Batman: Arkham Knight - Recenzja
Upadłe miasto.
Batman: Arkham Knight to czwarta odsłona serii, a trzecia autorstwa studia Rocksteady. Przenosimy się do Gotham w kilka miesięcy po wydarzeniach z finału Arkham City. Akcja rozwija się w błyskawicznym tempie i nie pozostawia czasu na wytchnienie.
Do miasta powrócił Strach na Wróble na czele własnych oddziałów milicji. Grozi mieszkańcom rozpyleniem toksycznej trucizny strachu, rozprowadzając ją w bombach podłożonych w sobie tylko znanych częściach miasta.
Następuje szybka ewakuacja cywilów, a nad szerzącym się na ulicach chaosem nie jest w stanie zapanować nawet policja pod rozkazami komisarza Gordona. Kolejne dzielnice przejmowane są przez oddziały wroga.
Wraz ze Strachem przybywa cała gromadka dawnych nieprzyjaciół Człowieka-Nietoperza, z którymi uporamy się nie tylko w kampanii, ale i licznych misjach pobocznych. Nie brakuje też odniesień do innych powszechnie znanych postaci oraz tych, które utkwiły w pamięci dociekliwych wielbicieli uniwersum DC.
Nowym przeciwnikiem, z którym przyjdzie nam się zmierzyć jest sojusznik Stracha na Wróble, tytułowy Arkham Knight - wymyślony specjalnie na potrzeby gry. Przyodziany w zbroję wojownik, pałający nienawiścią do Batmana, kilkukrotnie staje nam na drodze. Szkoda, że nie widujemy go jednak jeszcze częściej, przez co zdaje się być tylko bohaterem drugoplanowym - aczkolwiek jego ukryta tożsamość intryguje do samego końca.
Zmienia się nie tylko sytuacja w Gotham, ale też sam Bruce, co jest wyraźnie powiązane z przebiegiem fabuły. Główny bohater balansuje bowiem na granicy dobra i zła. Powiedzieć, że jest obojętny na los przyjaciół, brutalny i bezwzględny, to za mało. Symboliczny jest moment, w którym Batman wsadza głowę półprzytomnego zbira pod oponę Batmobilu i zaczyna najeżdżać na bandytę, by wymusić zeznanie.
Scenariusz jest bezsprzecznie najmocniejszą stroną gry. Wielowątkowy, pełen zwrotów akcji i dramatycznych wydarzeń, nie pozwala oderwać się od ekranu ani na chwilę. Historia jest angażująca i pełna niejednoznacznych postaci. Nie warto więc zdradzać nic więcej. To opowieść, którą trzeba odkryć samemu.
Na pierwszy rzut oka model rozgrywki nie zmienił się znacząco w stosunku do poprzednich odsłon serii. Batman wciąż przemyka między wrogami, okładając ich pięściami w efektownych scenach walki. Co by nie mówić, bijatyki są świetne i przynoszą masę frajdy. Nie zabrakło też nowych kombinacji ciosów i umiejętności czy gadżetów, których użyjemy podczas rozwałki.
Co ciekawe, w niektórych misjach wspomogą nas sprzymierzeńcy. Możemy się w nich na moment wcielić - bierzemy wówczas udział w bójce dynamicznie przełączając się pomiędzy Batmanem i jego kompanem, wykonując nawet specjalne, dwuosobowe uderzenia kończące.
Największą nowością jest jednak Batmobil. Zasiądziemy za jego sterami, ale przejmiemy też nad nim zdalną kontrolę. Pojazd przypomina swój odpowiednik z filmów w reżyserii Christophera Nolana. To zwinny, szybki, ale solidnie opancerzony i uzbrojony pojazd bojowy do zadań specjalnych.
Wykorzystanie auta w rozgrywce jest uzasadnione i praktyczne. Pomoże w jeszcze szybszym przemieszczaniu się po mieście, a jego działka umożliwią sforsowanie grubego muru, którego nie skruszy wybuchowy żel. Sterowanie pojazdem jest zaskakująco proste - zarówno wtedy, gdy pędzimy po ulicach, jak też podczas transformacji w tryb bojowy.
Batmobil jest również odpowiedzią na nowy rodzaj przeciwników. Po ulicach Gotham jeżdżą wrogie pojazdy, a nad głowami latają drony. Miejscami pojedynki z dziesiątkami czołgów i rozwalającymi się elementami otoczenia wyglądają jak kadry z hollywoodzkich filmów. Jest to niezwykle efekciarskie. Można wyczuć, że ginie kameralność znana z poprzednich części serii. Tego subtelnego klimatu szkoda chyba najbardziej.
Na szczęście są także momenty, w których zmienimy się w detektywa, niespiesznie przeczesującego okolicę w poszukiwaniu śladów zbrodni. Nie brakuje interesujących misji pobocznych, znajdziek Człowieka-Zagadki i tym podobnych. Choć produkcja Rocksteady nie jest typowym sandboksem, to i tak dostarcza mnóstwo świetnej zabawy przez około 25 godzin.
Warto zaznaczyć, że zmianie uległ system rozwoju postaci, który obecnie jest znacznie czytelniejszy. Standardowo za wykonywane misje otrzymujemy doświadczenie, aby zamienić je na punkty modyfikacji Waynetech. Wydane w określonej liczbie, odblokowują nowe umiejętności, kombinacje ciosów lub usprawniają Batmobil albo pancerz bohatera.
Szybując nad Gotham - miasto składa się z trzech połączonych ze sobą wysp - podziwiamy piękno dziczejącego i wyludnionego miasta, które powoli traci szansę na lepsze jutro. Tylko wyświetlany w dali symbol Człowieka Nietoperza daje nadzieję na pokonanie zła. Od strony wizualnej nowy Batman bezsprzecznie zachwyca pomimo faktu, że napędza go leciwy już silnik Unreal Engine 3.
Modele postaci są szczegółowe, a otoczenie pełne detali, jak chociażby wypełniony drobiazgami bar z początkowej części gry. Świetnie wygląda także mokra peleryna Batmana. Po mieście pędzą na sygnale wozy policyjne, w zakamarkach ulic czają się bandy oprychów, a wszystko to skąpane jest w deszczu i mroku.
W edycji konsolowej gra wygląda świetnie, działa płynnie. Szkoda tylko, że wydanie na PC zostało przygotowane tak niestarannie, że zdecydowano się na tymczasowe wycofanie go ze sprzedaży. Trzeba mieć nadzieję, że wydawca wyciągnie wnioski i szybko zostanie opublikowana naprawiona wersja.
Niemniej, najnowszy tytuł od Rocksteady to znakomita produkcja, bez wątpienia najlepsza w dorobku studia. Zachwyca nie tylko piękną grafiką i mrocznym miastem, ale i doborem bohaterów oraz kapitalnie poprowadzonym scenariuszem. To Batman w najlepszym możliwym wydaniu.