Alienation - Recenzja
Kosmiczna zabawa.
Alienation to idealne rozwinięcie formuły strzelanki Dead Nation, doprawione wciągającym systemem zdobywania kolejnych przedmiotów niczym w grach w stylu Diablo lub Borderlands. Fabuła traktująca o wyzwalaniu Ziemi spod jarzma okupantów z innej planety to tylko tło efektownych porachunków z przeciwnikiem.
Strzelanie to absolutna podstawa rozgrywki. Przemierzamy kolejne lokacje, obserwując bohatera z lotu ptaka, rozprawiając się z zastępami zróżnicowanych kosmitów. W boju używamy karabinów maszynowych, strzelb, rewolwerów, minigunów i innych śmiercionośnych zabawek - nosimy przy sobie maksymalnie trzy rodzaje broni.
Są też dodatkowe gadżety. Może to być granat, mina albo nawet śmiercionośny bumerang energetyczny. Wszystkie możemy wzmacniać znajdowanymi w trakcie misji ulepszeniami, zwiększającymi zasięg lub obrażenia.
Gra jest wymagająca, jeżeli nie jesteśmy ostrożni. Niezbędne jest szybkie opanowanie umiejętności dokładnego przeładowania - na wzór rozwiązania z Gears of War. Nie można też beztrosko używać zdolności, gdyż na ponowne ich aktywowanie trzeba później poczekać.
Każdy etap to porządny zastrzyk adrenaliny. Przeciwnicy rzucają się na nas niemal od samego początku. Zawartość map jest po części generowana losowo, co wpływa na pewien stopień nieprzewidywalności.
Biegniemy do wskazanego celu - to zawsze biała ikonka na mapie, którą oznaczono komputer do zhakowania lub obiekt do zeskanowania - i strzelamy do mutantów czy innych stworów. Wszystko idzie w miarę gładko, ale nagle pojawia się grupa cięższych do zgryzienia wrogów. Jakby tego było mało, tych słabszych zaczyna przybywać, przybiegają z każdego kierunku. Przeładowujemy karabin i zaciskamy zęby, zaczyna się zabawa.
Umiejętne wykorzystanie otoczenia jest ważne, można bowiem biegać między obiektami, pozostawać w ruchu „ciągnąc” za sobą przeciwników i strzelać do nich po drodze. Niezastąpione są specjalne zdolności - każda z trzech klas to zupełnie różne talenty. Może to być przyzwanie nalotu albo chmura trującego gazu, którą bohater zostawia za plecami czy obszarowe leczenie.
Otoczenie to także wraki pojazdów i inne elementy, które mogą wybuchnąć. To zarówno spora pomoc, ale też wielkie zagrożenie w chaotycznych potyczkach. Z czasem uczymy się jednak błyskawicznie dostrzegać potencjalne pułapki i wykorzystujemy je na własną korzyść.
Emocje nie słabną, a starcia nie przestają bawić. Poznajemy schematy zachowań konkretnych wrogów, wiemy do kogo strzelać w pierwszej kolejności. Po paru godzinach nabieramy takiej wprawy, że misje zamieniają się w istny maraton, nieprzerwany bieg, któremu towarzyszą wybuchy i padające trupy obcych.
Walka nie staje się monotonna, ponieważ cały czas musimy być mocno skupieni - żeby dobrze przeładować broń, zdążyć wybiec z pola rażenia eksplozji. Przygodę urozmaicają losowe potyczki z minibossami, których zdarza się spotkać na mapach.
Lokacje są zróżnicowane, a oprawa imponuje - szczególnie efekty cząsteczkowe. Kiedy aktywujemy zdolności, wybuchają samochody, pokonani kosmici wylatują bezwładnie w powietrze, obserwujemy piękny, kolorowy spektakl. Niestety, by uzyskać taką jakość, twórcy musieli postawić na 30 klatek na sekundę, co - nie da się ukryć - nie jest idealnym rozwiązaniem dla dynamicznej strzelanki.
Gra została stworzona z myślą o kooperacji, chociaż samotna rozgrywka wcale nie pozostawia negatywnych odczuć. Nadal jest przyjemnie, nawet jeżeli emocje są nieco mniejsze i nie możemy liczyć na wskrzeszenie, gdy zostaniemy wyeliminowani.
W misjach bierze udział maksymalnie czwórka graczy. Obcy lub znajomi mogą dołączyć do nas w każdym momencie, a my też - rozpoczynając zadanie - od razu możemy zdecydować się na wskoczenie do czyjejś gry. Niestety, zabrakło możliwości wspólnej zabawy przy jednej konsoli.
System kooperacji działa bez większych problemów, choć czasami da się zauważyć lekkie opóźnienia. Gdy strzelamy do przeciwnika, pasek zdrowia zmniejsza mu się chwilę później, niż powinien. Momentami zauważamy też „teleportujących się” z miejsca na miejsce sojuszników. Wszystko to nie przeszkadza jednak w dużym stopniu.
Po ukończeniu kilkugodzinnej kampanii czeka na nas mnóstwo kolejnych wyzwań - misje o wyższym poziomie trudności, a nawet inwazje, w których atakujemy innych graczy. Ten ostatni element nie jest jednak zbyt dobrze zbalansowany i nie sprawia szczególnej przyjemności.
Cały czas możemy też rozwijać postać, modyfikować zdolności, zdobywać coraz to lepsze uzbrojenie i zwiększać jego możliwości przy użyciu pozyskiwanych w trakcie rozgrywki zasobów. Zabawie właściwie nie ma końca, bo nieustannie będzie czekać na nas lepsza broń do znalezienia. Poza tym, zawsze pozostaje opcja rozpoczęcia kampanii od podstaw z wyborem innej klasy postaci.
Alienation to piękny i zabójczy spektakl. Rozgrywka sprawia tak dużą frajdę, że trudno oderwać się od ekranu. Szkoda, że twórcy nie mogli postawić na 60 klatek i zabrakło lokalnej kooperacji, ale i tak jest świetnie.