Skip to main content

Widowiskowo, ale monotonnie. Recenzja Atlas Fallen

Lato na piasku.

Po dłuższym czasie spędzonym z produkcją twórców The Surge w pełni rozumiem decyzję o premierze w okresie wakacyjnym. Mimo wad, Atlas Fallen ma parę atutów, dzięki którym stanowi interesującą propozycję na czas trwającego sezonu ogórkowego. Gdyby premiera odbyłaby się jesienią, gra mogłaby przejść bez echa.

Atlas Fallen to rozgrywająca się otwartym świecie gra akcji, w której wcielamy się w bezimiennego bohatera stworzonego przez nas w kreatorze postaci. W wyniku pewnego splotu wydarzeń stajemy się posiadaczem potężnej rękawicy obdarzonej wielką mocą władania piaskiem. Wyposażeni w artefakt wyruszamy na wojnę ze złym bogiem ciemiężącym ludzkość oraz skrywającymi się na pustyni legendarnymi potworami. Fabuła gry nie należy do zbyt rozbudowanych i pełni jedynie funkcję tła motywującego nas do wykonywania zadań i zabijania napotkanych kreatur.

Rozgrywka w Atlas Fallen skupiona jest przede wszystkim na walce. Pustynny świat, który przemierzamy, wypełniony jest różnej maści stworami, z którymi przychodzi nam się zmierzyć. O ile walka z mniejszymi kreaturami nie różni się zbytnio od standardu, do którego przyzwyczaiły nas slashery pokroju Devil May Cry czy Darksiders, tak pasek zdrowia większych potworów podzielony jest na kilka punktów na ciele, które musimy kolejno niszczyć, osłabiając tym samym oponenta. Nawet na łatwym poziomie trudności potyczki potrafią być wymagające, a chwila nieuwagi może zakończyć się szybkim zgonem.

Sekwencje walki z potworami robią także wrażenie widowiskowością. Napotkane kreatury często przewyższają nas kilkukrotnie swoim rozmiarem, sprawiając wrażenie wręcz niezniszczalnych. Na szczęście dzierżona przez nas rękawica pozwala tworzyć potężne kombinacje ciosów z użyciem ataków specjalnych, takich jak przykładowo wywołanie tornada. Całość tworzy piękne widowisko bitwy tytanów rozgrywanej na środku spalonej słońcem pustyni, które mimo wielu przeprowadzonych walk nie znudziło mi się przez wiele godzin.

Dodatkowym atutem gry uświetniającym system walki jest tak zwane Momentum. Mechanizm opiera się na ładowaniu specjalnego paska poprzez zadawanie ciosów. Wskaźnik Momentum podzielony jest na trzy strefy, a osiągnięcie każdego z nich zwiększa nasze obrażenia i uruchamia przypisane umiejętności aktywne oraz pasywne. Jednocześnie wysoki poziom Momentum sprawia, że sami stajemy się bardziej podatni na ciosy, wskazane jest więc zachowanie ciągłej czujności.

Oprawa graficzna momentami potrafi pokazać swoją mocniejszą stronę

Wspomniane części paska Momentum mają po dwie umiejętności pasywne oraz jedną aktywną. Reprezentują je Kamienie Esencji, których w świecie gry znajdziemy ponad 150. W sumie otrzymujemy aż dziewięć różnych punktów, w których możemy dostosować styl gry do naszych indywidualnych preferencji. Do tego dochodzą jeszcze możliwości ulepszenia postaci oraz wybór tzw. bożka, który daje nam specjalne moce. Wszystkie te elementy składają się na dość rozbudowany system personalizacji naszego bohatera.

Nie sposób jednak przez cały czas walczyć, a niestety w przerwach od mordobicia rozgrywka w Atlas Fallen drastycznie traci na jakości. Przedstawiona historia nie należy do angażujących, a stawiane przed nami zadania sprowadzają się do zbierania przedmiotów na mapie, rozmów z postaciami niezależnymi i likwidowaniu paru niemilców. Tryb kooperacji w grach często maskuje średnią fabułę, która ma stanowić jedynie dodatek do zabawy w towarzystwie - i niestety Atlas Fallen jest przedstawicielem takiego tytułu.

Zamrożone w bezruchu postacie podczas rozmów to częsty widok w Atlas Fallen

Oprawa graficzna wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony mamy tu atrakcyjny wizualnie świat wypełniony skąpanym w słońcu piaskiem oraz górującymi na horyzoncie szczytami, który w ruchu prezentuje się pięknie. Z drugiej jednak, z czasem zacząłem zauważać, że jest on pusty, a nieliczne zamieszkałe osady wypełnione są ludźmi o niezbyt szczegółowym obliczu. Drażniła mnie też mała ilość animacji - nasz bohater wraz z rozmówcą stoją podczas dialogu jak zamrożeni, od czasu do czasu decydując się na minimalne gesty.

Choć po pierwszej zapowiedzi i chwilach spędzonych z wersją demonstracyjną oczekiwałem od Atlas Fallen znacznie więcej, nie mogę uznać czasu poświęconego grze twórców The Surge za zmarnowany. Mimo licznych braków Atlas Fallen posiada elementy, które sprawią, że zapamiętam tę grę na dłużej. Produkcja studia Deck13 świetnie wkomponowuje się w wizję gier przeznaczonych na okres wakacyjny - choć trzeba przyznać, że nie będzie mieć łatwo, bo w tym roku sezon ogórkowy jest wyjątkowo udany.

Ocena: 7/10

Plusy:
+ Widowiskowe pojedynki z potworami
+ System Momentum
+ Pustynny świat robi wrażenie…
Minusy:
- …ale skrywa dużo niedoskonałości
- Historia nie porywa
- Misje typu „przynieś, podaj, pozamiataj”

Atlas Fallen - recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Zobacz także