Anomaly: Korea - Recenzja
Genialna perełka.
Anomaly: Korea to jeden z najlepszych tytułów dostępnych na urządzenia przenośne z Androidem i iOS-em. Szerokim łukiem omija problem sterowania - to właśnie na urządzeniach z ekranem dotykowym gra się najwygodniej. Przemyślana rozgrywka w świetnej oprawie audiowizualnej przynosi zaś masę przyjemności.
Kto by pomyślał - obcy najechali naszą planetę! Zielone ludki rozpanoszyły się w Korei i na złość ludzkości porozstawiały wszędzie bazy i bojowe wieżyczki. Naszym celem jest przedarcie się przez fortyfikacje wroga i zrównanie wszystkiego z ziemią.
W tym celu musimy skupić się na trzech rzeczach: planować trasę napadu, budować potrzebne jednostki, a następnie jedno i drugie na bieżąco korygować i ulepszać. To jednak nie wszystko; na planszy cały czas coś się dzieje. Trzeba zbierać i wykorzystywać umiejętności specjalne, jak i odpalać dodatkowe ataki w czasie rzeczywistym.
Do dyspozycji mamy cały wachlarz pojazdów - od mocnych jak skała czołgów, po wlokące się na samym końcu stawki jednostki budujące to, co im zlecimy. Ważna jest kolejność, w jakiej ustawimy ekipę. Umieszczając na froncie delikatny łazik, zagwarantujemy jedynie rychłą robotę okolicznym złomiarzom. Każdy może zbudować drużynę w pewnych ramach dowolności, a planowanie tego wszystkiego to kawał nielichej frajdy - szczególnie, gdy przemaszerujemy przez planszę niczym pochód pierwszomajowy, nie dając szans ufoludkom.
„Rozgrywka nie przeszła większych zmian od czasu Anomaly: Warzone Earth."
Rozgrywka nie przeszła większych zmian od czasu Anomaly: Warzone Earth, dlatego walkę w Korei można chyba nazwać bardziej paczką dodatkowych map niż zupełnie nową grą. Wyjątkowo w niczym to jednak nie przeszkadza, bo pośród dwunastu przygotowanych przez autorów misji, żadna nie wykorzystuje tego samego pomysłu dwa razy.
Czasem musimy się po prostu przebić na drugą stronę mapy. Innym razem trzeba najpierw zniszczyć generatory w określonym czasie lub odwrotnie - zapobiec wyburzeniu czegoś przez obcych. Nie zawsze sprawdza się odpalanie „na hura" całej artylerii, jaką mamy w zanadrzu, ponieważ paskudy potrafią wykorzystać niektóre rzeczy na swoją korzyść i, na przykład, odbudować fortyfikację. Przyda się głowa na karku.
Oczywiście, jest parę nowości. Przede wszystkim czołg Horangi, który po kilku zwykłych strzałach, pozwala graczowi własnoręcznie odpalić niszczycielski pocisk, rozwalający wieżyczkę prawie od razu. Po stronie nieprzyjaciół pojawił się natomiast wielki miotacz ognia.
Pod względem technicznym Anomaly: Korea jest praktycznie doskonałe i tytułowi bliżej do standardów konsolowych niż „gry na komórkę". Bardzo pozytywne wrażenie robią świetne udźwiękowienie i oprawa graficzna, którą nawet na małej konsolce - PlayStation Vita - można by uznać za niezwykle ładną. Duży plus za dodanie polskich napisów.
Przy tym wszystkim, produkcja idealne pasuje do „przenośnego" typu zabawy. Gdy nie spojrzymy na ekran przez 5 sekund, bo musimy na chwilę wstać w autobusie, prawdopodobnie nie stanie się tragedia. Nie wymaga też nieustannej, niesamowitej precyzji jak strzelanki czy platformówki, w których sterowanie na ekranach dotykowych nastręcza szczególnie dużo problemów.
Anomaly: Korea zarzucić można tylko dwie rzeczy: niewiele nowości w stosunku do pierwowzoru oraz nagły wzrost poziomu trudności w ostatniej misji. Przez sześć końcowych etapów nie można jednocześnie grać i parzyć kawy - to zrozumiałe. Ale to, co dzieje się w finałowym starciu, to sieczka najwyższej próby. Niewykluczone, że parę osób pogryzie telefon. Na szczęście, przed każdą planszą jest opcja zmiany poziomu trudności na łatwiejszy... lub trudniejszy, jeżeli ktoś szuka autentycznych wyzwań.
Dla prawdziwych twardzieli przygotowano osobny tryb - Sztuka Wojny. To kilka bardzo krótkich, ale diabelnie trudnych, specjalnie przygotowanych zadań, gdzie - aby myśleć o wygranej - żonglować jednostkami i umiejętnościami trzeba praktycznie nieustannie.
W każdym aspekcie gry widać, że Anomaly: Korea to tytuł dokładnie zaprojektowany pod kątem urządzeń przenośnych. Do maksimum wykorzystuje pierwotny pomysł z Warzone Earth, ale okazuje się być przy tym jeszcze lepszy niż oryginał. Genialna perełka.