Assassin's Creed: Unity wraca do korzeni
Punkt na mapie dalszego rozwoju serii.
Pamiętacie pierwsze Assassin's Creed? Skąpane w słońcu Masyaf, nieco niesympatyczny Altair i objawienie, że jesteśmy w rzeczywistości barmanem o imieniu Desmond? Siedem lat i niezliczone kontynuacje później - chyba nadszedł idealny czas na przypomnienie sobie skromnych początków tej ogromnej serii. A wszystko wskazuje na to, że taki powrót zaserwuje nam w dużej mierze Assassin's Creed: Unity.
Gra promowana jest jako swoisty restart serii, bez bagażu w postaci rozbudowanego tła fabularnego, stanowiącego tylko utrudnienie dla początkujących. Nie znamy historii z poprzednich odsłon? Twórcy zapewniają, że nie ma problemu. Nie można też zapominać o najważniejszych zmianach w mechanice rozgrywki, czyli o kooperacji dla czterech graczy oraz zmodyfikowanym systemie parkouru.
Unity stawia też na bardziej otwarte podejście do zabójstw oraz na śledzenie i identyfikację najważniejszych celów w kampanii fabularnej, co ponownie przypomina początki serii. Po kilku latach spędzonych na okrętach Aquila i Kawka, wracamy teraz na suchy ląd, co w połączeniu z jednym tylko miastem może wydawać się krokiem wstecz. Ale te zmiany formuły to świadome decyzje Ubisoftu, próba wrócenia na ścieżkę z przeszłości: otwarty świat ze skradaniem w tłumach, płynne przemieszczanie się i zajmująca walka.
- To zawsze był nasz cel w przypadku Unity, a prace zaczęliśmy jeszcze przed powstaniem Black Flag - przyznaje dyrektor kreatywny Alex Amancio w rozmowie z Eurogamerem. - Lecz zamiast realizować pomysły w pobocznych opcjach, tak jak w przypadku okrętów, chcieliśmy zbudować wokół tego całą grę. Paryż można postrzegać jak Karaiby z poprzedniej odsłony, ale zamiast mini-gier i elementów związanych z okrętem, chodzi teraz o nowe historie, nowe misje. Główna „pętla” rozgrywki w Black Flag polegała na kupowaniu następnych usprawnień dla okrętu, co otwierało kolejne możliwości. W Unity to Arno jest naszym okrętem.
„Misje polegają w większym stopniu na taktyce, czego ważną częścią jest nowy system walki i eksploracji.”
Deweloper podkreśla, że kluczem jest właśnie główna postać - Arno. Unity to jego historia, przemiana od nowicjusza do mistrza. To z poziomu oczu tego bohatera obserwujemy fundamentalne zmiany w rozgrywce. Wychowany wśród templariuszy, bohater stopniowo odkrywa prawdę o swoim pochodzeniu i dołącza do asasynów. Nie dane mu będzie jednak zaznać spokoju - nie może zapomnieć swojej miłości z dzieciństwa, która teraz stała się jego rywalką po stronie templariuszy - Elise.
Detale historii pozostają celowo owiane tajemnicą. Twórcy prezentują dużo wcześniejszy fragment gry, gdzie Arno nadal uczy się swojego fachu i stara poradzić sobie z rodzinną tragedią. Widać w tym przebłyski historii Ezio i jego zemsty, podczas gdy Arno szuka zabójców przybranego ojca. Musimy wyśledzić i zamordować określone cele w poszukiwaniu dodatkowych informacji, a tłem jest rewolucja francuska i najsłynniejsze zabytki Paryża. Podejście do każdego z celów pozostaje w gestii gracza. Misja kończy się zazwyczaj sztyletem umieszczonym głęboko w gardle przeciwnika, ale ścieżka do celu jest już mniej ograniczona.
Lokacje przedstawione są jako swego rodzaju zagadki z kilkoma wejściami, nieco na wzór serii Hitman. Słyszymy rozmowę o kłopotach bandy żebraków? Możemy im pomóc, a w zamian nowi koledzy pomogą nam odwrócić uwagę strażników. Przechodzień mówi coś o zgubionym kluczu? Możemy znaleźć zgubę i wślizgnąć się na miejsce akcji przez tylne wejście. Niektóre wskazówki tego typu łatwo pominąć, inne są dość oczywiste. Jednym z ciekawych rozwiązań było zatkanie kominów, co wypełniało katakumby ułatwiającym ucieczkę dymem.
Misje polegają w większym stopniu na taktyce, czego ważną częścią jest nowy system walki i eksploracji. Możemy w końcu „ręcznie” kucać (lewy spust) i „przyklejać” się do osłon za pomocą jednego przycisku. Jeśli dostrzeże nas strażnik, nasza widziana ostatnio sylwetka zostaje na ekranie w postaci białego obrysu, na wzór nowych odsłon serii Splinter Cell. Dzięki temu wiemy, które miejsce sprawdzi przeciwnik, umożliwiając nam ciche przekradnięcie się za jego plecami. Prawy spust nadal służy do aktywowania parkouru, przeskakiwania przez przeszkody i wspinania się w górę i w dół budynków, ale teraz mamy też opcję wciśnięcia A (w górę) i B (w dół), lepiej informując grę, w którą stronę chcemy się udać. Jest przez to mniej potknięć i przypadkowych skoków z 200-metrowych wieży, skutkujących zawaleniem misji.
Walka jest teraz nieco trudniejsza, a w każdym razie przeciwnicy wydają się mieć więcej punktów życia. Wbrew poprzednim zapowiedziom powraca przycisk parowania, a wprowadzenie podnoszonych „apteczek” nadal pozwala dość skutecznie rozprawiać się z przeciwnikami. Najlepsze, co można powiedzieć, to chyba fakt, że walka jest teraz bardziej atrakcyjna do ominięcia. Szybkie zabójstwa i ciche skradanie daje dużo więcej frajdy niż powolne i mało interesujące pojedynki wręcz. Nie bez znaczenia są także nowe bonusy do skradania, jakie można odblokować.
„Zabawa w parze może być interesująca, ale gra w czwórkę oznacza większe problemy z pozostaniem niezauważonym.”
Unity nie ma standardowego drzewka umiejętności, ale w kilku poziomach menu możemy wybrać interesujące nas zdolności. Specjalizacje są cztery: walka zasięgowa, ciężkie uzbrojenie, walka wręcz i zdrowie. Do tego dochodzą nowe opcje opancerzenia, umożliwiające lepsze dostosowanie bohatera do własnego stylu. Na wybór czekają setki kapturów, butów, rękawic, jednoręcznych i zasięgowych broni, usprawnień i perków. Jest też nowy typ mocy - umiejętności aktywne - wpływające na rozgrywkę w kooperacji. Możemy wybrać grupowe leczenie, dzielenie się Eagle Vision lub przebranie. Możemy też stworzyć skrytkę z miksturami, by nasi towarzysze zawsze mieli pod ręką przydatne przedmioty.
Samą kooperację włączyć można w niemal dowolnym momencie, a współpraca obejmuje swobodne przemieszczanie się po mapie, ale także wykonywanie przygotowanych misji (wszystkie zadania tego typu można też przejść samotnie). Zabawa w parze może być interesująca, ale gra w czwórkę oznacza większe problemy z pozostaniem niezauważonym. Ukrycie się w cieniu jest dużo trudniejsze, jeśli pomnożymy liczbę asasynów przez cztery, ale w praktyce mamy trzy dodatkowe pary rąk do poradzenia sobie z „błędami”.
Oczywiście, rozwinięcie Arno we wszechstronną maszynę do zabijania (i skakania) zajmie nieco czasu i żonglowania czterema różnymi systemami waluty i punktów doświadczenia. Do umiejętności mamy Sync Points, otrzymywane za postępy w fabule. Dalej są standardowe franki, do zakupów w sklepach. Nowością w serii są Creed Points, zarabiane za wykonywanie udanych czynności „asasyńskich”, takich jak ciche zabójstwa, podwójne egzekucje i parkour na długie odległości.
Listę kończą Hack Point, dla zwolenników transakcji cyfrowych. W prezentowanej wersji gry system ten nie był dostępny, nie znamy też cen. Ale w jednym z menu gry znaleźć można stronę z pięcioma pakietami, gotowymi do sprzedaży. Ta waluta umożliwi szybsze odblokowanie niektórych broni i wyposażenia. Choć transakcje tego typu nie są nowością w serii, to przejście w kierunku pełnoprawnej, alternatywnej waluty to na pewno kontrowersyjny krok.
Poza zmienionymi misjami głównymi i nowymi opcjami, Unity to wciąż odsłona serii Assassin's Creed. Kolejne zadania odblokujemy w dzielnicach miasta przez otworzenie biura - kawiarni - działającego podobnie do wież Borgiów z przeszłości cyklu. Rozbudowywanie lokalnych placówek ujawni kolejne zadania, stopniowo pacyfikując lokalnych strażników i rewolucjonistów. Nie brakuje też mnóstwa misji pobocznych: są tu „setki” kontraktów, rozwiązywanie morderstw z podejrzanymi, szukanie skarbów Nostradamusa czy standardowe „znajdźki”.
Jak można spodziewać się po Ubisofcie, Unity to duża gra. Pod względem obszaru, Paryż jest większy niż cały ląd w Black Flag razem wzięty. Studio skupia się teraz na wypełnianiu przestrzeni zawartością i szlifowanie jakości. Zwłaszcza ten drugi element jest niezbędnie potrzebny, jeśli oceniać grę pod względem błędów znalezionych w ostatniej wersji. Niektóre budynki pozbawione były tekstur, postać spadała przez podłogę lub w niej utykała, wesoło wymachując rękoma w powietrzu. W przerywnikach brakowało właściwego ruchu ust.
Czasu zostało niewiele, lecz Ubisoft jest pewnie gotowy wynająć całą Kanadę na ostatnie sześć tygodni, by tylko dopiąć swego. Trudno ukryć jednak wrażenie, że to kolejna odsłona serii Assassin's Creed, której przydałoby się kilka dodatkowych miesięcy spokojnej pracy. Ciekawe, jakich rozmiarów będzie patch przygotowany w dniu premiery.
- Stary cykl jest skończony. Saga Kenwaya jest skończona. To prawdziwy start tego, co nadejdzie w obecnej generacji - kończy Amancio. Jako pierwsze spojrzenie na następne lata serii Assassin's Creed, Unity to obiecujący pierwszy krok. NIemniej, podobnie jak w przypadku Assassin's Creed 1, wyczuć można, że to kolejna formuła Ubisoftu, która wymaga jeszcze dopracowania. Unity ukazuje się rok po premierze nowych konsol, tak samo jak pierwsza odsłona na PlayStation 3. W kolejnych latach na pewno pojawią się usprawnienia, lecz serwowany powrót do korzeni zbyt często wydaje się być tylko punktem początkowym na mapie dalszego rozwoju serii.
Assassin's Creed: Unity ukaże się 13 listopada.