Skip to main content

Call of Duty: Black Ops 3 - Recenzja

Przyszłość w barwach chromu.

Mamy tu wszystko, czego można się spodziewać po futurystycznej strzelance. Choć kampania lekko rozczarowuje, wynagradza to tryb sieciowy.

Kolejne odsłony serii Call of Duty, przygotowywane przez studio Treyarch, zawsze koncentrowały się na mrocznych kulisach działań jednostek specjalnych. Twórcy często stawiali pytania o granicę wykorzystywania ludzi i technologii w wojnie. Black Ops 3 wybiega o 40 lat w przyszłość, oferując większą odskocznię od tradycyjnego scenariusza i zabawę konwencją science-fiction.

Kampania opowiada historię członka tytułowej jednostki Black Ops. Pierwszy raz możemy wybrać płeć postaci w trybie dla jednego gracza. Główny bohater zostaje zmodyfikowany, by stać się superżołnierzem. Otrzymujemy protezy kończyn, zostajemy naszpikowani cyber-ulepszeniami: między innymi narzędziem komputeryzującym mózg.

Technologicznie rozwinięci żołnierze mogą komunikować się na odległość bez użycia dodatkowego osprzętu, wpływać na percepcję wizualizując wspomnienia, a nawet hakować komputery za pomocą dotyku. Oczywiście za wszystkimi ulepszeniami idą konsekwencje zdrowotne, przed czym przestrzegały już inne dzieła popkultury.

Główny wątek nie mógł się obyć bez klasycznych dla konwencji scen zdrady, zwątpienia w słuszność własnych działań oraz dramatycznych zgonów. Mimo tego twórcom udaje się skutecznie zasiać ziarno obecne w dobrych filmach z gatunku, gdzie pyta się o słuszność nadchodzącego postępu technologicznego i jego skutki. Gra nie daje odpowiedzi, pozostawiając odbiorcę w zadumie.

Zobacz na YouTube

Black Ops 3 to zdecydowanie najbardziej artystyczna wizualnie część serii. Zabawa percepcją, przemierzanie wirtualnych przestrzeni i zderzenia fikcji z rzeczywistością sprawiają, że wiele lokacji aż zmusza do zatrzymania się i podziwiania widowiska.

Obsada aktorska również robi wrażenie. Zarówno głosu, jak i twarzy w kampanii oraz innych trybach udostępniły takie sławy jak Jeff Goldblum, Christopher Meloni, Ron Perlman, Heather Graham czy też Katee Sackhoff. Zdecydowanie jest na kogo patrzeć.

Od strony rozgrywki nie jest już tak imponująco. Mimo pokaźnego arsenału do wyboru i modyfikacji oraz kilkunastu cyber-mocy, gra nie wywołuje oczekiwanego zachwytu. Wina leży głównie po stronie kiepskiej sztucznej inteligencji przeciwników oraz małej różnorodności oponentów.

Rozwijamy trzy oddzielne drzewka umiejętności. Możemy manipulować elektronicznymi urządzeniami, hakować roboty i wyłączać zbroje wrogów, a także stosować ataki obszarowe, aktywować niewidzialność czy nawet zsyłać na oponentów rój nanobotów.

Przez pierwsze dwie godziny testowanie nowych gadżetów sprawia sporo frajdy. Z czasem jednak okazuje się, że to ciągłe odpieranie fal takich samych przeciwników, których najłatwiej pokonać konkretną zdolnością.

Cut-scenki, jak w ubiegłym roku, prezentują się świetnie

Między misjami bohater zwiedza kryjówkę, w której może zmienić ekwipunek, odblokować nowe ulepszenia i cyber-moce, potrenować w symulatorze, gdzie walczymy z kolejnymi falami wirtualnych przeciwników, a nawet pograć w mini-grę Dead Ops 2 Arcade, czyli twin stick shooter, w którym strzelamy do zombie. To jednak nie koniec nieumarłych.

Ukończenie głównej kampanii odblokowuje drugą, o nazwie „Koszmary”, która opowiada historię alternatywną, toczącą się w jeszcze dalszej przyszłości, gdzie ziemię opanował wirus. Jest to recykling już ukończonych misji ze zmianą przeciwników w żywe trupy. Wtórność rzuca się w oczy, gdy przy poznanych już scenach widzimy bohaterów nie wydających dźwięków mimo ruszania ustami, w zamian słuchając bezimiennego narratora nowej opowieści.

Obie kampanie można ukończyć na podzielonym ekranie z drugim graczem u boku. Jakość wyświetlania jednak znacząco spada, łącznie ze zmniejszeniem rozdzielczości oraz dostrzegalnym zmniejszeniem liczby detali otoczenia. Możliwa jest też współpraca przez sieć, nawet dla czwórki użytkowników.

Jeżeli ktoś odczuwa niedosyt umarlaków, ucieszy się na widok kolejnej odsłony trybu Zombies. Czterej gracze w trybie kooperacji odpierają ataki potworów w Ameryce w okresie powojennym. Klimat rodem z Crime Story to całkiem przyjemna odskocznia, którą dodatkowo ubarwiają zabawne dialogi oraz oryginalne elementy, jak chociażby chwilowa przemiana w potwora rodem z książek o Cthulhu. Obecnie dostępna jest jedna mapa, drugą zaoferowano tylko nabywcom przepustki sezonowej.

Tryb Zombies to zupełnie inny klimat niż podstawowa kampania

Najjaśniejszym elementem jest oczywiście tryb multiplayer. Call of Duty co roku przyciąga rzesze fanów rywalizacji w szybkich i niewybaczających błędów meczach. To właśnie tu najlepiej spisują się ulepszenia mobilności, które w kampanii pełnią rolę ciekawostki. Możliwość biegania po ścianach i przedłużenie dopalaczami skoku w rękach wprawnego gracza okazuje się zabójczą bronią.

Mapy nie są zbiorem korytarzy, po których biegamy - walka jest bardziej wielowymiarowa. Wrogowie biegając po ścianach strzelają w ruchu, nurkują w wodzie, by przedostać się do innego punktu. Potem wyskakują z wody, zabijając dwóch nieostrożnych uczestników, po czym wzbijają się w górę podwójnym skokiem i znikają na dachu pobliskiego budynku. Nieprzystosowanie się oznacza porażkę raz za razem.

Nowością są również klasy zwane „Specjalistami”. Wybieramy spośród dziewięciu różnorodnych bohaterów, a każdy posiada dwie umiejętności: specjalny atak lub broń bądź też wyjątkowy talent. Gracz może używać tylko jednej, a każda postać oferuje coś zupełnie innego. Na odblokowanie klasy wydajemy żeton, a niektóre wybrać można dopiero na konkretnym poziomie doświadczenia.

Umiejętności specjalne najlepiej sprawdzają się w rozgrywkach na poziomie hardcore, gdzie znika interfejs i minimapa, a bronie zadają większe obrażenia. Gracze bazują wtedy na odgłosach wystrzałów i grają znacznie bardziej ostrożnie, a zdolności zaczynają mieć większe znaczenie. Jedna z postaci może na chwilę przywrócić minimapę dla drużyny, co potrafi odwrócić szalę zwycięstwa.

Zmagania w sieci są ekscytujące i dynamiczne

Tryb sieciowy jest niezwykle wciągający, a zdobywanie kolejnych poziomów, odblokowywanie broni i nagród świetnie motywuje do dalszego grania. Po prostu skutecznie przyciąga do ekranu - bardziej niż kampania czy zombie. Jest to, jak co roku, dobry moduł rywalizacji, oferujący jeszcze więcej zabawek do wykorzystania w intensywnej walce.

Call of Duty: Black Ops 3 to ciekawa gra, której kampania na poziomie rozgrywki może nieco rozczarowywać, ale dodatkowe atrakcje - z wyróżnieniem trybu multiplayer - sprawiają, że nieco gorzki posmak zanika. Twórcy włożyli wiele serca, by zadowolić wszystkich i nie można ich za to winić. Powinni jednak pamiętać, że ilość nie zawsze jest wyznacznikiem jakości.

8 / 10

Zobacz także