Anthem - Recenzja
Podniebne i naziemne bitwy.
BioWare powraca i przedstawia grę, która nie zadowoli miłośników klasycznych tytułów studia - serii Mass Effect czy Dragon Age. Jeśli jednak zapomnimy na chwilę o rodowodzie, okaże się, że Anthem to zaskakująco dobrze zaprojektowana gra kooperacyjna, z bardzo dużym potencjałem na przyszłość, choć w chwili premiery zbyt powtarzalna.
Nie ma natomiast wątpliwości, że głównymi bohaterami Anthem są javeliny. To właśnie cztery bojowe pancerze wyróżniają grę i nic w tym dziwnego, bo to jedna z największych atrakcji. Tytułowi w momencie premiery brakuje jednak szlifów i zawartości.
Moment, w którym silniki odrzutowe podrywają bohatera z ziemi, to jedno z najprzyjemniejszych doświadczeń w grze. Sterowanie jest intuicyjne, nawet w przypadku rozgrywki na PC, a po kilkunastu minutach jesteśmy już w stanie podróżować bez nieprzyjemnych przystanków na drzewie albo skale.
Najważniejszym zadaniem javelinów jest jednak walka. Potyczki z wieloma przeciwnikami u boku kompanów z drużyny to kwintesencja Anthem i główne zajęcie, jakiego się podejmujemy. Choć bitwy na początku wydają się nieco dezorientujące, szybko przyzwyczajamy się do chaosu na polu walki.
Sposób, w jaki eliminujemy kolejnych przeciwników, zależy od wybranego javelina, a także - po części - od wyposażenia. Sztorm ma najsłabszy pancerz, ale potrafi długo unosić się nad ziemią, więc doskonale radzi sobie na dłuższych dystansach. Śmigacz to zupełne przeciwieństwo - szybki i zwinny javelin wykonuje potrójny skok w powietrzu, a także szybko atakuje wręcz.
Kolos to typowy tank, który przyjmuje najwięcej ciosów z całej drużyny, więc służy grupie jako tarcza. Jako jedyny ma też dostęp do ciężkich broni, jak miotacze ognia, wyrzutnie rakiet czy karabiny maszynowe. Jest jeszcze Łowca - uniwersalny żołnierz, który dobrze radzi sobie niemal w każdych warunkach.
W teorii możemy wyposażyć pancerz w dowolną broń, ale nie wszystkie kombinacje zdadzą egzamin na polu walki. Chociażby Sztorm, który nie przeżyje zbyt długo, jeżeli będzie musiał podejść do wroga, by unieszkodliwić go strzelbą. Pomimo ograniczeń, wpływamy na ataki specjalne, których używamy. Mogą to być granaty, ataki zamrażające, wyrzutnie rakiet, moździerze czy obszarowe ciosy ogniste - w zależności od egzopancerza.
Walka w Anthem nabiera rumieńców, kiedy gramy ze znajomymi. Wskazywanie kolejnych celów na czacie głosowym, wzajemne uzupełnianie słabości javelinów i zorganizowany atak - czyli cała kooperacja - to świetna zabawa. Gra zachęca do współpracy systemem kombo. Zasada działania jest prosta: specjalne ataki podzielono na „zapalniki” i „detonatory”. Gdy połączymy ciosy w odpowiedniej kolejności, wróg otrzyma znacznie większe obrażenia niż bez kombinacji.
Strzelanie w Anthem jest przyjemne i dynamiczne, ale potyczki są powtarzalne. Zdarzają się co prawda unikalni, potężni przeciwnicy (bossowie), ale przez znaczą większość misji eliminujemy tylko kilka rodzajów przeciwników. I to w bardzo dużej liczbie. Co prawda, wykonujemy też inne zadania, jak szukanie rozsianych po lokacji świecących punktów czy ratowanie uwięzionych cywilów, ale wszystko sprowadza się do zabijania dziesiątków oponentów.
Z tego względu nowa produkcja BioWare znakomicie spisuje się w charakterze niezobowiązującego relaksu - najlepiej w niewielkich dawkach i razem z przyjaciółmi, z którymi możemy rozmawiać niekoniecznie o tym, co akurat dzieje się na ekranie.
Na plus na pewno wypada poczucie ciągłego rozwoju bohatera. Anthem to tzw. loot shooter, a więc strzelanka, w której za kolejne zadania otrzymujemy dużo łupu. To najróżniejsze bronie, umiejętności czy surowce potrzebne do wytwarzania przedmiotów. Każdy element uzbrojenia określono klasą, a także - w przypadku broni palnych - szczegółowymi statystykami.
Liczba zbieranych podczas misji elementów uzbrojenia jest tak duża, że po każdym zadaniu znajdzie się przynajmniej jeden przedmiot w ekwipunku, który możemy zamienić na lepszą wersję. Dzięki temu zwiększa się też ogólna klasa naszego pancerza, również przedstawiona w formie liczbowej. Gwarantuje to poczucie ciągłego nabierania mocy i stawania się potężniejszym wojownikiem po każdej misji.
Zobacz: Anthem - poradnik i najlepsze porady
Fabuła nie odgrywa najistotniejszej roli w Anthem, zdominowana przez dynamiczną i efektowną rozgrywkę. Każde zadanie ma jednak zaplecze fabularne. Nigdy nie strzelamy do hordy wrogów bez celu. Raz poszukujemy naukowca, który zaginął, a innym razem wyruszamy w podróż, by unieszkodliwić anomalie. Wyjątkiem są wybrane zadania poboczne, np. proste kontrakty, w których np. eliminujemy zagrożenie, czające się na mieszkańców osady.
Pomiędzy misjami powracamy do Fortu Tarsis - osady, w której za grubymi murami mieszkańcy kryją się przed niebezpiecznym światem z zewnątrz. To w Tarsis handlujemy ekwipunkiem, kupujemy nowe przedmioty kosmetyczne, a także rozmawiamy z postaciami niezależnymi. Perspektywa zmienia się wtedy na widok z oczu bohatera.
Fort spełnia zaskakująco istotną rolę fabularną dla Anthem, bo właśnie tam rozgrywają się fragmenty niektórych misji. Przykładowo, zanim wyruszymy w podróż, musimy porozmawiać z konkretną postacią czy oglądamy krótką animację. Twórcy zaimplementowali nawet opcje dialogowe, ale nie mają one żadnego wpływu na przebieg fabuły, zmieniając nieco tylko wypowiedzi partnera rozmowy.
Główna oś fabularna koncentruje się na wojnie freelancerów z Dominium - wrogo nastawioną rasą, która chce przejąć władzę nad tytułowym Hymnem. To trudna do okiełznania moc, której właściciel panuje nad życiem i śmiercią.
Historię w Anthem poznajemy dzięki postaciom spotkanym w Forcie Tarsis, a także przerywnikom filmowym podczas kampanii fabularnej. Gracz może pogłębić swoją wiedzę o uniwersum, czytając liczne notatki znajdujące się w osadzie. To głównie w tych zapiskach, a nie rozmowach, widać kunszt BioWare do kreowania skomplikowanych i angażujących opowieści. Gdy zgłębimy się w indywidualne historie oraz niuanse związane ze znanymi postaciami, Anthem jawi się jako ciekawa gra fabularna, choć bez spektakularnej głębi.
Nie sposób nie wspomnieć o oprawie graficznej, która robi niesamowite wrażenie. Świat Anthem to połączenie klasycznej, baśniowej krainy fantasy oraz technologii - mieszanka, która teoretycznie nie ma racji bytu, ale w Anthem doskonale zdaje egzamin. Rozległe krajobrazy wypełniono górskimi pasmami, fantazyjną roślinnością czy jaskiniami, rozświetlonymi przez specyficzny gatunek grzybów.
Natomiast walka to symfonia kolorów, świateł, rozbłysków i wszelakich wybuchów. Szczególnie efektowne są ataki ostateczne, czyli najsilniejsze zdolności javelinów. Wszystko to sprawia, że to jeden z najbardziej imponujących wizualnie tytułów, dostępnych obecnie na rynku.
Na ten moment Anthem zadowoli przede wszystkim miłośników porządnej rozgrywki kooperacyjnej. Powtarzalność zadań sprawia, że - mimo świetnej walki oraz świeżości javelinów - po kilku godzinach nieprzerwanej gry do zabawy wkrada się nuda i jest to w chwili obecnej największa wada.
BioWare musi więc ciężko pracować, by przekonać sceptycznie nastawioną społeczność graczy, że to dopiero początek przygody, a Anthem wkrótce rozwinie skrzydła i w najbliższym czasie otrzyma wiele nowych misji, broni, przeciwników, a nawet lokacji. Warto dać szansę, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy wielbicielami loot shooterów.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PC, PS4, Xbox One - Premiera: 22 lutego 2019 - Wersja językowa: polska (napisy) - Rodzaj: akcja - Dystrybucja: pudełkowa, cyfrowa - Cena: od 199 zł (wersja PC), od 249 zł (wersja PS4 i Xbox One) - Producent: BioWare - Wydawca: Electronic Arts - Wydawca PL: Electronic Arts
Recenzja Anthem została przygotowana na podstawie egzemplarza PC dostarczonego nieodpłatnie przez firmę Electronic Arts.