Skip to main content

Batman, Epizod 1: Realm of Shadows - Recenzja

Zagrajmy to jeszcze raz.

Niezbyt angażująca, poprawna opowieść. Przyjemnie zobaczyć znanych bohaterów, ale historia nie zachwyca.

Batman od Telltale Games stawia na znane i sprawdzone rozwiązania - zarówno pod względem fabuły, jak i rozgrywki. Pierwszy epizod nowej serii pozwala zobaczyć wiele twarzy znanych z komiksów i srebrnego ekranu, jednak w żaden sposób nie porywa.

Jak nietrudno się domyślić, w grze wcielamy się w Bruce'a Wayne'a, milionera i filantropa, który dzieli czas ekranowy - mniej więcej pół na pół - ze swoim bohaterskim alter ego, Batmanem. Kierując biznesmanem angażujemy się w kampanię wyborczą Harvey'a Denta, a jako Mroczny Rycerz badamy sprawę włamania, w którym udział brała Kobieta Kot.

Sekcje z Waynem są raczej spokojne - czeka nas tu kilka rozmów dotyczących rodziny Bruce'a, przyszłości miasta oraz konfrontacja z bandziorami, rozegrana przy udziale quick-time eventów. Jako Nietoperz większość czasu spędzamy bijąc się z kimś lub analizując miejsca zbrodni przy wykorzystaniu nowej mini gry, polegającej na łączeniu poszlak w spójne historie.

Podczas trwającego dwie godziny odcinka odbijamy się nieustannie od znajomych postaci - kiedy z ekranu znika Catwoman i Dent, ich miejsce zajmuje Oswald Cobblepot (Pingwin) oraz Carmine Falcone, najgroźniejszy mafioso Gotham. Nikomu nie poświęcono jednak dużo czasu, przez co trudno wyzbyć się wrażenia, że twórcom bardziej zależało na użyciu znanych nazwisk w swojej historii niż nadaniu jej uczestnikom jakiejkolwiek głębi.

Zobacz na YouTube

Nie oznacza to jednak, że wszyscy bohaterowie prezentują się nieciekawie - o ile Dent czy Cobblepot mocno przynudzają, postaci dziennikarki Vicky Vale, Catwoman czy Gordona mają dość charakteru, by podczas scen z nimi poczuć się, jak podczas czytania komiksu o Mrocznym Rycerzu.

Nie najlepiej wypada także fabuła. O ile dobre odwzorowanie znanych postaci uznać można za sukces Telltale, to już historia pełna jest motywów, które przez filmy i komiksy o Batmanie przewinęły się już dziesiątki, jeśli nie setki razy. Wiemy, że zbliża się wojna, ktoś kwestionuje praworządność rodziców Bruce'a, a Nietoperz więcej czasu spędza na bijatykach, niż na prowadzeniu śledztwa.

W tym wszystkim nie sposób dobrze wczuć się w bohatera. Wypowiedzi to w większości krótkie i zwięzłe odpowiedzi na zadawane przez rozmówców pytania. Tylko raz gra naprawdę pozwala nam zdecydować, jak mroczny będzie nasz Batman - podczas sceny przesłuchania pewnego oprycha.

Po uruchomieniu gry trzeba przyzwyczaić się do czarnych pasów na górze i u dołu ekranu

Pewnemu odświeżeniu uległ silnik graficzny, którego braki dawały się we znaki w The Walking Dead: Michonne. Przeżywając przygody Batmana nie musimy z bólem patrzeć, jak dynamiczne sceny tną się i wloką, choć bardziej złożone animacje - takie jak przemiana sportowego wozu w Batmobil - trudno nazwać imponującymi.

Najnowsza wersja przygód Batmana to historia zaledwie poprawna. Nawet jeśli Telltale wymyśliło ciekawą intrygę, to pierwszy epizod pokazał zbyt mało, by móc ją dobrze ocenić. Choć w ciągu dwóch godzin zabawy zobaczymy kilka klimatycznych scen, przez większość czasu mamy do czynienia z niezbyt angażującą akcją i opowieścią, która wydaje się dosyć znajoma.

6 / 10

Zobacz także