Assassin's Creed 3: Tyrania króla Waszyngtona - Epizod 2 - Recenzja
Ciąg dalszy nastąpił.
W pierwszym odcinku dodatku „Tyrania Króla Waszyngtona” przemierzaliśmy dzikie tereny Pogranicza jako Ratonhnhaké:ton. W niewyjaśnionych okolicznościach, Jerzy Waszyngton nie został prezydentem USA, lecz bezwzględnym tyranem. Naszym zadaniem było wyśledzić Putnama i Arnolda - podwładnych tytułowego złego króla. Od konającego Arnolda dowiedzieliśmy się, że powinniśmy udać się do Bostonu oraz odszukać Benjamina Franklina. Niestety, wciąż żyjący Puntam zaskoczył nas atakiem od tyłu, a następnie pojmał i umieścił w więzieniu. Bostońskim więzieniu. To się nazywa szczęście w nieszczęściu.
Drugi epizod rozpoczyna się od filmu przypominającego dotychczasowe wydarzenia - dobre rozwiązanie, przez miesiąc można było zapomnieć to i owo. Gdy już zaczniemy grę, pierwszym zadaniem będzie ucieczka ze wspomnianego więzienia. Następnie spróbujemy dopaść Putnama i współpracować z Franklinem.
Największa zagadka - jakim cudem znajdujemy się w świecie, gdzie Waszyngton został królem - wciąż pozostaje bez rozwiązania. Tajemnica odkrywana jest bardzo powoli, dostajemy tylko dyskretne podpowiedzi, które nie składają się jeszcze na - mniej lub bardziej - logiczne wytłumaczenie. Trzeba jednak powiedzieć, że zarówno aktualne wydarzenia, tytułowe zdrady i inne zawirowania w Bostonie, jak i opętany złem Waszyngton trzymają w napięciu. Tyran znów pojawia się kilkukrotnie w tle; kreacja na „głównego złego” jest świetna. Do tego koniec odcinka zwiastuje, że finał odbędzie się w miejscu naprawdę niezwykłym.
„Akcja tym razem rozgrywa się niestety tylko i wyłącznie w Bostonie, jednym z dwóch miast Assassin's Creed 3.”
Akcja tym razem rozgrywa się niestety tylko i wyłącznie w Bostonie, jednym z dwóch miast Assassin's Creed 3. Nie zachwyca ono tak, jak Wenecja czy Florencja z poprzednich odsłon - nie od dziś wiadomo, że największą siłą „trójki” są zielone tereny Pogranicza. Na wypełnienie czeka szereg misji, które jednak nie dość, że nie zabierają nas do nowych miejsc, to jeszcze same w sobie nie mają nic wyjątkowego. To dobrze znany, asasynowy standard - śledź, ukradnij, zabij po cichu lub poślij do piachu cały tabun wrogów naraz. Deweloperzy z Ubisoftu do znudzenia wałkują te same pomysły od kilku lat, ale tym razem, zamiast narzekać, trzeba zwrócić uwagę na powiew świeżości, jaki mimo wszystko wprowadziła do rozgrywki kolejna nadprzyrodzona umiejętność - Moc Orła.
Mieliśmy już Moc Wilka, czyli czasową niewidzialność. Nowa sztuczka pozwala... latać! Jeżeli ktoś w tej chwili chwycił się za głowę, spieszę z wyjaśnieniem i uspokajam - działa to rewelacyjnie. Na ekranie cały czas widzimy znacznik, który „przyczepia się” do różnych elementów otoczenia. Wciskając przycisk, w dowolnym momencie możemy zamienić się w ptaka i szybko podlecieć do wskazanego punktu. Trik można wykorzystać kilka razy z rzędu - stajemy się szybcy i nieuchwytni. A gdy do repertuaru równocześnie włączymy umiejętność znikania, czujemy się już zupełnie jak polujący Predator. Przeciwnicy są bez szans? Na całe ich szczęście, moce działają tylko przez krótki czas, po czym muszą się z powrotem naładować.
Gdy pierwszy raz usłyszałem, że w „Tyranii króla Waszyngtona” będziemy mieć do czynienia z takimi cudami, byłem nastawiony sceptycznie. Teraz można bez wahania stwierdzić, że możliwość zabawy mocami jest w zasadzie głównym powodem, dla którego warto tym DLC się zainteresować. W trzecim i ostatnim epizodzie bohater zyska Moc Niedźwiedzia i zarazem nadludzką siłę - nie mogę się doczekać, aby sprawdzić Connora-Herkulesa w akcji. Oczywiście, gra robi się prostsza, co zapewne nie ucieszy graczy odprawiających czarne msze przy Dark Souls, ale ja bawiłem się świetnie.
Ukończenie dodatku zajmie około 2 i pół godziny. Wybranie jako miejsca akcji Bostonu i kolejne misje z przydrożnego punktu ksero rozczarowują, ale niezła fabuła i fantastyczne moce zachęcają, aby poświęcić Assassin's Creed 3 jeszcze trochę uwagi. Trzymamy kciuki, aby rozwiązanie zagadki złego Waszyngtona w epizodzie trzecim nie okazało się banalne. Póki co, wciąż nie było ani jednej wzmianki o ciągniętym przez lata na siłę wątku czasów teraźniejszych i Desmondzie, więc jest szansa.
Zobacz także: Assassin's Creed 3 - Poradnik