Blackguards 2 - Recenzja
Krótsza i uboższa kontynuacja.
Studio Daedalic nie natrudziło się zbytnio, tworząc kontynuację wydanego rok temu Blackguards. Dzięki wykorzystaniu znanych postaci, starego interfejsu i niemal identycznego modelu rozgrywki, wystarczyło tylko zastąpić nieudaną historię jeszcze mniej ciekawą i zapakować grę w inne pudełko, zachowując wszystkie wady oryginału.
Blackguards 2 to taktyczna gra z elementami RPG. Śledzimy w niej losy zdradzonej, obłąkanej kobiety, prowadzącej kampanię przeciw swojemu mężowi. Naszym celem jest podbijanie kolejnych obszarów z pomocą towarzyszy i rekrutowanych po drodze najemników.
Twórcy ograniczyli do absolutnego minimum wszelkie interakcje z bohaterami niezależnymi, pozbyli się zadań pobocznych i zmniejszyli liczbę sklepów, przez co większość czasu spędzamy na jedynym w miarę dopracowanym elemencie rozgrywki - walce.
Wykreowane przez Daedalic Entertainment postaci są nudne i pozbawione życia. Jedną z największych atrakcji serii Blackguards ma być możliwość opowiedzenia się po stronie „tych złych”, jednak szalona Cassia i jej towarzysze nie wzbudzają ani sympatii, ani zainteresowania. Wszystkie prowadzone przez nich dyskusje zwyczajnie męczą.
Największym problemem fabuły jest sposób prowadzenia narracji. Mimo że możemy decydować, w jakiej kolejności chcemy podbijać kolejne obszary na mapie, wiele wyborów zdaje się być podejmowanych za nas. Często czujemy się bardziej widzem niż uczestnikiem wydarzeń.
Największym problemem fabuły jest sposób prowadzenia narracji.
Nie zmienił się system rozwoju postaci. Za każde starcie otrzymujemy punkty przygody wykorzystywane do ulepszania umiejętności, kupowania sztuczek, zaklęć oraz pasywnych bonusów zwiększających naszą skuteczność. Doświadczenie wydajemy u dwóch uczonych w obozie Cassii, dzięki czemu w celu wykupienia nowego ciosu czy czaru nie musimy biegać po mapie świata.
Absolutnie nie opłaca się eksperymentować ze specjalizacjami broni czy kupować więcej niż dwóch -trzech czarów. Specjaliści są zdolni wyrządzić znacznie większe szkody niż postacie wszechstronne, dlatego najwyższym priorytetem powinno być osiągnięcie maksymalnego poziomu podstawowych talentów.
Znani z pierwszej części bohaterowie, wielokrotnie przedstawiani jako potężni wojownicy i mistrzowie areny, zaczynają grę bez żadnych umiejętności i doświadczenia. Twórcy nie kłopoczą się nawet tłumaczeniem takiego stanu rzeczy. Zważywszy na to, że poza Cassią do drużyny nie dołącza żadna nowa postać, wyczyszczenie zdolności rozwijanych w pierwszym Blackguards bohaterów wydaje się cokolwiek dziwne.
System ekwipunku jest jeszcze uboższy niż poprzednio. Większość oferowanego przez sprzedawców sprzętu to bezużyteczny złom, a znalezienie zastępstwa dla początkowego wyposażenia potrafi zająć kilka godzin i nie zawsze jest możliwe. Szata, w której Cassia ucieka z lochów na początku kampanii jest w praktyce lepsza od wszystkich pozostałych, jakie możemy zdobyć.
Najważniejszym elementem rozgrywki pozostaje walka, która nie zmieniła się zbytnio w stosunku do poprzedniej części. Postaci dysponują jedną akcją na turę. Mogą zaatakować, przemieścić się na większą odległość lub użyć jednego z elementów otoczenia. Umieszczone w dolnej części ekranu portrety pokazują kolejność działania. Jeżeli bohaterowie dysponują odpowiednimi talentami, możemy też zobaczyć statystyki wrogów i pułapki rozstawione na polu bitwy.
Lokacje są zróżnicowane, ale jest ich znacznie mniej niż w „jedynce” - zamiast niemal setki, zobaczymy może trzydzieści. Zdecydowana większość to olbrzymie plansze, których przebiegnięcie zajmuje kilka tur. Duże, często dość otwarte przestrzenie sprawiają, że łucznicy i magowie o zwiększonym zasięgu zaklęć mają szerokie pole do popisu, a wiele walk w końcowych fazach polega na wymianie strzał, bełtów i kul ognistych przez całą szerokość mapy.
Wraz z rozmiarem pól bitwy wzrosło znaczenie magi. Jej użytkownicy mają znaczną przewagę nad pozostałymi uczestnikami starcia, przez co podstawowym zadaniem naszych wojowników przestaje być zabijanie wrogów. Wytrzymali bohaterowie znacznie lepiej sprawdzają się w roli gąbek przyjmujących tyle obrażeń, ile tylko można. Od czasu do czasu dobijają tylko przeciwników, których nie dało się zlikwidować z oddali.
Blackguards 2 oferuje nieco inną skalę starć niż poprzedniczka. Aby pokazać, że kierujemy armią, a nie grupą poszukiwaczy przygód, twórcy pozwolili na wykorzystanie w potyczkach kilku najemników. Z początku są to zwykli żołnierze, później do gry wkraczają zabójca, ogr i czarodziejka.
Wszyscy oferują siłę ognia często przekraczającą możliwości naszych bohaterów. Różnice między najmitami a towarzyszami Cassii są dwie: nie możemy z nimi rozmawiać o życiu i niezbyt ciekawych przygodach, są za to w stanie walczyć w starciach obronnych niezależnie od tego, gdzie znajduje się nasza drużyna.
Mąż Cassii nie pozostaje obojętny na działania jej armii - za każde trzy lokacje, które podbijemy, jego oddziały wykonują jeden ruch, próbując zająć kontrolowany przez nas obszar. Jeśli w atakowanym przez legionistów Kyriosa miejscu znajduje się nasza drużyna, możemy wziąć udział w obronie. W innym przypadku na czele naszych oddziałów stanie służący głównej bohaterce pomocnik, a ofensywę wroga odpierają tylko najemnicy.
Gra studia Daedalic ma olbrzymie problemy z utrzymaniem sensownego poziomu trudności. Początkowe starcia oferują ciekawe wyzwania taktyczne - od pewnego momentu sposobem na utrzymanie w ryzach naszego oddziału staje się jednak ciągłe dorzucanie na planszę nowych przeciwników. Pokonani wrogowie wracają na pole bitwy tak długo, aż nie wykonamy wyznaczonego przez twórców celu - może to być być pokonanie bossa lub pociągnięcie za odpowiednią dźwignię. Rozwiązanie to bywa po prostu męczące.
Wiele problemów z poziomem trudności wyeliminowałaby lepsza sztuczna inteligencja. Wrogowie często nie wiedzą, kogo powinni atakować. Zmieniają cel co turę lub stoją w miejscu, dopóki nie podejdziemy dostatecznie blisko - a wtedy głupieją, gdy zablokujemy im drogę przewracając niszczone jednym ciosem beczki. Zabawne są też próby samobójcze biednych żołdaków czy potężnych czarodziejów.
Blackguards 2 to kontynuacja krótsza, uboższa fabularnie i oferująca niewiele nowości. Taktyczna walka może się podobać, a oprawa graficzna nie zestarzała się znacznie. Na każdym kroku czujemy jednak, że autorzy nie poświecili grze należytej uwagi.