Skip to main content

Amnesia: A Machine for Pigs - Recenzja

Konsekwencje miłości do maszyn.

By stworzyć świetną opowieść grozy, nie wystarczy ograniczyć do minimum źródeł światła i raczyć nas tajemniczymi dźwiękami. Amnesia: A Machine for Pigs to zaledwie przyzwoita, interaktywna historia o miłości człowieka do maszyn i niebezpieczeństwie, jakie ta miłość za sobą niesie.

Frictional Games, znane ze znakomitej serii Penumbra oraz pierwszej części Amnesii, tym razem postanowiło zaufać zewnętrznemu studiu i do stworzenia kontynuacji gry zatrudniło zespół The Chinese Room. Brytyjska firma znana jest głównie z modyfikacji do Half-Life 2 - Dear Esther.

Chyba największą bolączką A Machine for Pigs jest fakt, że historia opowiadana jest tylko poprzez odnajdywane notatki, nagrania głosowe i wewnętrzny monolog bohatera - Oswalda Mandusa. Kawałki papieru wypełnione są ciekawymi historiami i spostrzeżeniami, które gracz sam powinien ułożyć w całość. Znajdzie się tutaj dużo tajemniczości, zatracenia we własnych działaniach, a nawet psychologii i żalu do samego siebie.

Pierwsze minuty Amnesia: A Machine for PigsZobacz na YouTube

Odkrywanie wydarzeń, w których uczestniczył główny bohater jest naprawdę wciągające. Podane jest jednak w formie, która pozostawia wiele do życzenia w porównaniu do innych tytułów, koncentrujących się przede wszystkim na scenariuszu, a nie rozgrywce.

Taka jest właśnie druga część Amnesii. W dużej mierze przemierzamy po prostu kolejne lokacje, od czasu do czasu cofając się i sprawdzając, czy któreś drzwi - zamknięte do tej pory - tajemniczo się nie odblokowały. Aby jednak nie było zbyt nudno, trafiamy także na proste łamigłówki. Ich trudność została wyraźnie zmniejszona względem pierwowzoru, a i tam przecież nie angażowały do pracy wielu szarych komórek. Większość zagadek opiera się bardziej na spostrzegawczości gracza niż zdolności do analitycznego myślenia.

Spłyceniu uległy także inne, ważne dla pierwszej Amnesii elementy gry. Całkowicie zniknął poziom obłędu, który był wskaźnikiem psychicznej formy bohatera. Co dziwniejsze, nie został on zastąpiony niczym innym. Jedyne problemy, z jakimi boryka się Mandus, to okazjonalne zawroty głowy, nie mające żadnego wpływu na rozgrywkę. Nie ma więc potrzeby zamartwiania się stanem psychicznym bohatera. Podobnie jest z podręcznym oświetleniem.

„Spłyceniu uległy także inne, ważne dla pierwszej Amnesii elementy gry.”

Twórcy zbudowali interesujący nastrój grozy

Amnesia: Mroczny Obłęd przyzwyczaiła graczy do konieczności oszczędzania źródeł światła. Nie tylko ze względu na to, że przyciągało potwory, ale było także niezbędne w totalnych ciemnościach, które doprowadzały w krótkim czasie bohatera do tytułowego obłędu. W A Machine for Pigs podręczną, wiktoriańską „latarkę” zdobywamy bardzo szybko i nie musimy się przejmować potencjalnym brakiem źródła zasilania. Po prostu, ten problem zupełnie nie istnieje. Od czasu do czasu światło przygasa, zazwyczaj sygnalizując graczowi potrzebę tymczasowego zgaszenia, ze względu na bliskość przeciwników.

Amnesia: A Machine for Pigs nie rozczarowuje, jeżeli chodzi o klimat grozy. W porównaniu do poprzednika, bazuje jednak na diametralnie różnym podejściu do stopniowania wrażeń. Tutaj nie obawiamy się potworów, które są dość zwyczajne i nie budzące lęków, ale powoli odkrywanej historii i posępnych, industrialnych wnętrz wielkiego, przemysłowego kompleksu.

Twórcy zrezygnowali z klasycznych rozwiązań. Nie musimy uciekać przed przeciwnikami; wystarczy, że nie będziemy im wchodzić w drogę, gdyż istnieje niemal zerowe prawdopodobieństwo, że rzucą się za Mandusem w pościg. Wrogów spotykamy zresztą dość rzadko, a momentów, w których przestraszyłem się ich naprawdę mocno, było niewiele.

Tym razem nie musimy się martwić o źródło światła w ciemnych korytarzach

Gra nie prezentuje się dużo lepiej od Mrocznego Obłędu, a momentami jest wręcz mniej przejrzysta. Głównymi winowajcami takiego efektu są nałożone na obraz kolorowe filtry, a i nierzadko zbyt silne rozmycie świateł. Oprawę łatwiej docenić, skupiając się na walorach dźwiękowych, a dokładnie muzycznych. Kompozycje napisane na potrzeby gry skutecznie potęgują nastrój tajemniczości.

Specyficznego klimatu w grach nigdy za wiele, a w przypadku drugiej Amnesii wręcz za mało. Produkcja wystarcza na zaledwie cztery do pięciu godzin zabawy, a wprawny gracz rozwikła tajemnicę wielkiej rzeźni nawet szybciej.

Jeśli spojrzymy przez pryzmat pierwszej części Amnesii, gra nie spełnia pokładanych w niej nadziei. Brakuje znaczących rozwiązań z gatunku survival horroru, a także pomysłów, które doskonale sprawdziły się w Mrocznym Obłędzie. Gdy jednak spoglądam na A Machine for Pigs jak na odrębny tytuł, nie mogę nie docenić interesującej historii i intrygującego przesłania. Już tylko z tego względu warto zainteresować się tym projektem.

6 / 10

Zobacz także