Aliens: Fireteam Elite - Recenzja: dla największych fanów
Dobra zabawa, lecz powtarzalna.
Uniwersum „Obcego” nie miało szczęścia w świecie gier - za wyjątkiem klasycznego Aliens vs Predator z 1999 roku czy horroru Alien Isolation, dostarczane produkcje prezentowały zmienną jakość i zazwyczaj dzieliły fanów. Aliens: Fireteam Elite nie wyrywa się z tego schematu. Tytuł oferuje przyjemną zabawę, ale nieustanna powtarzalność nie utrzymuje zainteresowania na dłużej.
Historia rozpoczyna się po wydarzeniach z trzeciej części kinowej trylogii. Jako załoga statku kosmicznego odbieramy wiadomość z prośbą o ratunek. Nasz zespół zmienia kurs i leci na pomoc, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób wkracza w sam środek piekła.
Fabuła nie przyciąga uwagi i nie jest specjalnie rozbudowana. Więcej czasu twórcy poświęcili na przedstawienie uniwersum poprzez rozmowy z bohaterami niezależnymi w trakcie pobytu na statku USS Endeavor. Co rozczarowujące, w trakcie dialogów z NPC, postacie nie ruszają ustami ani nie posiadają mimiki, choć dubbing jest obecny.
Aliens: Fireteam Elite to kooperacyjna strzelanka z perspektywy trzeciej osoby, w której przemierzamy kolejne lokacje, broniąc się przed setkami ksenomorfów. Rozgrywka najbardziej przypomina niedawno wydane polskie Outriders, choć bez wypadającego z wrogów lootu.
Gra składa się z czterech misji fabularnych. Każda podzielona jest na trzy etapy, które pełnią jednocześnie funkcję punktów kontrolnych. Co ważne, gra nie zapisuje postępów w trakcie zadania, więc każda porażka zmusza do podjęcia wyzwania od początku.
Przed rozpoczęciem misji wybieramy jedną z pięciu dostępnych klas postaci: strzelec, niszczyciel, medyk, technik oraz zwiadowca. Wszystkie z oferowanych profesji mają przypisany rodzaj broni oraz specjalne umiejętności, które pomogą w walce z obcymi lub wesprą zespół leczeniem czy ujawnieniem pozycji przeciwników.
Strzelanie jest poprawne. Każda broń daje odczuwalnie inne wrażenia, odrzut jest stosunkowo niewielki, co ułatwia celowanie. Jedyny istotny zarzut w kwestii mechaniki walki to dźwięk wystrzału, który brzmi znacznie ciszej niż dźwięk przeładowania. Zmiana magazynku jest aż nadto wyeksponowana. Podobny problem występuje w przypadku wybuchów, które są niesłyszalne w ferworze.
Największym grzechem Aliens: Fireteam jest jednak konstrukcja zadań, która są powtarzalne do bólu. Każdą z czterech misji zaprojektowano według tego samego schematu. Trafiamy do pomieszczenia, eliminując wszystkich przeciwników. Aktywujemy mechanizm, który przywołuje fale ksenomorfów. Zabijamy wszystkie stwory i drzwi do następnego pomieszczenia odblokowują się. I tak za każdym razem.
Twórcy w żaden sposób nie postarali się urozmaicić rozgrywki. Nie ma zagadek środowiskowych czy eksploracji, która przy korytarzowej konstrukcji lokacji nie ma racji bytu. Co więcej, w trakcie przechodzenia wszystkich czterech misji nie zawalczymy nawet z jednym bossem.
Kontrowersyjny wydaje się również system tzw. lootu, czyli zbierania ekwipunku, ponieważ akcesoria do broni otrzymujemy ze skrzyń znalezionych w trakcie wykonywania zadań, a broń nabędziemy wyłącznie od handlarza. Podczas zabijania przeciwników nie wypada żadna nagroda.
Istotną pomocą w walce są przedmioty jednorazowego użytku, jak wieżyczka automatyczna, mina czy dron. Użyte raz, znikają z ekwipunku. Nawet, gdy misja nie powiedzie się, wykorzystany ekwipunek nie zostanie przywrócony. Wymusza to rozważne używanie akcesoriów, szczególnie przy kolejnych próbach na wyższym poziomie trudności.
Wraz ze zdobywanym doświadczeniem odblokowujemy atuty, które modyfikują i ulepszają działanie broni oraz umiejętności. Każde wzmocnienie reprezentowane jest w formie kafelka. Aby aktywować ulepszenie, umieszczamy je na dedykowanej planszy. Z kolejnymi poziomami bohatera liczba pól dostępnych wzrasta, a co za tym idzie - nowe możliwości ułożenia tak, aby zmieścić jak najwięcej atutów.
Drugim i ostatnim trybem obok misji fabularnych jest horda, czyli obrona przed kolejnymi, coraz silniejszymi falami przeciwników. Ten rodzaj zabawy doskonale pasuje do rozgrywki, którą oferują twórcy i jednocześnie unika powtarzalnego schematu misji. Rosnący poziom trudności nie tylko przysparza wielu emocji, ale zwyczajnie jest najlepszą formą zabawy w Aliens: Fireteam Elite.
Warto podkreślić, że produkcja działa wyłącznie w trzyosobowej kooperacji. Jeśli zatem nie mamy akurat dostępnych do zabawy znajomych, a matchmaking nie dobierze innych graczy, system automatycznie wypełni puste miejsca bohaterami sterowanymi przez sztuczną inteligencję. Jednak z pomocą takich kompanów gra jest znacznie trudniejsza, dlatego lepiej unikać prywatnych sesji w pojedynkę.W testowanej wersji na Xbox Series X gra dział płynnie w 60 klatkach. Nie trafiliśmy na istotne błędy, które wpływałyby na odbiór produkcji.
Aliens: Fireteam Elite, pomimo wtórności i kilku nietrafionych decyzji, pozwala dobrze się bawić przy eksterminacji kolejnych fal ksenomorfów. Bez dalszych aktualizacji, trudno jednak wyobrazić sobie, by gra zdołała utrzymać zainteresowanie na dłużej. Na ten moment tytuł wyłącznie dla najgorliwszych fanów „Obcego”.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PC, PS4, PS5, Xbox One, Xbox Series - Premiera: 24 sierpnia 2021 - Wersja językowa: polska (napisy) - Rodzaj: strzelanka kooperacyjna - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: od 159 zł - Producent: Cold Iron Studios - Wydawca: Focus Home Interactive
Recenzja gry Aliens: Fireteam Elite została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.