Assassin's Creed Syndicate wyciąga wnioski z błędów Unity - wrażenia
Ewolucja przemysłowa.
Ostatni pokaz Assassin's Creed Syndicate zorganizowano w prawdziwie „wiktoriańskich” warunkach, w elektrowni Wapping Power Station z potężną maszynerią w tle. Dyrektor kreatywny Marc-Alexis Côté mówił zgromadzonym o głównych bohaterach i wyborze Londynu na miejsce akcji, ale w głowie tkwiło inne pytanie - czy uda się tchnąć nowe życie w serię, której wizerunek nadszarpnęły problemy Assassin's Creed Unity?
Ubiegłoroczną odsłonę reklamowano zwrotem „tu zaczyna się nowa generacja”, ale ostatecznie otrzymaliśmy produkcję pełną błędów i niedociągnięć technicznych. Fani nie byli zadowoleni, a Ubisoft odpowiedział szeregiem łatek, które nie mogły jednak rozwiązać wszystkich problemów. Dość powiedzieć, że przyjemniej grało się w chyba Assassin's Creed Rogue, przeznaczone na starsze konsole. W ramach zadośćuczynienia udostępniono nawet darmowy dodatek, ale na marce pozostała skaza.
Syndicate czeka więc trudne zadanie odbudowania straconego zaufania. Kłopoty Unity były na tyle pożyteczne, że pozwoliły deweloperom zebrać mnóstwo danych i opinii na temat oczekiwanych zmian i poprawek. Bazując na udostępnionych nam etapach, wygląda na to, że się udało, przynajmniej w pewnym stopniu. Widać wyraźnie, że Syndicate to kolejna odsłona dobrze znanej serii, ale dodatkowy rok pracy nad silnikiem przekłada się na dużo bardziej stabilną rozgrywkę. Graliśmy we wczesną wersję, a już teraz nie natknęliśmy się na większe problemy.
Tłumy Londynu są mniejsze niż podczas rewolucji w Paryżu, co raczej pasuje do epoki. Zwolniono tym samym moce przerobowe, potrzebne do napędzenia konnych zaprzęgów, czyli jednej z większych nowości w tej odsłonie. Te dostępne są w różnych wersjach, mogą być kradzione i służą także za platformę do walki wręcz. Kolejna innowacja to linka z hakiem w stylu Batmana, udostępniająca nowe opcje przemieszczania się i wspinania na wysokie budowle.
Znacznie zmniejszono również liczbę wnętrz, które odwiedzimy. Nadal wejdziemy do środka charakterystycznych budynków, także podczas misji, ale w Unity pełno było przeróżnych sklepików, domów, kawiarni i pubów, których teraz nie ma. Budynki są prostsze i regularnie rozmieszczone, co bez wątpienia także wpływa na wydajność gry.
- To połączenie kreatywnych i technicznych powodów - tłumaczy taką decyzję Marc-Alexis Côté. - Chcieliśmy skupić się na największych, bardziej szczegółowych wnętrzach w ważnych miejscach. Tempo poruszania się jest w Assassin's Creed tak szybkie, że ciasne wnętrza nie są satysfakcjonujące.
- Uznaliśmy, że standardowe wnętrza rozmieszczone w mieście nie są ważne dla naszej wizji - dodaje. - To dobry kompromis, ponieważ jednocześnie udaje się poprawić wydajność i zadbać o odpowiednią liczbę klatek na sekundę.
Powracają inne opcje, których zabrakło w Unity: podnoszenie, rzucanie i chowanie ciał czy gwizdanie. Zdecydowano się również na rezygnację z mobilnej aplikacji towarzyszącej, która też nie podobała się graczom.
Tegoroczne Assassin's Creed to także pierwsza odsłona od czasów AC2 bez żadnego komponentu sieciowego. Unity oferowało kooperację dla czterech osób, choć pozostanie w ukryciu wymagało współpracy, o którą trudno z przygodnie poznanymi osobami. Pomysł był ciekawy, ale fani raczej nie będą tęsknić. Usunięto też integrację z aplikacją Assassin's Creed: Initiates.
Rezygnacja z tych elementów dała Ubisoft Quebec więcej czasu na zajęcie się aspektami, o które pytali zagorzali miłośnicy cyklu. Mowa między innymi o sekcjach w czasach współczesnych, potraktowanych w Unity nieco po macoszemu. Côté nie chciał wdawać się w szczegóły, ale szybkie spojrzenie na wbudowaną encyklopedię ujawnia powrót kilku dobrze znanych twarzy. Syndicate odcięło się pod tym względem od poprzednich odsłon, ale tym razem wydaje się, że Ubisoft powraca do opowiadania ogólnej, współczesnej opowieści, równolegle z wydarzeniami w Animusie.
Poprawiło się samo prowadzenie fabuły. Opowieść o miłości i zemście w Unity była raczej mało przekonująca, ale w Syndicate wracamy do bardziej lżejszych, zawadiackich nastrojów z dokuczającym sobie rodzeństwem w rolach głównych. Cel jest prosty: odbicie Londynu z rąk templariuszy i obalenie Wielkiego Mistrza zakonu. Przeciwnika poznajemy w pierwszym przerywniku, a wraz z kolejnymi misjami jesteśmy coraz bliżej, eliminując jego podwładnych. Jak w Assassin's Creed 2 - co jest komplementem.
Pomaga nam grupa sprzymierzeńców, wśród których powoli budujemy reputację. To nowa mechanika, pozwalająca odblokować lepsze wyposażenie wraz z upływem czasu. Ekwipunek został uproszczony względem Unity (strój nie jest już podzielony na części składowe, jak spodnie, nakrycie głowy i pas).
Trudno jest wymienić choć jedną charakterystyczną postać niezależną z poprzedniej odsłony, co twórcy także chcą poprawić. W obsadzie pojawia się więc asasyn Henry Green z Indii, czyli przywódca niedobitków Bractwa w Londynie. Naszą kryjówkę - ciągle poruszający się pociąg - wkrótce wypełnią i inne znane osobistości. Spotykamy Dickensa, Charlesa Darwina, Florence Nightingale, Karla Marksa, Alexandera Grahama Bella, inspektora Fredericka Abberline, a nawet samą królową Wiktorię.
Inna ważna zmiana to możliwość przełączania się pomiędzy dwójką bohaterów, dysponujących własnym zestawem umiejętności. Jacob stawia na brutalną siłę, a Evie przemówi do graczy preferujących skradanie. W kolejowej kryjówce czekają drzewka talentów do odblokowania, a cały Londyn pełen jest kapitalistów, których trzeba wyzwolić od majątków. Standardowy konflikt templariuszy i asasynów pasuje do wiktoriańskiej stolicy zaskakująco dobrze: osłabione Bractwo czerpie z wyrzutków społeczeństwa, walcząc ze złymi zarządcami fabryk i manufaktur.
- Wzięliśmy sobie do serca opinie - kończy Côté. - Usłyszeliśmy głosy fanów i robimy wszystko, by odbudować dobry wizerunek. Chcemy stworzyć grę, która ucieszy miłośników Assassin's Creed. Wszyscy powinni bawić się dobrze w dniu premiery.
Assassin's Creed Syndicate debiutuje 23 października, także na Xbox One. Wersja PC ukaże się nieco później, w listopadzie.