Valhalla Hills - Recenzja
Udany następca Settlersów.
Valhalla Hills to strategia ekonomiczna stworzona na wzór serii Settlers i Cultures. Zarządzamy niewielką liczbą osadników, a wznosząc kolejne chatki, rozwijamy miasteczko. Wszystko to wedle prostej zasady wzajemnych zależności.
Żeby konstruować budynki potrzebujemy drwala. By mógł pracować, potrzeba drzew do wycięcia w pobliżu jego domu, więc wznosimy również chatę leśnika. Ten z kolei zasadza młode drzewka. Obaj muszą jeść, więc niezbędne będzie zatrudnienie rybaka bądź myśliwego.
Tworząc łańcuszek takich połączeń powoli poznajemy nieskomplikowaną mechanikę gry. Tak jak w kultowych Settlersach, naszym zadaniem jest stworzenie dobrze prosperującej osady. Kluczem do tego jest wytwarzanie surowców i transportowanie ich po ściśle określonych przez nas ścieżkach.
Drogi łączą budynki zwiększając prędkość przemieszczania dóbr. Z czasem, gdy ścieżka jest częściej uczęszczana, staje się szersza, albo zostaje wybrukowana. Dróżki są kluczowe dla ekonomii miasta. Bezsensowne poprowadzenie ścieżek może sparaliżować osadę. Zamiast skrócić, wydłuży transport towarów.
W odróżnieniu od Settlersów, w Valhalla Hills nie mamy wpływu na liczbę „tragarzy”. Są przypisywani do większości budynków, a nie dróg. Póki co spisuje się to jednak gorzej niż podzielenie tras na odcinki za pomocą chorągiewek.
Bywa, że z nieznanych powodów dobra nie są przenoszone z miejsca na miejsce i tylko kurier - to jednostka specjalna, inna niż tragarz - może udrożnić zator, przenosząc towary do oddalonego magazynu.
Transport, choć tak istotny, zdecydowanie wymaga jeszcze usprawnienia. Być może spowodowane jest to niedopracowaną sztuczną inteligencją naszych podopiecznych i aspekt ten ulegnie w przyszłości poprawie.
Poza dowolną zabawą na generowanej mapie, gra posiada krótką kampanię fabularną - to zaledwie kilka misji. Ukończenie każdej, po dotarciu do portalu i pokonaniu jego obrońców, udostępnia nowe budynki i opcje rozgrywki.
Na początku każdego zadania mamy pod opieką garstkę wygłodniałych Wikingów, chcących powrócić do Valhalli - legendarnej krainy szczęścia, z której zostali wyrzuceni przez Odyna. Mogą tego dokonać jedynie zdobywając wspomniany portal, który przenosi ich do kolejnych lokacji.
Nieskomplikowana historia jest jedynie tłem dla losowo generowanych plansz. To one stanowią główną atrakcję - naszą piaskownicę nieskrępowanej zabawy.
Sama rozgrywka nie jest zbyt trudna, o ile zapewnimy stały napływ odpowiednich surowców. Nieco komplikuje się wtedy, gdy natkniemy się na pierwszych przeciwników. Mogą to być lodowe golemy, kościotrupy czy najzwyklejsze dzikie zwierzęta. Wtedy musimy się bronić, szkoląc wojowników.
Potyczki potraktowano jednak nieco po macoszemu. Przede wszystkim w Valhalla Hills brakuje innych nacji, które rozbudowując swoje włości, stanowiłyby dla nas naturalną konkurencję w dostępie do surowców.
Poza tym, nasi podopieczni odczuwają głód i zmęczenie, ale nie jest to zbyt groźne. Rzeczywiście, gdy nie zapewnimy pożywienia, ich wydajność spada lub w skrajnych przypadkach przerywają pracę, co paraliżuje miasto. Niemniej nie zdarzyło się, by wzorem Banished, zmarli z wycieńczenia lub braku jedzenia.
Wprowadzenie do rozgrywki wrogich nacji oraz rozbudowanie potrzeb osadników wydaje się być dobrym pomysłem na kolejne aktualizacje. Trzeba przyznać, że autorzy wsłuchują się w głosy fanów, w kolejnych łatkach udostępniając nowe budynki, o które prosi społeczność.
Od strony wizualnej Valhalla Hills prezentuje się wprost świetnie. Grę stworzono używając Unreal Engine 4, co widać już od pierwszego uruchomienia. Piękna, kolorowa i bardzo plastyczna grafika zachwyca i przyciąga do ekranu.
Valhalla Hills to perełka w swoim gatunku, mimo nielicznych wad i nieco zbyt niskiego poziomu trudności, warta jest zakupu już dziś. Rozbudowa osad sprawia mnóstwo frajdy, przypominając najlepsze czasy Settlersów, stając się godnym następcą tej uznanej serii.