C64 Maxi - test nowej wersji legendarnego Commodore 64
Retro wciąż w modzie?
Na oryginalnym Commodore 64 ostatni raz grałem ćwierć wieku temu. Zgubiłem sporo śrubokrętów od ustawiania głowicy w magnetofonie, z wielkim żalem schowałem do piwnicy zepsutą stację dyskietek, a także nagrałem własną taśmę z autorskimi „programami” napisanymi w języku Basic i połamałem niejeden dżojstik.
Chociaż kilkadziesiąt kaset z grami zabezpieczyłem raczej nieźle, tak dziś wątpię w ich zachowaną jakość i możliwość ponownego wykorzystania. Chcąc odświeżyć legendarne klasyki, pozostają więc emulatory dostępne nie tylko na PC, ale nawet na smartfony z Androidem.
Dziś na rynku debiutuje C64 Maxi, a więc jeszcze jedna i na pewno znacznie wygodniejsza metoda na sprawdzenie lub przypomnienie sobie wielu świetnych gier na Commodore 64. Każda wygoda jednak kosztuje swoje, a w tym przypadku mówimy tu o 450 złotych. Dużo to czy mało? Prawdopodobnie zweryfikuje to rynek, tak jak to miało miejsce choćby z PlayStation Classic.
W pudełku otrzymujemy w pełni funkcjonalną klawiaturę, będącą jednocześnie samym komputerem, jeden dżojstik wzorowany na oryginalnej serii Competition Pro, potrzebne przewody (zasilający i HDMI) oraz skróconą instrukcję obsługi. Do pamięci urządzenia wgrane zostały 64 gry, a więc magnetofon czy stacja dyskietek nie są tym razem potrzebne.
C64 Maxi oferuje dwa sposoby korzystania z urządzenia - klasyczny, z interfejsem C64 lub VIC 20, a także z widokiem karuzeli gier, co jest znacznie wygodniejszym rozwiązaniem. Jeśli chodzi o dobór produkcji, gatunkowy wachlarz jest naprawdę szeroki. W zasadzie znajdziemy tu absolutnie każdy rodzaj gry.
Ku mojemu zaskoczeniu, wielu z wybranych przez producenta produkcji nie znałem, jednak testowanie rozpocząłem od tych najlepiej zapamiętanych. To naprawdę wyjątkowy powrót do przeszłości, który obudził szczery uśmiech na twarzy, by też brutalnie przypomnieć o siermiężności dawnych tytułów.
Powrót do gier z Commodore 64 uzmysławia, jak proste są dzisiejsze produkcje. Jeśli nie graliście jeszcze za czasów 8-bitowców, naprawdę warto spróbować. Można przekonać się, jak trudnym zadaniem było przechodzenie niektórych tytułów. W porównaniu do oryginalnego komputera, tym razem możemy jednak korzystać z funkcji zapisu i wczytywania stanu gry. Ekstra!
Na C64 Maxi zabrakło wielu klasyków, jak choćby Last Ninja, International Karate czy Giana Sisters. Wrócić na szczęście możemy do Boulder Dash, Summer, Winter i World Games (świetny potencjał „kanapowy” z przekazywaniem dżojstika), Jumpman, Pitstop II czy Attack of the Mutant Camels.
Jeśli z kolei wyjątkowo brakuje nam jakiegoś konkretnego tytułu, możemy wykorzystać pendrive'a i wgrać ulubione gry, których należy już szukać w Internecie. Ale jak właściwie gra się na tym sprzęcie?
Niewielkie wątpliwości mam co do wyboru modelu dżojstika. Zdecydowanie wygodniejsze były modele z serii Quickshot, natomiast zastosowany odpowiednik Competition Pro bardziej nadaje się do specyficznych gier, gdzie premiowana jest szybkość, choćby we wspomnianej serii Summer/Winter/World Games.
Jest to jednak kwestia przyzwyczajenia, bo z każdą kolejną sesją po prostu się ze wszystkim oswajamy. Dżojstik jest wykonany naprawdę porządnie, ale osoby z dużymi czy nawet średnimi - jak moje - dłońmi mogą odczuwać dyskomfort po wielogodzinnych sesjach. Wszystko to przez niezbyt duże rozmiary kontrolera. Nie pomaga również brak przylepców od spodu, a więc praktycznie cały czas musimy przytrzymywać podstawę dżojstika.
C64 Maxi to pokłady sentymentu w łatwej i przystępnej formie. Nowa wersja komputera prezentuje się naprawdę ładnie i jest dobrze wykonana. Wielbiciele sprzętów retro powinni więc być usatysfakcjonowani, a zwłaszcza ci, którzy wychowywali się z grami na Commodore 64. Cena urządzenia mogłaby być jednak nieco niższa, ale fanom marki nie powinno to przeszkadzać.