Beyond: Dwie Dusze - Recenzja
Co kryje się po drugiej stronie?
„Tam, gdzie są potwory, są jeszcze większe potwory.”
Quantic Dream zrywa z tematyką seryjnych morderstw, by zaproponować zupełnie odmienną od wcześniejszych dokonań studia opowieść o zagubieniu, miłości i przetrwaniu.
Beyond: Dwie Dusze zachwyca narracją - kontrastem między kameralnymi, pełnymi wrażliwości scenami a rozmachem, znanym z hollywoodzkich filmów. Strona techniczna, aktorstwo i reżyseria osiągnęły rzadko spotykaną w tego rodzaju grach granicę doskonałości. Scenariusz pozostaje tymczasem najsłabszym ogniwem, podobnie jak powierzchowne potraktowanie niektórych postaci drugoplanowych i ograniczenia w interakcji.
Gra opowiada historię Jodie Holmes. Główną bohaterkę poznajemy w nieoczekiwanych okolicznościach, gdy jest dorosła i ścigana przez oddziały specjalne policji. Następnie cofamy się do dzieciństwa, by przyjrzeć się początkom relacji małej Jodie z pracującym dla rządu naukowcem - Nathanem Dawkinsem.
Nie wiemy, kim jest Jodie, ani dlaczego ściga ją policja. Przed nami niespełna dziesięć godzin opowieści, która przybliży nam postać dziewczyny, i problemy, z którymi się mierzyła. To najbardziej autentyczna i rewelacyjnie zarysowana postać kobieca w grach wideo.
Jodie ma pewien dar i przekleństwo zarazem. Odkąd pamięta związana jest z tajemniczym bytem o imieniu Aiden. Oboje połączeni są niewidzialną, tajemniczą i z początku niewielką wstęgą. Duch może oddalić się od Jodie jedynie na długość wstęgi, zawsze więc pozostaje w pobliżu głównej bohaterki. W wybranych momentach, nie we wszystkich, możemy dowolnie przełączać się pomiędzy Jodie a Aidenem, i w ten sposób dokonywać interakcji z otoczeniem: poruszać wskazanymi przez grę przedmiotami, drzwiami czy przełącznikami, dusić lub przejmować kontrolę nad ludźmi na krótką chwilę.
Scenariusz został podzielony na rozdziały, rozrzucone na osi czasu. Szybko uświadamiamy sobie, patrząc na ekran w trakcie wczytywania, że prolog został umiejscowiony niemalże na końcu tej osi, a poszczególne epizody zaczynają wypełniać się i zazębiać opowieść. Dzięki retrospektywom prosta, a miejscami banalna historia, nabrała blasku i od początku zaciekawia, stawiając szereg pytań.
Autorzy rzucają nas z jednego miejsca w drugie, zmieniając krajobraz miejskich ulic w spieczone słońcem pustkowia czy zaśnieżone odludzia. W niektórych rozdziałach poznajemy zupełnie nowych bohaterów i ich „przyziemne” problemy. Pewne rzeczy jako żywo przypominają choćby wybrane epizody The Walking Dead, z unoszącą się w powietrzu tajemnicą i zagadką. Wszystko to nie bez wpływu na zakończenie gry, lecz nie w takim stopniu i złożoności, jak w Heavy Rain.
Cóż, trudno mówić o Beyond nie odnosząc się do poprzedniego, świetnego projektu studia Quantic Dream. Warto bowiem nie tyle łączyć, co wręcz z góry rozdzielić oba tytuły, by spojrzeć na nową grę z szerszej perspektywy.
Dwie Dusze jest mniej interaktywne, a sterowanie zostało uproszczone do granic możliwości. Gdy widzimy na ekranie białą kropkę, po prostu wychylamy analog w jej kierunku, by postać na przykład wstała, usiadła lub otworzyła lodówkę. Chodzimy tym razem jedynie za pomocą prawej gałki, a elementy sekwencji przycisków - QTE - zostały ograniczone, także w momentach widowiskowej akcji, kiedy Jodie potrafi chować się za osłonami, rozprawiać z nieprzyjacielem po cichu czy oddawać precyzyjne strzały.
W trakcie walki wręcz, zamiast wciskania przycisków, ponownie musimy w odpowiedni sposób wychylić prawy analog. Obserwując ruchy Jodie w zwolnionym tempie, choćby wykonane przez nią zamachy czy uniki, musimy szybko skierować się w tę samą stronę, w przeciwnym razie oberwiemy albo spadnie na nas lecąca szafka. Pozornie system walki sprawia problemy i początkowo może frustrować, lecz z czasem spokojnie wczujemy się w akcję i nie będziemy popełniać zbyt wielu błędów.
Wszystkie uproszczenia to przemyślana decyzja twórców i rozwiązanie, które ma nas poprowadzić przez scenariusz w całkowicie inny sposób niż we wspomnianym już Heavy Rain.
„Wszystkie uproszczenia to przemyślana decyzja twórców i rozwiązanie, które ma nas poprowadzić przez scenariusz w całkowicie inny sposób niż w Heavy Rain.”
Ciężar nieco bardziej rozbudowanej zabawy przeniósł się tymczasem na Aidena, którym możemy poruszać się swobodnie po lokacji, a w chwilach zaplanowanych przez autorów dokonywać wspomnianej już interakcji z otoczeniem. Szkoda jednak, że są to zawsze wyreżyserowane momenty. Aiden może udusić lub wcielić się tylko w wybranych wrogów, co skutkuję znaczną liniowością jego paranormalnej aktywności.
Czasami przełączamy się na naszego niewidzialnego towarzysza, gdyż raźniej z jego pomocą przemierzać ciemne korytarze, podglądać, czy za rogiem nie kryje się jakieś niebezpieczeństwo albo zwyczajnie zajrzeć, co się dzieje w drugim pokoju.
Jest jasne, że w Beyond: Dwie Dusze twórcy kierują nasze zainteresowanie w zupełnie inną stronę. Przede wszystkim skomplikowanych relacji bohaterki z Aidenem, naukowcem Nathanem oraz - co okazuje się kluczowe - poszczególnymi postaciami drugoplanowymi, w tym głównie agentem Ryanem Claytonem.
Każdy rozdział to osobny wycinek, z właściwym początkiem i zakończeniem. To, co dzieje się w środku rozdziałów, często zależy od decyzji, które podejmiemy i sposobu, w jaki rozegramy dany fragment - nie tylko jako Jodie, lecz także jako Aiden. Przykładowo, nie zdradzając zbyt wiele z fabuły, tuż przed randką z Claytonem, Jodie złości się na Aidena, by ten wreszcie dał jej spokój i zachowywał się jak należy, bo „randka i tak się odbędzie”. W następstwie możemy jako Aiden pozwolić młodym spokojnie wypić wino i pogadać albo doprowadzić do sytuacji, w której Clayton wyjdzie z mieszkania Jodie.
Tym razem twórcy - znając naszą ciekawość, a raczej traktując ją jako istotny czynnik wpływający na wydarzenia w grze - pozwalają rozgrywać poszczególne rozdziały od nowa. Co ważne, z zapisem tego, co zmieniliśmy, lub bez zapisu. Stwarza to niezwykłą sytuację, w której możemy powtarzać fragmenty i ponownie wpływać na wydarzenia, tym samym poszukiwać dla siebie właściwej drogi. Nie bez kozery, w otwarciu gry Jodie wspomina, że wszystko jej się miesza, nie wie już, co jest prawdą, co się wydarzyło, a co było tylko snem i nocną marą. I faktycznie, po zakończeniu gry z zainteresowaniem wracamy do niektórych wydarzeń, staramy się coś zmienić, zrobić inaczej - podpatrzeć, co się wtedy stanie.
Nie ma tu spektakularnych, moralnych wyborów. Czasami o wiele większe wrażenie sprawia konieczność udzielenia subtelnej odpowiedzi, gdy ktoś ważny dla Jodie zadaje jej trudne pytanie w niezwykle ujmujących okolicznościach.
Beyond: Dwie Dusze to gra pełna emocji, jej siłą są proste dialogi, przelotne spojrzenia i słowa. Czasami kameralna, stonowana i interesująca ze względu na wspomniane już relacje; kiedy indziej zrealizowana z rozmachem, szalona. To jedna z niewielu gier, które potrafią „pięknie nudzić”, gdy przemierzamy skąpany w słońcu kanion, szukając rozwiązania zagadki miejscowych Indian.
Zaskakiwać może nonszalancja, z jaką twórcy wprowadzają do scenariusza motywy z pogranicza fantastyki i science-fiction, na czym zresztą opierają znaczną część rozdziałów. Tak jakbyśmy już dzisiaj, w prawdziwym świecie, autentycznie badali zaświaty z użyciem skomplikowanych technologii. Nie do końca przekonuje mnie takie podejście scenarzystów, tym bardziej że wiele tu znanych już z kina i literatury sztampowych pomysłów.
Lecz gra nie pozostawia nas obojętnymi wobec poszczególnych wydarzeń. Wzrusza i intryguje. Rzeczą niezwykłą jest, w jaki sposób ta interaktywna opowieść i podejmowane wybory działają na grających mężczyzn, a jak odmienne jest podejście do rozgrywki kobiet - nigdy wcześniej nie doświadczyłem w grze wideo tak dziwnych i sprzecznych uczuć, o których, niestety, nie mogę zbyt wiele powiedzieć, by nie zdradzać fabuły.
Bohaterką jest przecież kobieta, to jej życie obserwujemy, z nią możemy identyfikować się, a jako Aiden - tak w grze, jak i we własnej wyobraźni - traktować ją w zupełnie odmienny sposób. Ellen Page jest fantastyczna w roli Jodie - to dobra kreacja, długo pozostanie w mej pamięci. Willem Dafoe potraktował ten projekt niezwykle serio i to widać w każdej scenie z jego udziałem, a szczególnie w przeciętnej końcówce, gdzie aktor w zasadzie ratuje scenariusz.
Beyond: Dwie Dusze zapiera dech w piersi, jeśli chodzi o realizację techniczną - oprawę wizualną, animacje, montaż, efekty specjalne czy udźwiękowienie. Kilka scen będę pamiętał do końca życia, także ze względu na przepiękną ścieżkę dźwiękową, szczególnie ze wzruszającym motywem przewodnim.
Co jest po drugiej stronie? To zależy od naszej decyzji, zasadniczo - ale nie tylko - tej podjętej w końcówce gry. Nie wiemy nawet, co dokładnie wpływa na taki, a nie inny obraz przed końcowymi napisami. Subtelny wybór w danym dialogu, uratowanie czyjegoś życia, nieznacząca zdawałoby się interakcja. Nie ma tutaj jednego, słusznego zakończenia. Jeśli jednak spróbujemy zrobić coś inaczej, Beyond: Dwie Dusze pozwali spojrzeć na świat i to, co poza nim z innej perspektywy. Dzięki temu poznajemy nie tylko inne wersje zakończenia, ale przede wszystkim możemy poznać samych siebie.
Dla miłośników interaktywnych opowieści, i nie tylko - warto.