Skip to main content

Bioware, nowe gry i stare lęki

O obawach związanych z Mass Effect: Andromeda.

Kolejne informacje na temat zmian kadrowych i transferów pomiędzy studiami pokazują, że największym deweloperom zależy na tworzeniu gier najwyższej jakości. Jest to niewątpliwie pozytywna wiadomość.

Drew Karpyshyn opuścił w 2012 roku Bioware, lecz we wrześniu 2015 wrócił do zespołu, by ponownie wspierać kolegów swoim talentem pisarskim, tym razem w Star Wars: The Old Republic.

Shepard też jest lekko zaniepokojony

Chris Schlerf, częściowo odpowiedzialny za fabułę Mass Effect i Dragon Age, opuszcza tę samą firmę i wkracza w szeregi Bungie, prawdopodobnie po to, by pracować nad fabułą Destiny 2. Podobnie David Gaider - ruszył w poszukiwaniu nowych wyzwań poza Bioware.

Kilka zespołów i talentów w studiu zostaje przekierowanych do pracy nad innymi grami, jednak nie wiemy dokładnie, o jakie projekty chodzi i czy mówimy o zupełnie nowych tytułach.

Racjonalnie podchodząc do tematu, powinniśmy widzieć w powyższych doniesieniach medialnych jedynie plusy. Nowe, lepsze Destiny to przecież dokładnie to, czego należy oczekiwać.

Kolejne tytuły produkowane przez Bioware, nawet jako MMORPG, mogą okazać się czymś wyjątkowo ciekawym i innowacyjnym w swojej kategorii. To również powód do radości.

W czym więc problem? Czego się obawiam? Odpowiedź jest bardzo egoistyczna. Każdy transfer wewnątrz Bioware budzi we mnie emocjonalne przekonanie, że zmiana odbije się czkawką na Mass Effect: Andromeda.

Obawy dotyczące samego wykonania gry i ewentualnego kopiowania rozwiązań znanych z Dragon Age: Inkwizycja już jakiś czas temu wyraził na naszych łamach Mateusz. Sam natomiast obawiam się całokształtu wywołanego zmianami wewnątrz zespołów odpowiedzialnych za Andromedę.

Gry, nad którymi praca była przekazywana „z ręki do ręki” nigdy nie kończyły dobrze. Smutny przykład konsekwencji takich decyzji to chociażby Aliens: Colonial Marines, Duke Nukem Forever czy też niedawno wycofane ze sprzedaży Afro Samurai 2. Podobnie może wyglądać nadchodzący wielkimi krokami Homefront: the Revolution, który już w testach trybu kooperacji wypada co najmniej przeciętnie.

Nowy Mass Effect to na razie spora niewiadoma

Konsekwencje zmian kadrowych w trakcie produkcji były też widoczne w grze Bioware. Odbiorcy bezbłędnie wyłapali brak wpływu Drew Karpyshyna na fabułę Mass Effect 3. Wyobraźmy sobie to na jeszcze większą skalę.

Scenariusz zmieniany kilkakrotnie na modłę nowych wizjonerów. Mechanika, którą dyrektorzy projektu mogą ciągle modyfikować, czy chociażby liczba okrojeń i ograniczeń potencjalnie wymuszonych przez Electronic Arts pod koniec fazy produkcyjnej.

Obawom towarzyszy wiara, że przekierowanie utalentowanych osób może doprowadzić do powstania wielu atrakcyjnych i równie pochłaniających gier. To dosyć specyficzne uczucie.

Bioware to ogromna firma podzielona na wiele mniejszych oddziałów i nie wiemy tak naprawdę, ile ze wspomnianych zmian mocno wpłynie na proces produkcyjny Mass Effect: Andromeda. Być może żadna.

Nie oznacza to jednak, że gdzieś tam, wewnątrz mnie, mały fan machający flagą „N7”, nie drży z obawy przed oczekiwaną premierą, która mogłaby nie sprostać wysoko postawionej przez trylogię poprzeczce. Oby nadchodzące zapowiedzi rozwiały wątpliwości i przyniosły nadzieję na lepsze jutro w ulubionej Galaktyce.

Zobacz także