Skip to main content

Assassin's Creed Unity: Dead Kings DLC - Recenzja

Lara Croft w kapturze.

Pierwszy dodatek fabularny do Assassin's Creed: Unity wprowadza kilka nowinek urozmaicających zabawę oraz zupełnie nowe lokacje. Niedaleko jednak pada ciało od zabójcy - szybko okazuje się, że Dead Kings to bardziej rozwinięcie wcześniej poznanej historii niż zupełnie inny zestaw przygód.

Po wydarzeniach z podstawowej gry, Arno Dorian planuje wyjazd z pokiereszowanego rewolucją Paryża do Egiptu. Po drodze trafia do małego miasteczka Franciade (współcześnie Saint-Denise), w nadziei na uzyskanie pomocy od poznanego wcześniej Markiza de Sade.

Arystokrata oferuje transport w zamian za odnalezienie pewnego manuskryptu, który został ukryty w królewskim grobowcu niedaleko miasteczka. Oczywiście proste zadania mają tendencje do mocnych komplikacji.

W ciemnych zaułkach katakumb bohater natrafia na grupę najemnych zbirów, którzy z pewnego źródła dowiedzieli się o wielkim skarbie ukrytym w owianym złą sławą miejscu pochówku. Arno postanawia pokrzyżować plany rabusiów, podejrzewając, że skarb może okazać się niebezpiecznym artefakt.

Zobacz na YouTube

Historia nie należy do wyjątkowo intrygujących. Brakuje w niej wyraźnych postaci, a w kilku momentach scenariusz traci tempo. Dorzucono niepotrzebne zwroty akcji bez fabularnych konsekwencji, próbując w ten sposób zainteresować odbiorcę. Główny wątek składa się jednak tylko z sześciu misji, które można ukończyć w trzy godziny.

Odkrywanie całej zawartości, jak przystało na otwarty świat Assassin's Creed, może zająć dwa razy tyle. Występują tutaj wszystkie poznane w Paryżu aktywności - dodatkowe zadania poboczne, szereg „znajdziek” i skrzyń do otwarcia, ukryte zagadki i punkty widokowe.

Małe miasteczko, podobnie jak Paryż, jest pięknie zaprojektowane i daje poczucie autentyczności.

Małe miasteczko, podobnie jak Paryż, jest pięknie zaprojektowane i daje poczucie autentyczności. Ludzie krążą po ulicach, kłócą się, biją, handlują i opatrują rannych. Gęsta, złowroga mgła spowija uliczki, a zachmurzone niebo wywołuje dodatkowe uczucie niepokoju.

Dachy, wnętrza mieszkań i ulice Franciade to jednak nie wszystko, co zwiedzamy. Arno, niczym Lara Croft lub Indiana Jones, najciekawsze przygody miewa głęboko pod ziemią. Katakumby i sekretne grobowce pełne są zagadek i skomplikowanych mechanizmów, których działanie musimy rozgryźć, by kontynuować fabułę.

Czasami bez lampy łatwiej - wtedy nie widać stada tłustych szczurów pod nogami

Ciekawym dodatkiem pomocnym w eksplorowaniu ciemnych zakamarków podziemi jest lampa olejowa. Nie tylko rozświetla drogę, ale też odstrasza robactwo i szczury, które w licznych gromadach potrafią nadgryźć biednego asasyna lub ograniczyć wspinaczkę, obłażąc ściany. Widok pędzącego tabunu szczurów robi wrażenie.

Oczywiście nie brakuje też przeciwników. Gang rabusiów atakuje w znacznej liczbie - w Paryżu trudno było o tak liczne grupy oponentów w jednym momencie. Trudno ujść z życiem w otwartej potyczce, warto więc przekradać się, gdy to tylko możliwe.

Wtedy jednak nie byłoby możliwości sprawdzenia nowinek mechaniki i ekwipunku. Wyraźniejszy jest podział na hierarchię w bandyckich grupach. Do gromady rzezimieszków przyporządkowany jest dowódca - zamiast eliminować każdego, wystarczy zabić lidera, by reszta rozpierzchła się w panice.

Nowinką w ekwipunku jest natomiast strzelba gilotynowa. To ciekawa hybryda garłacza, granatnika i ciężkiego topora - doskonała broń zarówno na dystans, jak i walkę z bliska. Pociski o dużej sile rażenia zdolne są powalić grupkę bandytów, a każdy śmiałek może dodatkowo przyjąć kilka ciosów ciężkim ostrzem na końcu lufy.

Toporek do rąbania drzewek

Eksperymentowanie z nowymi elementami popłaca, zwłaszcza gdy zaczniemy łączyć je ze sprawdzonymi rozwiązaniami z podstawowej wersji gry. Nie ma nic bardziej widowiskowego niż moment, gdy w walce z tuzinem uzbrojonych mężczyzn używamy bomby dymnej, by szybko zabić przywódcę i patrzeć, jak po opadnięciu pyłu pozostali uciekają przed nami w popłochu. Arno sieje postrach - jest jak urzeczywistnienie klątwy grobowca.

Z nową zawartością nie znikają jednak stare bolączki. Momentami wyraźnie spada płynność rozgrywki, czasami w katakumbach bohater nie do końca skacze tam gdzie byśmy chcieli, a dźwięk potrafi się kompletnie uciąć. Zdarzyło mi się również dwa razy utknąć w misji, gdyż moja postać odmawiała chęci współpracy i nie reagowała na komendy kontrolera. Końcową potyczkę musiałem uruchamiać ponownie, ponieważ czarny charakter nigdy nie pojawił się na scenie i w nadziei na odnalezienie go biegałem po pustej przestrzeni.

Niewątpliwym atutem przemawiającym za sprawdzeniem nowej przygody Arno jest fakt, że DLC dostępne jest za darmo dla każdego posiadacza podstawowej wersji gry. W Dead Kings nie ma nic odkrywczego - jeśli jednak podobało nam się Unity, otrzymujemy bez wątpienia kawałek przyjemnej przygody.

8 / 10

Zobacz także