Animacje SF to fenomen. Edgerunners i Arcane to dopiero początek
Dlaczego odnoszą sukces?
OPINIA | Animacje science fiction obecnie mają swój najlepszy czas. Gatunek cieszy się ogromną rzeszą fanów na całym świecie, ale na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, na czym polega ich fenomen. Nie są to przecież skierowane do dzieci bajki, z prostym morałem i banalną fabułą, ale poważna rozrywka dla dorosłych, opakowana w atrakcyjną szatę wizualną.
Trzeba oddać Netflixowi, że to właśnie na tej platformie, tak często posądzanej o produkcje kiepskiej jakości, pojawiły się najlepsze w ostatnim czasie filmy i seriale z tego gatunku. Wśród nich są przede wszystkim takie tytuły jak „Cyberpunk: Edgerunners”, „Uncle from Another World” i „Arcane” – listę można powiększyć jeszcze o kilka pozycji. Na przykład o rozrastający się świat mangi, którą reprezentuje „Spiggan”.
Są to najczęściej produkcje nagradzane, tak jak miało to miejsce w przypadku Cyberpunka, który w tym roku zwyciężył w plebiscycie Anime Awards zorganizowanym przez serwis Crunchyroll jako najlepsze anime roku. Pod tym względem Netflix (będąc współtwórcą albo streamując te animacje w swoim serwisie) wyraźnie odskakuje innym potentatom. Z czego to może wynikać? Przede wszystkim celem, który obrał sobie Netflix, było przyciągnięcie widzów o określonej grupie wiekowej i preferencjach. Tworząc produkcje na bazie gier, poszerzyli popularność serwisu wśród graczy.
Skoncentrowanie się na tej grupie docelowej sprawiło, że produkcje pokroju „Arcane” albo „Cyberpunk: Edgerunners” dostosowały się do sposobu odbierania wrażeń przez widza-gracza. Większość animacji science fiction zawiera elementy przypominające gry komputerowe, zwłaszcza jeśli chodzi o światotwórstwo, fabułę i sposób opowiadania historii, przypominającej plotline z gry. I chyba na tym też zasadza się sukces animacji sci-fi, w szczególności opierających się na grach komputerowych, że dzięki swojej interaktywności dopasowały się do preferencji graczy.
Myślę, że na sukces takich produkcji wpływa też to, że samego sukcesu w ogóle się nie spodziewano. Weźmy na przykład „Arcane”, które spotkało się z ogromnym zainteresowaniem, a twórcy zapytani o kolejne sezony serialu, szczerze odpowiedzieli, że jeszcze nie rozpoczęli prac, bo nie spodziewali się takiej popularności. To samo było w przypadku „Cyberpunk: Edgerunners”. Mało kto spodziewał się po serialu tak wysokiej jakości, a tymczasem produkcja studia Trigger i CD Projektu okazała się całkiem głęboką opowieścią ze świetną animacją i muzyką – w dodatku zawierającą różne smaczki dla fanów gry.
Według mnie za sukcesem tego rodzaju animacji stoi przede wszystkim umiejętne operowanie scenariuszem. We wszystkich najbardziej znanych produkcjach możemy odnaleźć potężny ładunek emocjonalny, który w połączeniu ze specyficznym, animowanym medium nadaje tym emocjom jeszcze większy wydźwięk.
Dość przypomnieć rozterki Davida z „Cyberpunka: Edgerunners”, rozbijające i przejmujące sceny z udziałem Jinx w „Arcane” albo celowo spowalniające fabułę relacje pomiędzy Milesem i Gwen z ostatniego „Spider-Mana” (to samo dotyczy „Spider-Man: Into the Spider-Verse”). Warto jeszcze dodać ciekawe, lecz mniej popularne seriale, takie jak choćby „Love, Death + Robots”, będący idealnym zestawem animowanych filmów krótkometrażowych, czy znakomity dramat „Entergalactic” z 2022 roku.
Wielką pułapką wysokobudżetowych filmów fabularnych albo seriali jest skupianie uwagi na kwestiach wizualnych, przykrywanie kiepskiego scenariusza wymyślnymi zabiegami z CGI zostało odłożone na drugi plan. Twórcy animacji potrafią umiejętnie łączyć te dwie ważne sfery – piękne animacje napędzają fabułę i odwrotnie, to fabuła wprowadza w ruch animacje.
I tu dochodzimy do najmocniejszych stron animacji science fiction, które odniosły niebywałe sukcesy. Mowa o szacie graficznej, opracowanej do perfekcji stronie wizualnej, pozwalającej na czerpanie przyjemności z oglądania. Najbardziej spodobało mi się pod tym względem „Arcane”, korzystające z pastelowej, nieco przyciemnionej palety barw. A z drugiej strony „Cyberpunk: Edgerunners”, gdzie cyberpunkowy, jaskrawy świat został pokazany rewelacyjnie i tym samym rozwinął sam gatunek.
Weźmy na przykład ostatniego „Spider-Mana”. Grafika jest po prostu piękna i to na mnóstwo sposobów. Ten film zostawił w tyle nie tylko wiele animacji adaptujących komiksy, ale przede wszystkim inne produkcje z uniwersum. Obejrzenie go w kinie, w dodatku w IMAX-ie, wiązało się nie tylko z doświadczeniem ciekawej, spójnej i wyważonej historii, ale było zmaksymalizowaną do granic możliwości ucztą sensoryczną.
Z kolei gdy po raz pierwszy oglądałem „Arcane”, pamiętam, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło perfekcyjne dopracowanie sfery audiowizualnej. Połączenie animacji i muzyki, skomponowanie ich ze sobą i zbudowanie takiego napięcia, które w filmach fabularnych należy do rzadkości, jest jedną z najlepszych stron takich animacji. W „Arcane” mogliśmy to zobaczyć na przykład w finałowej scenie z udziałem Jinx. Stylizowana na „Leauge of Legends” grafika i wyśmienite operowanie soundtrackami – tak niewiele wystarczy, aby wyraźnie podnieść jakość animacji.
Warto też się zastanowić nad przyszłością gatunku, który nawet w krótkim czasie może się zmienić szybciej niż w przypadku filmów fabularnych. Coraz częściej mówi się o wykorzystaniu sztucznej inteligencji do konstruowania animacji, podkładania głosu postaciom, pisania scenariuszy. Całkiem niedawne doniesienia pokazują, że takie zabiegi są już stopniowo wprowadzane.
Netflix stworzył krótkometrażową animację „The Dog & The Boy”, wykorzystując algorytm sztucznej inteligencji do stworzenia obrazów na drugim planie. Całość wygląda fenomenalnie, ale w napisach końcowych wymieniono – oprócz osób odpowiedzialnych za realizację projektu – sztuczną inteligencję. Z jednej strony możemy powiedzieć, że to nie stanowi dla nas problemu, bo efekt będzie taki sam albo nawet lepszy. Z drugiej strony, oczekujemy indywidualnego pomysłu na animację, którą grafik będzie dopracowywał do perfekcji.
Wiele wskazuje na to, że animacje z nurtu science fiction będą się stale rozwijały. Rzesza fanów ciągle się powiększa i może się okazać, że takie produkcje wchłoną częściowo wielkie uniwersa. Spodziewam się, że wkrótce powstanie znacznie więcej produkcji pokroju ostatniego „Spider-Mana". Myślę, że gatunek będzie rozwijał się także w stronę preferencji graczy, próbując przekładać fabułę gry na język animacji. W każdym razie dotychczas takie próby były ogromnym, choć niespodziewanym sukcesem.