Skip to main content

Brothers: A Tale of Two Sons - Recenzja

Wzruszająca baśń, pasjonująca przygoda.

Wzruszająca, piękna baśń o dwóch braciach, którzy wyruszają w pełen tajemnic świat, by odnaleźć magiczne źródło z uzdrawiającą wodą dla umierającego ojca.

Po trzech godzinach niezwykłej przygody, o Brothers: A Tale of Two Sons można powiedzieć wiele dobrego. Zaskakuje świeże, interesujące wykorzystanie systemu sterowania w celu zbudowania więzi z bohaterami gry; inspiruje przedstawiony świat, z pomysłowo zaprojektowanymi etapami; wreszcie zaś porusza i nie pozostawia obojętnym zakończenie opowieści.

Współpraca szwedzkiego studia Starbreeze z reżyserem filmowym Josefem Faresem jest widoczna w niemal każdej kluczowej scenie. Scenariusz jest zresztą poprowadzony zgodnie ze sztuką filmową. Możemy więc budować w wyobraźni przyszłe wydarzenia, a co za tym idzie - z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidywać los bohaterów.

Twórcom pozostaje jednak rzecz najpiękniejsza: zaskoczyć widza, przygotowując konkretne sceny w sposób, który nigdy nie przyszedłby nam na myśl.

Zwiastun gry Brothers: A Tale of Two Sons

Baśń, której akcja rozgrywa się w fantazyjnym królestwie, rozpoczyna się od bardzo smutnego obrazu. Młodszy z braci stoi nad grobem mamy, która utonęła na jego oczach podczas sztormu. Nagrobek kontrastuje z cudownym krajobrazem skąpanego w zachodzącym słońcu morza. Chwilę potem starszy brat przywołuje do siebie młodszego. Przed domem, na zbitych z drewna noszach, spoczywa ojciec chłopców. Jest ciężko chory i musimy go przenieść do miejscowego cyrulika.

W tym momencie poznajemy wspomniany system sterowania. W grze kierujemy poczynaniami obu braci jednocześnie. Lewa część pada odpowiada za starszego, a prawa za młodszego. Używamy wyłącznie gałek analogowych i spustów. Bez wątpienia pierwsze wrażenie jest nieco zabawne. Karkołomne próby okiełznania dwóch postaci na ekranie przypominają zabawę z dzieciństwa, gdy jedną dłonią próbowaliśmy masować się po brzuchu, a drugą wybijać rytm na głowie.

Cyrulik nie jest w stanie uratować ojca. Wręcza nam jednak papirus, przedstawiający tajemnicze źródło z uzdrawiającą wodą. Bez chwili wahania bracia wyruszają w drogę, by je odszukać. Pierwsze, beztroskie, niemal wesołe chwile wędrówki pozwalają lepiej poznać naszych bohaterów i oczywiście nadal uczyć się sterowania.

„Celem nie jest stawianie przed graczami zręcznościowego wyzwania w kontekście rozgrywki, lecz posłużenie się rozgrywką w celu przedstawienia świata.”

Brothers pozostaje baśnią, choć nie jest grą dla dzieci. W trakcie wędrówki czeka nas kilka nieprzyjemnych obrazów, choć nie brakuje pięknych widoków.

Młodszy lubi pofiglować, choćby wtedy, gdy chluśnie śpiącemu strażnikowi kubłem zimnej wody w twarz. Starszy stara się zachować więcej powagi, jakby zdawał sobie sprawę, że po opuszczeniu rodzimych stron wyprawa stanie się wyjątkowo niebezpieczna.

Brothers: A Tale of Two Sons jest grą liniową, z malutkimi odgałęzieniami. Podążamy wytyczoną ścieżką, a całość przeplatają napotykane przeszkody i wydarzenia, które zmuszają braci do ścisłej współpracy. Proste zagadki, o konstrukcji przypominającej puzzle, najczęściej wymagają korelacji - jeden z braci musi na przykład przedostać się na drugą stronę przepaści, by wysunąć jedną stronę mostu, podczas gdy drugi będzie mógł przejść, opuszczając kładkę po swojej stronie.

Elementy zręcznościowe opierają się z kolei na prostych sekwencjach, w których musimy wspinać się po ścianach i przeskakiwać pomiędzy półkami. Niekiedy fragmenty testujące naszą sprawność w sterowaniu łączą się z puzzlami - wówczas zarówno przemieszczamy się braćmi, jak i wykorzystujemy ich interakcję z otoczeniem. Niemniej, każda przeszkoda, z którą musimy się zmierzyć, jest malutkim dziełem sztuki. Niektóre rzeczy są bardzo banalne, inne z kolei budzą podziw ze względu na pomysłowość i rozmach sceny.

Z początku spodziewamy się, że z każdym kwadransem podróży będziemy napotykać coraz bardziej wymagające etapy. Twórcy nie wykorzystują jednak schematów, znanych ze starej szkoły projektowania gier. Prezentują nam oryginalne rozwiązania w rozgrywce, ale nie zmuszają potem do ich ciągłego powtarzania, podkręcając jedynie poziom trudności. Celem nie jest stawianie przed graczami zręcznościowego wyzwania w kontekście rozgrywki, lecz posłużenie się rozgrywką w celu przedstawienia świata oraz zbudowania autentycznej więzi pomiędzy bohaterami.

Współpraca braci opiera się na interakcji z otoczeniem. Sterowanie obejmuje zaledwie gałki analogowe i triggery, dla każdego z chłopców.

Gra jest więc łatwa. Być może odrobinę za krótka. W zamian otrzymujemy jednak trzy intensywne godziny interaktywnej baśni, która z szybkością pędzącego wiatru zabiera nas w coraz to nowe miejsca i stawia przed nowymi przeszkodami. Niektóre sceny zostały wyreżyserowane z iście filmowym rozmachem, nie pozostawiając czasu na przemyślenia.

O ile techniczna strona oprawy wizualnej pamięta wczesne gry obecnej generacji, o tyle warstwa artystyczna, estetyka wykonania i sposób prezentacji przedstawionego świata pozostawiają w sercu jedynie radość i doznania najwyższej próby. Aby wzmocnić odbiór gry i sprawić, że opowieść stanie się naprawdę uniwersalna, bohaterowie porozumiewają się niezrozumiałym, fikcyjnym językiem. Co zaskakujące, z czasem odnosimy wrażenie, że zaczynamy rozumieć niektóre ze słów, wypowiadanych przez naszych małych podróżników. Całość uzupełnia oszczędna ścieżka dźwiękowa.

Brothers: A Tale of Two Sons to relaksująca, świetna przygoda. Grę wyróżnia spójna, artystyczna wizja, a przede wszystkim intensywność doświadczenia i wyjątkowe emocje, które towarzyszą nam aż do zakończenia. To jedna z tych opowieści, które sprawiają, że wartościowe przesłanie na długo pozostaje w pamięci. W odróżnieniu od tradycyjnych baśni, w przypadku gry studia Starbreeze o sile tego przesłania stanowi nie tylko treść, lecz również obraz, dźwięk i sterowanie.

9 / 10

Zobacz także