Call of Duty: WW2 - wrażenia z trybu multiplayer
Wciągająca wojna.
Podczas minionych targów Gamescom mogliśmy przetestować tryb sieciowy w Call of Duty: WW2, by po powrocie do Polski spędzić z grą jeszcze więcej czasu dzięki zamkniętym testom beta na PlayStation 4. Nowa odsłona serii wcale nie jest idealna, ale z miejsca angażuje bardziej niż wieloosobowe potyczki w Infinite Warfare - głównie dzięki Wojnie.
War to asymetryczny tryb rywalizacji, o którym twórcy opowiadają najchętniej. Pomysł niezbyt odkrywczy, ale świeży i mile widziany w ramach cyklu od Activision. Zasady przypominają to, co lata temu widzieliśmy choćby w Enemy Territory, a później w wielu innych strzelankach. Jedna drużyna otrzymuje szereg konkretnych zadań do wykonania, a obrońcy muszą przeszkadzać napastnikom.
- Chcieliśmy, żeby każdy mecz był lekko fabularyzowany i opowiadał pewną historię - powiedział Sean Saucy, główny projektant rozgrywki sieciowej podczas rozmowy z Eurogamerem w Kolonii.
- Dlatego na mapie Operation Breakdown motywem przewodnim są dążenia Aliantów do przesunięcia frontu z plaż Normandii w głąb Francji, a by tego dokonać, muszą zniszczyć różne kluczowe cele.
Na wymienionej mapie - dostępnej też w becie - atakujący muszą na początku przejąć kontrolę nad kamienicą. Jeżeli im się powiedzie, kolejny cel to naprawa mostu. To trudne zadanie, szczególnie, że reperując strukturę jesteśmy praktycznie całkowicie odsłonięci. Możemy się najwyżej położyć. Tu przydają się granaty dymne i odpowiednie wsparcie drużyny.
Jeżeli most zostanie naprawiony, do akcji wkracza czołg Sherman, który musi być eskortowany przez Amerykanów, by zniszczyć baterię dział przeciwlotniczych. Wygrywa zespół, który jest bardziej znany i skupia się na konkretnym zadaniu. Hitlerowcy powinni więc rozsądnie używać granatów i zachodzić Aliantów z flanki, a po stronie atakujących nieodzowna okazuje się rola snajpera, który pozbędzie się obsługi karabinów MG42.
Stanowiska ciężkich karabinów możemy budować w wyznaczonych miejscach jako obrońcy. W podobny sposób jesteśmy też w stanie zablokować niektóre przejścia - dziury w ścianach czy okna. Ten drobny element sprawia, że w pewnym stopniu determinujemy ścieżkę, którą będą musieli podążać przeciwnicy - przynajmniej zanim zniszczą nasze konstrukcje.
- Taki styl rozgrywki to nowość w serii, więc Wojna jest dla nas bardzo ważna. Współpraca wszystkich członków drużyny nie jest bardziej istotna w żadnym innym trybie - podkreślił producent.
WW2 odrobinę zwalnia tempo w porównaniu z poprzednimi odsłonami. W grze multiplayer odczuwamy to poprzez brak nieskończonego sprintu. Biegniemy przez trzy lub cztery sekundy, a później musimy na moment zmniejszyć prędkość, by złapać oddech. Twórcy chcieli w ten sposób wprowadzić odrobinę realizmu, którego więcej będzie jednak w kampanii fabularnej, gdzie zabraknie także automatycznej regeneracji zdrowia - zastąpią ją apteczki.
- Trzymanie się towarzyszy i korzystanie z apteczek po prostu pasowało do II wojny światowej - tłumaczył Glen Schofield, główny projektant trybu dla jednego gracza. - Strzelanie i chowanie się na moment w celu regenerowania zdrowia pasuje natomiast bardziej do opowieści o super-żołnierzach.
Beta oferuje też inne, znane już z poprzednich części Call of Duty tryby rozgrywki. To chociażby Team Deathmatch, który przypomina - czasem w irytującym stylu - z czym mamy do czynienia. Tu najczęściej dochodzi do sytuacji, gdy umieramy po szybkiej serii w plecy. Projekt map pozwala bez przeszkód okrążać przeciwników, dlatego oczy trzeba mieć dookoła głowy.
Pełna wersja pozwoli też oczywiście postrzelać do zombie. Deweloperzy zdają się być naprawdę dumni z tego trybu w tegorocznej odsłonie.
- Przestraszycie się - zaznaczył z uśmiechem Schofield. - Pod względem rozgrywki to raczej ewolucja znanego już trybu Zombies, ale z twistem. Poza tym, atmosfera jest mroczna, gęsta, niczym z horroru.
- To powinno spodobać się fanom Dead Space - dodał producent.
Deweloperzy zasugerowali też, że w trybie z żywymi trupami otrzymamy dostęp do różnego rodzaju prototypów, niedostępnych w kampanii czy w rywalizacji multiplayer. Możemy spodziewać się między innymi wyrzutni wiązek elektryczności i tym podobnych wynalazków.
Najważniejsze wydaje się, że rozgrywka już teraz sprawia wrażenie dopracowanej. Każda broń oferuje odpowiednią siłę odrzutu. Używanie karabinu M1 Garand czy strzelby sprawia najwięcej przyjemności. Ostateczny arsenał w finalnej grze ma być większy niż ten z World at War.
WW2 to nadal odczuwalnie współczesne Call of Duty, ale nieco wolniejsze i mniej chaotyczne. Pewne problemy widoczne w drużynowym deathmatchu znikają jednak w trybie Wojny - świetnej nowości, która z pewnością przyciągnie wielu graczy na długo.