Gęsty film psychologiczny. Recenzja „Bo się boi”
Joaquin Phoenix w roli głównej.
Po obejrzeniu tego filmu od razu mogę powiedzieć, że to nie jest widowisko dla każdego. „Bo się boi” to dość hermetyczne kino, długa historia, ale całość wypełnia niezwykle mocna, emocjonalna zawartość.
UWAGA: w tekście pojawiły się niewielkie spojlery dotyczące fabuły filmu.
Ari Aster to zaledwie trzydziestoparoletni amerykański reżyser, który już zachwycił widzów „Dziedzictwem. Hereditary” oraz „Midsommar. W biały dzień”. Można też śmiało powiedzieć, że w kinematografii jest już pewną marką. Reżyser stworzył własny styl, charakteryzujący się licznymi nawiązaniami do horrorów, thrillerów, doskonale współgrających z jego własnym doświadczeniem.
„Bo się boi” opiera się na pokazaniu skomplikowanych losów człowieka zamkniętego w klatce swojego umysłu. Prawie trzygodzinna produkcja prezentuje nam splot lęków, obaw, niepokojów, fobii wiecznie przestraszonego Bo (Joaquin Phoenix). Z jednej strony tak pokazanej postaci możemy współczuć, w jakiś sposób się z nią utożsamić. Z drugiej przyglądanie się losom Bo Wassermanna może być niezwykle wyczerpujące.
Co prawda twórcom nie zależało na tym, abyśmy czuli się komfortowo – przeciwnie, to właśnie dyskomfort z oglądania ciągłego umartwiania się głównego bohatera miał nas jeszcze bardziej zaangażować i pociągać. Zabieg jest wprawdzie interesujący i godny pochwały (pomysłem Astera był zachwycony sam Phoenix), ale nie mogę wyzbyć się przeświadczenia, że taki ciekawy pomysł na fabułę można było pokazać oszczędniej. Można było pominąć kilka wątków, na przykład niepotrzebnie rozwleczony jest środkowy rozdział filmu. Tak więc w tym niezwykle oryginalnym pomyśle zabrakło jednak dyscypliny, powściągliwości i technicznego kunsztu.
Jedną z najlepszych scen filmu jest jego początek. Widzimy tylko czarny ekran, słyszymy dobywające się jakby zza ściany głosy. Okazuje się, że to wygłuszony krzyk kobiety, a my jesteśmy obserwatorami narodzin naszego głównego bohatera, czyli Bo Wassermanna, którego historię nieszczęsnego życia wkrótce poznamy w pełnej krasie. Aster słynie właśnie z wyśmienitych początków – coś podobnego zrobił w pierwszych scenach „Midsommar”.
Ari Aster dość oryginalnie pokazuje problem dysfunkcyjnych rodzin, w których opieka traktowana jest na równi z opresją. Reżyser igra z naszymi emocjami. Daje nam ciepło rodzinnego domu, jego wielkie zalety, aby po chwili przejść do ukazania niebezpieczeństw i okrucieństw związanych z życiem w niepełnej rodzinie, której decydującym członkiem jest zaborcza matka. Według mnie Asterowi udało się wprowadzić odbiorcę w stan zawieszenia. W „Bo się boi” nie wiemy, kto jest winny, komu należy współczuć.
Jak wiadomo, Joaquin Phoenix przeszedł pewną metamorfozę i obecnie jest na samym szczycie swojej aktorskiej kariery. Całkiem niedawno zdobyty Oscar za grę w „Jokerze”, w międzyczasie wyśmienita gra w filmie „C’mon C’mon” i ciekawe premiery na horyzoncie (zwłaszcza „Napoleon” Ridleya Scotta). „Bo się boi” jest produkcją skrojoną pod Phoenixa. Typ bohatera skrajnie rozchwianego emocjonalnie i mężczyzny w średnim wieku jest niejako powtórką z jego wcześniejszych występów. O ile sam aktor wykazuje bardzo wysoką jakość, o tyle większe zastrzeżenia można mieć do scenarzystów, którzy co prawda opracowali całkiem niezły scenariusz, ale nie wystrzegli się błędów.
Warto też wspomnieć, że nie tylko Phoenix odgrywa rolę Bo. W tę postać wciela się także Armen Nahapetian, który gra młodą wersję głównego bohatera i fantastycznie prezentuje osobę neurotyczną i pełną strachu przed światem. Kluczowa dla fabuły jest też matka Bo, czyli Mona Wasserman - w tę rolę wcieliła się Patti LuPone.
Jej gra jest wybitna. Nie mówię już tylko o tym, jak została napisana jej postać, ale przede wszystkim trzeba docenić to, że aktorka kapitalnie potrafi operować emocjami. Każde jej zdanie jest pełne werwy, dynamiki, ale także empatii – z wielką przyjemnością oglądałem sceny z jej udziałem.
„Bo się boi” jest na pewno produkcją charakterystyczną i nietypową. Film przytłacza ładunkiem emocjonalnym, ogromnymi rozmiarami, momentami surrealistyczną konwencją i specyficznym światem, który nie jest łatwy w odbiorze. Bez wątpienia odczuwalne jest tu napięcie związane z przechodzeniem kolejnych etapów psychoanalizy naszego głównego bohatera.
Poza tym film nie jest do bólu sztywny, pozbawiony humorystycznych elementów. Pod tym względem można się całkiem nieźle bawić, ponieważ humor - momentami ponury, czarny i wisielczy - daje nam pewne poczucie dystansu wobec skomplikowanej historii Bo. Myślę, że na ten film warto się wybrać, ale z pewnym zastrzeżeniem. „Bo się boi” nie będzie produkcją dla każdego widza. Jeśli jesteśmy fanami widowisk pokazującymi dziwność i opierających się tylko na niej, to z pewnością rzecz jest godna uwagi.
Ocena: 7/10
Premiera w Polsce: 21.04.2023 – Gdzie obejrzeć: kino – Długość filmu: 2 godziny 54 minut Rodzaj: dramat – Reżyseria: Ari Aster – Scenariusz: Ari Aster – Występują: Joaquin Phoenix, Patti LuPone, Amy Ryan, Nathan Lane, Kylie Rogers, Denis Ménochet, Parker Posey, Zoe Lister-Jones, Armen Nahapetian, Julia Antonelli, Stephen McKinley Henderson, Richard Kind, Hayley Squires, Julian Richings, Bill Hader, Alicia Rosario, James Cvetkovski, Catherine Bérubé.