Skip to main content

Call of Duty: Advanced Warfare - Recenzja

Połowiczny powrót do szczytowej formy.

Sledgehammer Games nie spełniło wszystkich obietnic. Faktycznie, doczekaliśmy się porządnej dawki świeżości w Call of Duty, ale tylko w jednym aspekcie - w świetnym trybie sieciowym. Kampania fabularna jest po prostu solidna i w dużej mierze opiera się na znanej, sprawdzonej formule.

Advance Warfare wybiega w przyszłość - dalej niż Black Ops 2 czy Ghosts. Akcja osadzona jest w latach pięćdziesiątych XXI wieku. Ma to oczywiście wpływ na technologię i arsenał dostępny dla bohatera, a te elementy powodują mniejsze i większe zmiany w schemacie rozgrywki.

Scenarzyści przygotowali opowieść przyjemną w odbiorze, choć przewidywalną i niespecjalnie angażującą. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z dobrym, pełnym rozmachu, lecz niezobowiązującym filmem sensacyjnym.

Poznajemy historię prywatnej firmy militarnej Atlas - rozwijającej się i zyskującej coraz większe wpływy na całym świecie. Jako jeden z pracowników organizacji, uczestniczymy w misjach w różnych zakątkach globu.

Początkowo staramy się zwalczać pewną grupę terrorystyczną, jednak szybko okazuje się, że prawdziwym wrogiem demokracji jest kto inny. Plusem jest fakt, że wreszcie „tymi złymi” nie są Rosjanie czy przedstawiciele jakiegoś fikcyjnego państwa totalitarnego.

„Aktorzy spisali się naprawdę nieźle. Szkoda tylko, że fabuła nie okazała się zbytnio porywająca.”

Zobacz na YouTube

Bohater gry to Jack Mitchell. Wyjątkowo - jak na cykl Call of Duty - to jedyna postać, w którą możemy wcielić się w kampanii. Doświadczenie staje się przez to nieco bardziej osobiste, chociaż tak naprawdę trudno się z Mitchellem utożsamić - nie jest to szczególnie interesująca postać, to samo dotyczy zresztą jego towarzyszy.

Nawet Jonathan Irons - szef firmy Atlas - to charakter niezbyt dobrze nakreślony, choć Kevin Spacey zagrał go świetnie. Ogólnie rzecz biorąc, aktorzy spisali się naprawdę nieźle. Szkoda tylko, że fabuła nie okazała się zbytnio porywająca.

Głównym narzędziem narracji są renderowane filmy, które oglądamy pomiędzy misjami. Wyglądają wspaniale - niczym najlepsze zwiastuny Wiedźmina czy gier Blizzarda. Są też oczywiście „przykrywką” dla bardzo długiego ładowania etapów. Czasem zdarza się, że głosy postaci trochę nie zgrywają się z ruchem ust.

Podstawy rozgrywki zostały zrealizowane bez zarzutu. Otrzymujemy sprawdzony, intuicyjny i udany model zręcznościowego strzelania. Jak zawsze, w trakcie misji wykorzystujemy różne rodzaje broni - w tym także zupełnie nowe karabiny laserowe i strzelby energetyczne. Niezmiennie obserwujemy akcję z oczu bohatera.

Troy Baker jak żywy!

Kolejne misje są odpowiednio zróżnicowane i zbalansowane, tak że nawet przez moment nie odczuwamy nudy; co chwilę odwiedzamy też zupełnie inne miejsca. Dzieje się naprawdę dużo, lecz jednocześnie żaden etap nie jest na tyle wyjątkowy, by mógł zapaść w pamięć na dłużej - może poza jedną misją, w trakcie której musimy pozostawać w ukryciu i likwidować wrogów po cichu. Niespodzianką nie okazuje się też struktura map - Call of Duty to niezmiennie liniowa i oskryptowana gra.

Urozmaiceniem są futurystyczne gadżety. Granat taktyczny oraz tradycyjny dysponują trzema trybami wybuchu - w praktyce otrzymujemy więc właściwie sześć różnych granatów. Przed wyrzuceniem ładunku możemy zmienić efekt towarzyszący eksplozji - spisuje się to naprawdę dobrze i jest ciekawym rozwiązaniem.

Granat taktyczny może oślepić wrogów, likwidować drony wiązką EMP lub wykrywać i oznaczać pozycję przeciwników. Ta ostatnia funkcja okazuje się najciekawsza i to z niej korzystamy najczęściej. Wrogowie są podświetleni na czerwono, nawet ci, którzy znajdują się za przeszkodami. Granat zadający obrażenia może eksplodować przy kontakcie z dowolnym obiektem, może też - w trybie Smart - sam wybrać cel i polecieć w jego kierunku. Ostatecznie zawsze można podejść klasycznie - wówczas granat po prostu wybucha po kilku sekundach od wyrzucenia.

Standardowo, co jakiś czas mamy też okazję zasiąść za sterami jakiegoś pojazdu - czołgu lub łodzi czy odrzutowca. Najwięcej przyjemności sprawiają fragmenty, w których bohater zakłada potężny egzoszkielet, z rakietami i ciężkim działem.

Najważniejszą nowością jest oczywiście kombinezon Exo. Możemy dzięki niemu wykonywać szybkie uskoki i uniki, podwójne skoki, uleczyć się w sytuacjach zagrożenia, wspinać po ścianach czy nawet aktywować spowolnienie czasu ułatwiające celowanie. Teoretycznie, wszystko to brzmi świetnie. W praktyce jednak implementacja tych elementów okazuje się zbyt ostrożna. Twórcy nie chcieli zmieniać tradycyjnego stylu rozgrywki i przebiegu misji w Call of Duty, a przez to nie wykorzystali szansy na zbudowanie naprawdę świeżego trybu dla jednego gracza.

„Wieloosobowa rywalizacja w Call of Duty nie była tak angażująca od wielu lat.”

Nie zabrakło oczywiście obowiązkowego poziomu arktyczno-śniegowego.

Problemem kampanii jest fakt, że konkretne zdolności są w niektórych misjach niedostępne i zastępowane innymi. Mniej więcej połowa etapów nie pozwala używać podwójnego skoku i powietrznych uników - a właśnie te umiejętności najbardziej wpływają na dynamikę rozgrywki. Trochę szkoda, ponieważ zadania, w trakcie których korzystamy z dodatkowych sposobów poruszania się, są w większości bardziej angażujące niż pozostałe.

Większych zmian w stosunku do poprzednich części cyklu nie doczekała się sztuczna inteligencja. Wrogowie często reagują na położenie bohatera i jego towarzyszy zupełnie nielogicznie - zapominają się schować czy wycofać. Zmiana poziomu trudności na wyższy skutkuje zazwyczaj wyłącznie tym, że przeciwnicy są bardziej celni i zadają większe obrażenia.

Tryb dla jednego gracza - trwający nieco ponad sześć godzin - jest naprawdę porządny, ale nie zachwyca tak, jak mogliśmy tego oczekiwać. Na szczęście Advanced Warfare nadrabia jakością trybu wieloosobowego, który każdego miłośnika zręcznościowego multiplayera wciągnie na długo. Tak dobrze nie bawiłem się w sieci w Call of Duty od czasów pierwszej odsłony Black Ops.

Multiplayer oferuje duży powiew świeżości i w tym przypadku jest to zasługa właśnie egzoszkieletu. W przeciwieństwie do kampanii - podwójnych skoków i ślizgów możemy używać bez przerwy. Wpływa to pozytywnie na dynamikę rozgrywki, a system poruszania się nie był jeszcze w tej serii tak ekscytujący i przyjemny.

Obecność kombinezonu Exo zmusiła też twórców do zmiany filozofii projektowania map. Biegamy więc nie tylko po uliczkach i wnętrzach, ale też po dachach, wysokich murach czy rurociągach - elementach, które do tej pory były tylko scenografią.

Zobacz na YouTube

Exo wnosi też do rozgrywki specjalne moce. W zależności od tego, w jaką się wyposażymy, po wciśnięciu odpowiedniego przycisku możemy aktywować kamuflaż na kilkanaście sekund, zyskać dodatkowe punkty zdrowia lub wyciszyć swoje kroki. Z tego typu zdolnościami jeszcze w Call of Duty nie mieliśmy do czynienia. Co ważne, są odpowiednio zbalansowane i nie odnosimy wrażenia, że dają komuś zbyt dużą przewagę.

Odrobiny świeżości dodają też nowe rodzaje broni i zamontowana w kombinezonie wyrzutnia granatów. Laserowe karabiny i napędzane energią soniczną strzelby stanowią mniejszą część arsenału, ale wystarczająco urozmaicają zabawę. Miło mieć do wyboru coś poza kolejnym zestawem nieco unowocześnionych wersji współczesnych broni - choć takie też w grze występują.

Jak zwykle, zmagania sieciowe oferują kilkanaście trybów rozgrywki. Jedyna nowość to Uplink - ciekawe połączenie drużynowych zmagań z futbolem amerykańskim. Zadaniem każdego zespołu jest przeniesienie piłki przez bramkę przeciwnika. To dobra odskocznia od tradycyjnych trybów typu Deathmatch czy gry w przejmowanie flagi.

Warto też zaznaczyć, że deweloperzy pomyśleli o fanach cyklu, którzy nie chcą rezygnować z sieciowych potyczek w starym stylu. Przygotowano osobną listę sieciowych gier, w których nie można używać egzoszkieletu.

Pomiędzy misjami możemy ulepszać niektóre statystyki bohatera.

Powracają oczywiście serie punktów obecne w cyklu już od jakiegoś czasu - odpowiednik serii zabójstw znanych z innych odsłon. Zasady są proste: w trakcie rozgrywki zdobywamy punkty, a za osiąganie konkretnych pułapów punktowych otrzymujemy do wykorzystania dodatkowe gadżety. Przykładowo, po zdobyciu 400 punktów - w trakcie jednego „życia” - możemy przywołać drona skanującego, który oznaczy pozycje wrogów na radarze.

Advanced Warfare oferuje system rozwoju postaci wzorowany na tym, który po raz pierwszy pojawił się w Black Ops 2 - tyle tylko, że zamiast „Wybierz 10” mamy do czynienia z „Wybierz 13”. Oznacza to, że możemy wyposażyć się w sumie w trzynaście elementów. Chodzi tu zarówno o broń i akcesoria, jak też o perki, które wzmacniają statystyki żołnierza.

Nie potrzebujemy broni drugorzędnej? Wyrzućmy ją i dobierzmy trzeci element rozbudowujący podstawowy karabin. Wystarczy nam jedna nagroda za serię punktów, zamiast dwóch lub trzech? Zrezygnujmy z pozostałych i weźmy dodatkowy granat oraz moc Exo. Możliwości jest sporo.

Jedyną wadą trybu wieloosobowego okazuje się brak serwerów dedykowanych. Zdecydowano się na technologię peer to peer. Gra automatycznie wybiera spośród użytkowników jednego, który staje się hostem meczu. Jeżeli dany gracz nie ma zbyt stabilnego połączenia sieciowego, skutkuje to problemami z pingiem lub nawet przerwaniem zabawy. Na szczęście kłopoty tego typu występują rzadko.

Poza kampanią i rozgrywką sieciową, na miłośników kooperacji czeka Exo Survival. To odpowiednik Spec Ops z cyklu Modern Warfare. Maksymalnie czworo graczy musi likwidować kilka grup atakujących żołnierzy i dronów. Tryb ten nie wyróżnia się jednak niczym szczególnym.

Czat w multiplayerze nigdy nie zawodzi.

Pozytywnie zaskakuje optymalizacja wersji PC, przynajmniej w porównaniu z zeszłoroczną odsłoną. Gra działa płynnie nawet na niezbyt nowoczesnej konfiguracji przy rozdzielczości 1080p, choć nie na maksymalnych detalach. Osiągnięcie 60 klatek na sekundę jest jednak o wiele mniejszym wyzwaniem niż w przypadku Call of Duty: Ghosts. Warto jednak zaznaczyć, że niektórzy użytkownicy opisują problemy z działaniem gry na procesorach dwurdzeniowych.

Wydajność jest szczególnie dobra w trybie multiplayer. Deweloperzy pozwolili także na zmianę wartości pola widzenia - to mile widziana nowość w przypadku cyklu od Activision. W menu opcji otrzymujemy też więcej ustawień graficznych niż zwykle. Wersje konsolowe również prezentują się imponująco. W kampanii fabularnej wersja PS4 działa w pełnym 1080p, choć nie jest tak płynna jak częściej skalowana z niższej rozdzielczości edycja Xbox One. Tymczasem w trybie multiplayer, dzięki rezygnacji z kilku efektów graficznych, na obu nowych konsolach utrzymuje się stabilne 60 FPS

Advanced Warfare sprawia ogrom frajdy w trybie sieciowym. Od wielu lat wieloosobowa rywalizacja nie była tak angażująca w serii Call of Duty. Kampania dla jednego gracza okazuje się jednak pewnym rozczarowaniem - to oczywiście wciąż kawałek dobrej zabawy, ale twórcy nie wykorzystali w pełni potencjału technologii i gadżetów, których używają bohaterowie.

8 / 10

Zobacz także