Skip to main content

Call of Duty: Black Ops 4 - Recenzja

Treyarch wciąż w formie.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Brak kampanii fabularnej niektórych rozczaruje, co nie zmienia faktu, że gameplay w Call of Duty: Black Ops 4 jest po prostu świetny.

Strzelanie i ruch - te podstawowe elementy bardzo rzadko zmieniają się diametralnie w Call of Duty. Są jednak nieco modyfikowane, dopracowywane. Studio Treyarch opanowało te fundamentalne aspekty mechaniki niemal do perfekcji, co udowadnia za sprawą Black Ops 4, przy okazji wprowadzając najbardziej wyjątkowy w historii serii tryb od czasów przedstawienia Zombie w World at War.

Chodzi oczywiście o mocno promowany Blackout, który nie jest może szczególnie oryginalny, jeśli spojrzymy na gry wideo w ogóle - to w końcu dość tradycyjne battle royale - jednak jak na cykl od Activision, to prawdziwa rewolucja. Ogromna mapa, wielkie - także puste - przestrzenie i szukanie ekwipunku nie jest czymś, co kojarzymy z tą marką.

Black Ops 4 nie jest jednak po prostu grą inspirującą się PUBG, gdyż Blackout jest tylko jednym z trzech filarów najnowszej odsłony serii. Otrzymujemy też świetny, tradycyjny multiplayer oraz najbardziej rozbudowany tryb Zombie w historii serii Call of Duty. Brzmi nieźle, prawda?

Call of Duty: Black Ops 4 - fakty o grze:

  • Dynamiczny shooter FPP
  • Nacisk na grę online, brak kampanii dla jednego gracza
  • Trzy różne elementy - multiplayer, kooperacja i battle royale
  • Futurystyczny arsenał
  • Gra z polskim dubbingiem i napisami

Tryb multiplayer

  • Mocna strona: idealny, zręcznościowy model strzelania
  • Rozczarowanie: tradycyjny, aczkolwiek wciąż przykry brak przeglądarki serwerów na PC

Tryb wieloosobowy w Call of Duty nigdy nie zmienia się w znaczący sposób, a raczej w większym i mniejszym stopniu ewoluuje. Tym razem fundamenty stanowi formuła znana z Black Ops 3, ale dopracowana niemal do perfekcji i pozbawiona tego, co nieco przeszkadzało.

Żegnamy się z bieganiem po ścianach i podwójnymi skokami. Mimo to, otrzymaliśmy najbardziej płynny i przyjemny system poruszania się w całej serii - w dużej mierze za sprawą naturalnego przeskakiwania przez drobne przeszkody, ślizgania się i wspinania na mury czy przez okna. Dynamika rozgrywki nie jest praktycznie nigdy zaburzona, a strzelać możemy nawet pod wodą czy przeskakując przez barierkę.

Świetne wrażenie robią też inne poprawki, które odczują jednak głównie gracze spędzający w trybie sieciowym Call of Duty wiele godzin co roku. Czas potrzebny na zlikwidowanie wroga jest odpowiedni, balans arsenału - jak na okres premiery - jest praktycznie bez zarzutu, a odrzut broni i poczucie towarzyszące strzelaniu jest idealne. Właściwie w każdej kategorii uzbrojenia znajduje się sprzęt, który sprawia frajdę - nawet snajperki, choć do tej pory zawsze ich w tej serii unikałem.

Prophet może tworzyć małe pola wykrywające obecność wrogów (Call of Duty: Black Ops 4 - Recenzja)

Otrzymujemy aż 14 map, w tym 5 najlepszych z pierwszego Black Ops. Bieganie po Firing Range czy Summit przywołuje miłe wspomnienia. Na projekt lokacji też nie można narzekać. Ewidentnie czuć, że każdy skrawek terenu był projektowany z myślą o konkretnym systemie poruszania się. Nawet notoryczne dla serii problemy z odradzaniem się w dziwnych miejscach nie są tym razem mocno odczuwalne, choć niechlubnym wyjątkiem jest fakt, że dobrze zgrana drużyna w trybie Kontroli może łatwo przytłoczyć spawn wrogiego zespołu.

Ponownie królują tradycyjne tryby gry, jak nieśmiertelne TDM i Kill Confirmed, ale najciekawszą z nowości jest Skok. Niczym w Counter-Strike, zaczynamy mecz tylko z pistoletem, a w miarę postępów zbieramy pieniądze na zakup kolejnych elementów wyposażenia. Po śmierci nie możemy się odradzać, chyba że sojusznik pomoże nam wstać - miło widzieć tego rodzaju tryb w Call of Duty.

Poza tym, wszystkie elementy są takie, jak zwykle. Odblokowujemy kolejne rodzaje broni i dodatki do nich, mamy też Specjalistów rodem z Black Ops 3, choć teraz też z pobocznymi umiejętnościami i gadżetami. Klasy zwiększają różnorodność zabawy i sprawdzają się inaczej w różnych trybach. Raz możemy więc grać postacią z zabójczą wyrzutnią granatów, a innym razem żołnierzem, który specjalizuje się w ujawnianiu pozycji przeciwników.

Zobacz na YouTube

Zombie - kooperacja

  • Mocna strona: sporo zawartości
  • Rozczarowanie: rozgrywka wspólnie z nieznajomymi graczami często nie ma sensu

Call of Duty nie może istnieć bez Zombie. Ten tryb kooperacyjnej zabawy obecny jest w serii już od 2008 roku, kiedy po raz pierwszy stanęliśmy naprzeciw umarlaków w World at War. Od tamtej pory zawsze otrzymywaliśmy jednak po jednym scenariuszu, a kolejne pojawiały się w ramach DLC.

W tym roku twórcy przygotowali aż trzy mapy. Jedna przenosi nas do czasów starożytnych, gdzie trafiamy na gladiatorską arenę i zbudowane wokół niej świątynie różnych bogów. Kolejna to zmagania z żywymi trupami na Titanicu. Wreszcie, jest też remake scenariusza Mob of the Dead z Black Ops 2 - z nowymi obszarami i elementami rozgrywki.

Współpraca ze znajomymi jest cały czas przyjemna. Eliminowanie zombie wciąż angażuje, a można też oczywiście bawić się w odkrywanie dziesiątek mniejszych i większych sekretów - odblokowujemy w ten sposób ukryte przedmioty czy dodatkową, potężną broń.

Nie musimy już szukać easter-eggów, by zdobyć potężne uzbrojenie (Call of Duty: Black Ops 4 - Recenzja)

Tym razem jednak, co ważne, wykonywanie serii skomplikowanych czynności nie jest wymagane, by naprawdę poczuć moc - wybierając bowiem klasę postaci, otrzymujemy dostęp do specjalnej broni i magicznego ataku. Co jakiś czas aktywujemy więc wielki młot, razimy wrogów prądem, czy szarżujemy z zaklętym mieczem. To zdecydowanie dobra zmiana.

Warto jednak podkreślić, że zabawa z obcymi graczami dobieranymi losowo rzadko sprawia radość. Nieznajomi rzadko korzystają z komunikacji głosowej czy nawet z czatu, a doświadczeni zazwyczaj nie zwracają uwagi na sojuszników, biegając po całej mapie, odblokowując kolejne przejścia i sekrety, podczas gdy reszta zmuszona jest podążać za takim „liderem” niczym owieczki.

Blackout

  • Mocna strona: dopracowana formuła battle royale
  • Rozczarowanie: brak bardziej oryginalnych rozwiązań

Battle royale to dzięki PUBG i Fortnite szalenie popularny rodzaj rozgrywki, więc nic dziwnego, że kolejne gry starają się oferować doświadczenia na nim wzorowane. Tak właśnie powstał Blackout w Call of Duty: Black Ops 4.

Założenia nie są rewolucyjne - otrzymujemy wielką mapę, na którą trafiamy z dziesiątkami innych graczy. Szukamy uzbrojenia i przedmiotów, jednocześnie polując na rywali, a zarazem starając się przeżyć jak najdłużej. Wygrywa ten, kto pozostanie na polu bitwy jako ostatni. Możemy oczywiście grać solo, ale też w parach czy w czteroosobowej grupie.

Szybko przekonujemy się, jak miło zagrać w battle royale w wysokobudżetowej grze. Pod względem dopracowania, Blackout robi nawet lepsze wrażenie niż PlayerUnknown's Battlegrounds. Styl rozgrywki jest jednak inny, za sprawą typowego dla Call of Duty modelu strzelania, który jest mniej wymagający niż ten z PUBG - szczerze powiedziawszy, zwiększa to jednak frajdę z rywalizacji.

Pojazdy się przydają, ale też zwracają na nas uwagę przez hałas, jaki generują (Call of Duty: Black Ops 4 - Recenzja)

Doskonale, że mamy tutaj wyłącznie kamerę FPP. Taka perspektywa gwarantuje większe emocje i brak frustrujących momentów, kiedy padamy ofiarą wroga, który obserwował nas zza budynku, w ogóle się nie wychylając - a właśnie takie zagrywki umożliwia widok zza pleców postaci.

Wedle uznania, wybieramy czy lądujemy tam, gdzie inni, czy raczej udajemy się do bardziej odosobnionej części lokacji. Cały czas towarzyszy nam jednak to przyjemne dla tego gatunku poczucie uczestnictwa w ryzykownej grze, a gdy dostrzeżemy przeciwników, poziom adrenaliny momentalnie wzrasta.

Wśród znajdowanych przedmiotów są między innymi perki - ulepszenia cech postaci. Zdobywając je, możemy wyciszyć własne kroki czy zwiększyć prędkość poruszania się na 2 minuty. Blackout to też pojazdy, w tym śmigłowiec, który staje się dosyć niebezpieczny, gdy gramy z grupą - wtedy nawet trzech graczy może strzelać z pokładu do wrogów na ziemi. W niektórych lokacjach znajdziemy nawet zombie pilnujące broni i gadżetów znanych z trybu kooperacji, co też stanowi miłe urozmaicenie.

Podsumowanie

Gracze czekający co roku na filmową, efektowną przygodę w Call of Duty mogą śmiało odjąć punkty Black Ops 4 za brak typowej kampanii. Biorąc jednak pod uwagę, że już w Black Ops 3 element ten nie zachwycał, może to lepiej, że Treyarch skupił całą uwagę na aspekcie sieciowym - właśnie to studio zawsze dostarczało najlepsze tryby online.

Otrzymujemy bowiem najbardziej angażującą rywalizację wieloosobową w Call of Duty od lat. Tak dobrze nie bawiłem się w rozgrywce multiplayer w tym cyklu od czasów świetnego Black Ops 2. Blackout jest ambitnym i godnym uwagi dodatkiem, a całości dopełnia też najbardziej rozbudowany moduł Zombie w historii serii.

Plusy:

  • niesamowicie wciągający i udany multiplayer
  • dużo zawartości dla fanów kooperacji i zombie
  • Blackout to wyjątkowa odskocznia, oferująca zupełnie inny styl gry
  • dopracowana wersja PC
  • stosunkowo dobry balans uzbrojenia w trybie sieciowym

Minusy:

  • nieciekawe misje Specjalistów
  • brak typowej kampanii fabularnej może rozczarować niektórych fanów

Platforma: PC, PS4, Xbox One - Premiera: 12 października 2018 - Wersja językowa: polska - Rodzaj: FPS - Dystrybucja: cyfrowa i pudełkowa - Cena: od 220 zł - Producent: Treyarch - Wydawca: Activision Blizzard



Recenzja Call of Duty: Black Ops 4 została przygotowana na podstawie egzemplarza na PC, dostarczonego nieodpłatnie przez firmę Kool Things.

Zobacz także