Skip to main content

„Asteriks i Obeliks: Imperium smoka” to żenująca komedia

I prawdopodobnie ostatni film z serii.

RECENZJA | W kinach można obejrzeć najnowszy film z cyklu „Asteriks i Obeliks”. Produkcje bazujące na komiksach René Goscinnego i Alberta Uderzo zmierzają jednak w złym kierunku. Z każdą nową odsłoną jest coraz gorzej i niestety wygląda na to, że smutny los serii został własnie przypieczętowany w „Imperium smoka”.

Na kolejny film fabularny o przygodach nieugiętych Galów trochę poczekaliśmy. Ostatnia produkcja z cyklu, czyli „Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości” (2012), była ogromnym rozczarowaniem i już wówczas można było zauważyć, jak długą drogę przebyła seria od czasu opublikowania pierwszego filmu, czyli „Asterix i Obelix kontra Cezar” (1999). Nawet „Asterix na olimpiadzie” z 2008 roku trzymał przyzwoity poziom. Tym razem widzimy wyraźny spadek jakości.

Przyjaźń Asteriksa i Obeliksa wisi na włosku

„Jest rok 50. przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian... Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór...” - takimi słowami rozpoczynają się filmy z serii „Asteriks i Obeliks” i tym razem było podobnie. Poza tym, oprócz historii słynnej wioski Galów, akcja filmu przenosi się do Chin.

Tam żądny władzy książę Dang Tsin Qin (Bun-hay Mean) postanawia podbić wszystkie księstwa Państwa Środka. Rozpoczyna od uwięzienia cesarzowej (Linh Dan Pham), która wcześniej odmówiła mu ręki swej córki Fu Yi (Julie Chen). Księżniczka wymyka się księciu i w towarzystwie swej strażniczki Tat Han (Leanna Chea) oraz kupca Graindemaïsa (Jonathan Cohen) dociera do wioski nieugiętych Galów.

Tylko Obeliks przypomina postać z komiksów

Asteriks i Obeliks postanawiają pomóc księżniczce i jej matce, choć oznacza to dla nich wyjątkowo daleką podróż. Tymczasem do Rzymu dociera wysłannik Dang Tsin Qina z prośbą skierowaną do Cezara o wsparcie militarne.

W porównaniu z poprzednimi produkcjami nie pojawił się ani jeden aktor, który grał w filmach z tej serii. Z oczywistych powodów nie zagrał Gérard Depardieu – zastąpił go Gilles Lellouche (a w Polsce głos podłożył Wiktor Zborowski). Prawdę mówiąc, on najbardziej spośród wszystkich postaci przypomina bohatera wcześniejszych filmów.

Postać Kleopatry to jakaś nieśmieszna pomykła

Kiepsko wypada tu z kolei Guillaume Canet (jednocześnie reżyser filmu), wcielający się w rolę Asteriksa (głosu udzielił Waldemar Barwiński). Przede wszystkim jest za wysoki i nie przypomina przebiegłego Gala. Mam wrażenie, że nawet Édouard Baer (Otis z „Asteriks i Obeliks: Misja Kleopatra”) prezentował się lepiej w tej roli w poprzednim filmie z serii, wspomnianym już „Asteriks i Obeliks: W służbie Jej Królewskiej Mości”.

Pojawił się jeszcze legendarny piłkarz, czyli Zlatan Ibrahimović. Wcielił się w rolę wielkiego wojownika Antivirusa. Kto jak kto, ale „Ibra” swoim narcyzmem i megalomanią doskonale pasuje do tej postaci. Poza tym ciekawe jest to, że wystąpił w barwach, które obecnie reprezentuje, czyli w stroju podobnym do koszulki AC Milanu.

Wystarczy, że Ibra zagrał siebie

Filmy z serii „Asteriks i Obeliks” oglądaliśmy i nadal oglądamy w Polsce przede wszystkim ze względu na świetny dubbing. To jeden z niewielu przypadków, w których dubbing jest lepszy od samego filmu! A jak to wygląda w najnowszej produkcji o dzielnych Galach? Według mnie linie dialogowe wypadają dużo gorzej od słynnego „Asterix i Obelix: Misja Kleopatra”. Tam odniesienia do życia codziennego Polaków, mowy potocznej i skrzydlatych słów były po prostu brawurowe i nawet dziś są zabawne!

Tu tego nie ma. Tak jakby twórcy dubbingu zapomnieli, na czym ta śmieszność polegała. Oczywiście nie chodzi o to, aby mechanizmy z poprzednich produkcji kopiować do kolejnych, lecz tutaj dubbing jest po prostu nijaki i momentami irytujący. Zresztą mam wrażenie, że linie dialogowe są rubaszne, a momentami po prostu głupie. Twórcy za wszelką cenę chcą sprawić, żebyśmy faktycznie się zaśmiali, ale jednocześnie nie prezentują nic śmiesznego. Jedynym pozytywnym akcentem jest pojawienie się Roberta Makłowicza w roli narratora.

Postaci drugoplanowe wypadają blado

Oglądając film momentami czułem zażenowanie. Potencjał, który drzemie w tego rodzaju produkcjach został wyraźnie rozmieniony na drobne. Przykładem mogą być sceny z udziałem Cezara (Vincent Cassel) i Kleopatry (Marion Cotillard). W ogóle uważam, że ten wątek nie ma żadnego uzasadnienia. To tylko nieudana próba nawiązania do poprzednich filmów z serii i komiksów, lecz ta historia jest niezwykle nudna i wpleciona w fabułę na siłę. W filmie są też wątki wegetariańskie, feministyczne i genderowe. Nie mam nic przeciwko, ale w tym filmie są one zwyczajnie pozbawione sensu i nie wnoszą żadnej realnej wartości.

Jeśli szukacie rozrywki, to tutaj jej nie znajdziecie. Film nie tylko nie nadaje się do oglądania jako produkcja z cyklu „Asteriks i Obeliks”. To przede wszystkim słaba narracja z przeciętnym dubbingiem, dlatego całość ciężko polecić nawet najwytrwalszym fanom. Dialogi są przesadzone, fabuła nudna i mało angażująca. To zbyt mało, by przyciągnąć do kina. Sądzę, że ta odsłona będzie ostatnią w długiej i lubianej przecież serii. „Asteriks i Obeliks: Imperium smoka” lepiej omijać szerokim łukiem.

Ocena: 3/10

Premiera w Polsce: 10.02.2023 - Gdzie obejrzeć: kino - Długość filmu: 1 godzina 51 minut - Rodzaj: komedia - Reżyseria: Guillaume Canet - Występują: Guillaume Canet, Gilles Lellouche, Vincent Cassel, Jonathan Cohen, Marion Cotillard, Julie Chen, Leanna Chea, José Garcia, Zlatan Ibrahimovic, Ramzy Bedia, Bun-hay Mean, Linh-Dan Pham, Tran Vu Tran, Philippe Katerine, Audrey Lamy, Franck Gastambide, Vincent Desagnat.

Zobacz także