Assassin's Creed 3: Tyrania króla Waszyngtona - Epizod 1 - Recenzja
Przełamanie złej passy.
Poza niezłym dodatkiem „Porwanie Da Vinciego” do Assassin's Creed: Brotherhood, jakiekolwiek próby rozszerzania kampanii dla jednego gracza kończyły się w serii tragicznie. Krótkie, wtórne, absolutnie nic nie wnoszące DLC zawsze stało w kontraście z samymi grami, które były obszerne, długie i co najmniej dobre.
Wraz z trzecią częścią sagi Ubisoft postawił sobie za punkt honoru, by rozbudowywać produkt w sposób bardziej atrakcyjny. Do prac oddelegowany został nawet osobny zespół deweloperów. Efektem będą trzy epizody „Tyranii króla Waszyngtona” - alternatywnej historii rewolucji amerykańskiej, gdzie Waszyngton, zamiast budować demokrację, postanowił zaznać smaku władzy absolutnej.
„Wraz z trzecią częścią sagi Ubisoft postawił sobie za punkt honoru, by rozbudowywać produkt w sposób bardziej atrakcyjny.”
Zobacz także: Assassin's Creed 3 - Poradnik
Władca wszedł w posiadanie znanego miłośnikom serii, magicznego artefaktu - Jabłka Edenu. Tym samym zyskał moce, dzięki którym w pojedynkę może powalić nawet cały tabun wrogów. Waszyngton w alternatywnej rzeczywistości to udana kreacja - ciekawsza niż w kampanii fabularnej z podstawowej wersji gry. Wygląda na totalnego, bezlitosnego szaleńca, choć pojawia się tylko na chwilę.
Historia jest dość zaskakująca. Connor zostaje nagle obudzony przez… matkę, która przecież powinna nie żyć. Jest jedyną osobą, wiedzącą dokładnie to wszystko, co gracze, którzy ukończyli Assassin's Creed 3. Wszyscy wokół pukają się w czoło i uważają nas za wariata. Konstytucja, wolność? Nigdy o tym nie słyszeli.
W pierwszym odcinku działania naszego bohatera skupiają się na dorównaniu mocą i umiejętnościami Waszyngtonowi. W tym świecie Connor nigdy nie został asasynem. Nie ma stylowego kapturka, reprezentuje za to modę prosto z rodzinnej, indiańskiej wioski. Na szczęście, nie zapomniał jak używać asasyńskich ostrzy, choć w ekwipunku znajdą się dopiero po pewnym czasie. Rozbrajająca jest początkowa scena, gdy próbujemy użyć broni, ale okazuje się, że machamy gołymi rękoma.
Szybko jednak zdobędziemy odpowiednie narzędzia do walki, podobne do tych z głównej gry, ale to nie wystarczy, by stawić czoła diablo podobnemu wrogowi. Matka plemienia poleca więc wybrać się do pradawnego drzewa, by wypić tajemniczy napar. Szybki łyk, i Connor wciela się w Proroka z Crysisa - może na krótki czas stać się niewidzialny!
Skradanie się tuż pod nosem strażników to niewątpliwa frajda, ale to w zasadzie jedyna nowa umiejętność. Możemy jeszcze wezwać wilki, które chętnie uczynią sobie z przeciwnika przekąskę. Działanie jest jednak identyczne jak przywołanie asasynów z bractwa.
Brak nowości to w zasadzie największy problem dodatku. W istocie to bardzo dobre, bardziej rozbudowane, ale jednak - zadanie poboczne. Całość trwa dwie godziny, poruszamy się po znanych już terenach, a nasza misja nie mogła być bardziej typowa: skradaj się, zabij po cichu, śledź, walcz z grupą wrogów. Wszyscy dobrze to znamy.
Kilka miesięcy od premiery i niezliczona liczba poprawek nie pomogły, by wyeliminować z zabawy rozliczne błędy - bronie wiszące w powietrzu czy solidne spadki płynności animacji.
Pierwszy epizod „Tyranii króla Waszyngtona” jest jak cały Assassin's Creed 3. Fabuła zaciekawia, rozgrywka pozbawiona jest innowacji i nie udało się uniknąć problemów technicznych. Mimo to, udało się Ubisoftowi przełamać złą passę. To najlepszy dodatek do Assassin's Creed, ale na tle bardzo słabych DLC w tej serii nie było to trudnym zadaniem. Niedoścignionym wzorem rozszerzenia sprzedawanego w podobnej cenie pozostaje „Minerva's Den” do BioShocka 2.
Warto też sprawdzić, czy w podstawowej wersji trzeciej części nie zostały jakieś poboczne zadania, bo pełna gra oferuje wiele wspaniałych i rozbudowanych misji dodatkowych.
Kolejny odcinek w marcu. Miejmy nadzieję, że akcja rozkręci się, a zarysowana fabuła nie okaże przeciąganą na siłę, pełną luk w scenariuszu historią Desmonda. Odetchnijcie z ulgą - wątek czasów teraźniejszych został całkowicie pominięty. Na razie.