Skip to main content

Baldur's Gate: Enhanced Edition - Recenzja wersji PC

Na szubienicy.

Czuję na szyi pętle. Niemal słyszę głośne krzyki tłumu. Słyszycie? „Zabić go!”, „Powiesić zdrajcę!”, „Upuścić krew dziadu!”. Pętla zaciska się, kat przygląda się chwilę i nagle zapadnia z hukiem uderza o drewniany bal. Dyndam na szubienicy niczym zbój.

Jeszcze przed premierą Baldur's Gate: Enhanced Edition otrzymaliśmy dostęp do wersji na PC. Uruchomiłem wtedy grę z wypiekami na twarzy i byłem pewien, że czeka mnie długa podróż, która nie tylko przypomni mi tego klasycznego, przepięknego RPG-a, ale również beztroskie czasy liceum i szalone lata, kiedy powstawały kultowe gry komputerowe.

Gdy po jakichś trzydziestu godzinach wreszcie uzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę nie pochłonęła mnie nowa edycja, ale po prostu stary, dobry Baldur's Gate - czar prysł. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że czeka mnie zadanie o wiele trudniejsze niż zwykle: bezlitosna ocena wznowienia tytułu, który wielu z nas uznaje za arcydzieło gier komputerowych. Ocena, za którą można iść pod sąd i trafić na szubienicę.

Enhanced Edition w ujęciu całościowym w zasadzie nie różni się niczym od oryginału z 1998 roku. Uruchamia się w wysokiej rozdzielczości bez żadnego problemu na większości obecnych komputerów i jest to największa zaleta wznowienia.

Baldur's Gate należy do klasyków gatunku RPG na komputery osobiste. Nad grą pracowało studio BioWare (Neverwinter Nights, Star Wars: Knights of the Old Republic, seria Mass Effect i Dragon Age). Na początku rozgrywki gracz wybiera przygotowaną postać lub tworzy własnego, wymyślonego bohatera z dostępnych ras, klas oraz charakterów (może przecież być zarówno wypranym z uczuć złym magiem, jak i szlachetnym wojownikiem). W toku przygód spotykamy postacie drugoplanowane (niezależne), które mogą dołączyć do naszej drużyny, składającej się maksymalnie z sześciu śmiałków. Baldur's Gate cechuje ogromny, otwarty świat gry, ukazany w rzucie izometrycznym, oraz ciekawy, wciągający system walki z aktywną pauzą. Dokładne zwiedzenie tej gigantycznej przestrzeni i odkrycie wszystkich przygód może zająć długie kilkadziesiąt godzin.

„Gdy po jakichś trzydziestu godzinach wreszcie uzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę nie pochłonęła mnie nowa edycja, ale po prostu stary, dobry Baldur's Gate - czar prysł.”

Klasyczna mechanika gry wciąż potrafi zachwycić, lecz dla nowych graczy może okazać się nieprzystępna

To piękne zobaczyć po tylu latach tę grę i znów zachwycać się cudowną, klasyczną oprawą wizualną. Wspaniałe jest tu wszystko: od płynącego strumyka, przez gnuśne osady, po zapyziałe podziemia. Z drżeniem rąk i gęsią skórką zwiedzamy niezapomniane lokacje i przeżywamy zapomniane przygody. Byłbym jednak nieszczery, gdybym powiedział, że dostrzegam istotne różnice i wymieniał z euforią poprawione obiekty, efekty czy modele. Być może wiele elementów odświeżono, ale w trakcie zabawy trudno, ot tak, dostrzec zmiany i porównać je z obrazami zapisanymi w pamięci. Dla mnie Baldur's Gate zawsze będzie wyglądał cudownie.

Gorzej, że wraz z odświeżeniem pojawiły się irytujące błędy techniczne, których wieki temu nie uświadczyliśmy. Dodatkowo, gra lubi od czasu do czasu wyjść na spacerek do pulpitu, więc tradycyjnie już trzeba zapisywać stan często, a nawet częściej niż kiedyś.

Enhanced Edition w stosunku do wersji podstawowej wprowadza kilka zmian w rozgrywce. Twórcy wykorzystali udoskonalenia znane z Baldur's Gate 2: Cienie Amn (której edycja rozszerzona również się pojawi). Dodano nowe klasy postaci. Głośno zapowiadaną nowością było umieszczenie w grze trójki bohaterów - czarodziejki, mnicha i półorka - którzy mogą dołączyć do naszej drużyny, a z każdym wiąże się dodatkowa przygoda. Ostatecznie jest to powiew świeżości. Nowe zadania niespecjalnie jednak zachwycają, aczkolwiek miło jest podróżować w towarzystwie wcześniej nieznanych, ciekawych osobistości, które wydają z siebie trochę więcej słów, niż głośne „aaaargggh” podczas walki z potworami.

Rozczarowujący jest nowy tryb The Black Pits, który pasuje do Baldura jak jajko sadzone z ogórkiem kiszonym do Château Angélus. To po prostu ukłon w stronę dzisiejszej mody: taka sobie siekanka na kolejnych arenach - poziomach, zabarwiona mało interesującą fabułą.

Baldur's Gate niesie ze sobą cały balast klasycznego systemu AD&D (z ang. Advanced Dungeons & Dragons). Nie ukrywajmy, w zderzeniu z dzisiejszymi, dynamicznymi RPG-ami dla wielu graczy, nawet wytrwałych i autentycznie pragnących poznać tę kultową grę, może okazać się nużący i archaiczny. Wszystko dzieje się przecież bardzo, bardzo powoli, opowieść płynie spokojnym tempem, a nasza postać sumiennie, lecz bez pośpiechu zdobywa doświadczenie i oręż.

Baldur's Gate nawet dziś jest urokliwe, wciągające i pełne świetnych opowieści

Oczywiście, miłośnicy klasyków doceniają rzeczy piękne i archaiczne, bawią się nimi z przyjemnością i dręczą z premedytacją. Mogą jednak uczynić dokładnie to samo sięgając po oryginalnego, pudełkowego Baldur's Gate'a (za grosze), dorzucić kilka modów (podniosą rozdzielczość i naprawią wiele błędów), i nie stracą absolutnie nic, co warte byłoby sięgnięcia po Enhanced Edition, które kosztuje obecnie wygórowane 60 zł.

Czarę goryczy przelewa też brak polskiej wersji językowej. Twórcy wielokrotnie podkreślali, jak ważna jest dla nich lokalizacja w kraju, gdzie seria Baldur's Gate zyskała rzeszę sympatyków. Posiadają prawa do polonizacji wykonanej onegdaj przez CD Projekt, ale prace przedłużają się. Niewykluczone, że gra po polsku będzie dostępna w sprzedaży w sklepie internetowym CDP.pl. Tak czy owak, kupując tytuł obecnie nie usłyszmy Piotra Fronczewskiego, a osoby, które nie znają języka angielskiego w stopniu znacznie wyższym, niż szkolno-podstawowy, nie mają w ogóle po co siadać do gry.

O ile Baldur's Gate pozostaje niekwestionowanym arcydziełem gatunku, o tyle nowa, pecetowa „edycja rozszerzona” nie jest w tej chwili warta znaczącej uwagi - chyba że cena spadnie do 10-15 zł. Jeśli ktoś naprawdę chce zasmakować opowieści z Wybrzeża Mieczy, obecnie lepiej poszukać edycji pudełkowej w pełnej, polskiej i znakomitej wersji językowej.

Dyndam więc sobie smutny i zarazem wzruszony, ale skoro już wiszę, nic mi nie możecie zrobić.

3 / 10

Zobacz także