygodę od podstawowego Watch Dogs Legion, jest zaledwie kilka. Ponownie wkraczamy na zastrzeżone tereny, neutralizujemy wrogów, instalujemy wrogie oprogramowanie i przeciskamy się pająkobotem przez systemy wentylacyjne. Nie licząc jednego, mocno fabularyzowanego i wyróżniającego się przypadku, zadania w Bloodline zdecydowanie nie zapadają w pamięć.
Misje podzielono na główne i poboczne, przy czym te drugie to wykonywane dla członków londyńskiego ruchu oporu przysługi, za które otrzymujemy ulepszenia postaci czy nowe wyposażenie, więc nie zabrakło systemu rozwoju bohaterów. Zdecydowanie warto podejmować się aktywności pobocznych, bo bez dodatkowych zdolności zadania fabularne będą mocno utrudnione. Zresztą, nie można zdecydować się wyłącznie na wątek główny - przynajmniej w jednym momencie historia „zatrzymuje się", czekając, aż zrealizujemy dodatkowe cele.
Jak na ironię losu, brak elementu, który czynił Legion unikalnym na tle konkurencji, czyli możliwość wcielenia się w dowolnego mieszkańca miasta, tworzy z Bloodline niezwykle ciekawą alternatywę podstawowej gry. Pospolitość misji daje się mocno we znaki, ale dodatek jest warty uwagi i w interesujący sposób kontynuuje wątki z pierwszej części serii.