Skip to main content

Battlefield 2042 po pół roku. Czy da się w to w ogóle grać?

Start pierwszego sezonu skłonił mnie do powrotu.

Źródło zdjęcia: Oryginalna grafika: Michael J. Larson

Jestem wielkim fanem serii Battlefield. Grałem w niemal każdą odsłonę i zawsze bawiłem się świetnie, nawet pomimo nieprzychylnych opinii o niektórych częściach. Niezrażony obawami fanów i słabo przyjętą betą (która mnie się nawet podobała), zamówiłem Battlefielda 2042 przed premierą i… po raz pierwszy byłem całkowicie rozczarowany grą z tej serii. Teraz na szczęście jest już lepiej. Wciąż nie idealnie, ale lepiej.

Pierwszą problemem w dniu premiery była tragiczna optymalizacja. Mój komputer, który w poprzedniej odsłonie potrafił „wykręcić” ponad 100 FPS na wysokich detalach, w BF2042 miał problemy z utrzymaniem stabilnych 30 klatek przy najniższych ustawieniach grafiki, obniżonej rozdzielczości i z DLSS w trybie ultrawydajności, przy czym tytuł wcale nie prezentował się dużo ładniej od poprzednika.

Drugi - nawet poważniejszy - problem wynikał z ogromnego zamieszania podczas rozgrywki. W każdej poprzedniej odsłonie byłem w stanie bez żadnego samouczka wskoczyć od razu do trybu sieciowego i instynktownie wiedziałem co robić. Gry oferowały płynną ewolucję sprawdzonej formuły, zamiast wywracać wszystkie znajome mechaniki do góry nogami. Tutaj w moich pierwszych meczach byłem kompletnie zagubiony.

Za taki stan rzeczy odpowiadały moim zdaniem dwa czynniki. Po pierwsze bitwy mieszczące 128 graczy na jednej planszy brzmiały kusząco, ale w praktyce powodowały okropny chaos, przy czym większe lokacje niekoniecznie powodowały równomierne rozłożenie jednostek po mapie. Wprost przeciwnie - starcia wciąż toczyły się jedynie w pobliżu punktów kontrolnych a pomiędzy nimi błąkałem się, nie spotykając innych graczy nawet przez dobrych kilka minut.

System specjalistów jest nie tyle zły, co po prostu kompletnie niepotrzebny i powodujący komiczne efekty, jak wojnę klonów

Po drugie, w dniu premiery całkowicie zepsuto balans rozgrywki. Pojazdy zapewniały ogromną przewagę nad piechotą, która nie miała nawet skutecznych narzędzi do walki z nimi (wyrzutnie rakiet zadawały komicznie niskie obrażenia), a startowa broń dla każdego gracza była po prostu słaba, wyraźnie odstając od uzbrojenia dostępnego na wyższych poziomach.

Widząc grę w takim stanie, po próbie rozegrania kilku spotkań zrobiłem przysłowiowy „ragequit” i usunąłem tytuł z dysku, nie aktywując nawet otrzymanego kodu na preorderowe bonusy. Nie ruszałem gry przez pół roku, ale start pierwszego sezonu i informacje o naprawieniu wielu usterek skłoniły mnie, aby dać najnowszej produkcji DICE drugą szansę. Warto było czekać? Cóż… teraz tytuł jest jakkolwiek grywalny.

Przede wszystkim widać poprawioną optymalizację. Średnia liczba klatek na moim komputerze podskoczyła ponad dwukrotnie, utrzymując teraz około 70 FPS-ów w rozdzielczości 1440p i przy średnich detalach (w grach sieciowych preferuję płynność ponad efekty wizualne).

Poprawiono również balans starć pojazdów i piechoty. Wezwanie transportera, pojazdu pancernego lub czołgu wymaga więcej czasu (dzięki czemu nie jeździ ich aż tyle po mapie), a piechota zadaje im większe obrażenia rakietnicami oraz amunicją przeciwpancerną do niektórych karabinów.

Problemy z podstawowym trybem podboju niestety udało się naprawić tylko częściowo. Domyślny system matchmakingu promuje standardowe mecze dla 64 graczy, dzięki czemu ograniczono chaos, ale ogromne mapy wydają się jeszcze bardziej puste. Na szczęście tytuł posiada cudowny moduł Battlefield Portal.

Można łatwo rozegrać starcia na remake’ach najlepszych, sprawdzonych map z poprzednich części serii, uzupełnionych o wszystkie nowości i mechaniki tej odsłony. Przez ostatni tydzień spędziłem w grze jakieś 16 godzin i większość tego czasu to właśnie świetna zabawa w module Portal. Chociaż przyznam, że brakuje mi kilku ulubionych lokacji, takich jak Operacja Metro czy Strefa Powodziowa.

Tytuł wciąż potrafi dostarczyć masę frajdy i niespodziewanych sytuacji

Oczywiście, wciąż zdarzają się mniejsze i większe błędy. Od zepsutego respawnu, który co jakiś czas odradzał mnie prosto pod lufą wroga, przez występujące okazjonalnie mocne „zwiechy” aż po… opóźnienia myszy. Nie doświadczyłem takiego zjawiska chyba nigdy wcześniej w żadnej grze, ale na szczęście zniknęło tak nagle, jak się pojawiło.

Mimo wciąż wyraźnych niedociągnięć, wszystkim rozczarowanym premierą Battlefielda 2042 polecam sięgnąć po tytuł raz jeszcze - teraz jest o wiele lepiej. Być może nie każdemu przypadnie do gustu główny moduł All-Out Warfare, ale za to Battlefield Portal zapewnia dużo frajdy i jest piękną laurką dla weteranów serii, nawet jeśli jest to laurka malowana na wpół wypisanymi flamastrami.

Zobacz także