Civilization: Beyond Earth - Recenzja
Na podbój kosmosu.
Beyond Earth wprowadza kilka ciekawych zmian do znanej formuły, choć nie ulega wątpliwości, że jest jedynie zmodyfikowaną wersją Civilization V.
W najnowszej, tym razem futurystycznej części Cywilizacji, akcja przenosi się kilkaset lat w przyszłość pozaziemską, gdzie ludzkość szuka sposobu na przetrwanie i rozkwit. Jako dowódca misji kolonizacyjnej, lądujemy na jednej z planet, zamieszkałej przez obce stworzenia.
Nim wylądujemy na nowej planecie, dokonamy wyboru „sponsora” spośród ośmiu dostępnych. Każdy z nich to korporacja o unikalnych cechach, z ramienia której możemy wyruszyć na podbój obcych planet. Decydując się na Kolektyw Panazjatycki przyspieszymy pracę robotników, Polistralia umożliwi utworzenie większej liczby szlaków handlowych, a Unia Afrykańska przekaże premię do produkcji żywności oraz polepszy zdrowie mieszkańców.
Następnym etapem jest wybór kolonistów. Nie muszą koniecznie być nimi naukowcy, równie dobrze możemy posłać artystów lub inżynierów. Każda z grup daje bonusy do określonego parametru, takiego jak produkcja, kultura czy energia. Ostatnie etapy to już tylko wybór statku kosmicznego oraz jego ładunku. Zabierzemy ze sobą chociażby jednostkę żołnierzy albo robotników. Na koniec zaznaczamy planetę do eksploracji i gra przenosi nas na właściwą mapę, typową dla gatunku strategii turowych 4X.
Lądujemy na dowolnym polu w obrębie zaznaczonego czerwonymi ramami fragmentu terenu. Zabierając się do zabawy, szybko zorientujemy się jak wiele elementów znanych z poprzedniej edycji Cywilizacji wykorzystano Beyond Earth. Najnowsza część czerpie pełnymi garściami z dorobku studia Firaxis, w tym z wydanego 15 lat temu Alpha Centauri. Osoby zaznajomione z serią w mig rozgryzą dostępne mechanizmy i poczują się jak w domu.
Budowa miast nie jest skomplikowana, choć nieco ją zmieniono względem poprzednika, co przekłada się na rozgrywkę. Tworzymy osadników, wysyłamy ich na nadający się do osiedlenia teren i ustanawiamy kolonię. W odróżnieniu od metropolii z Cywilizacji V, w Beyond Earth potrzeba pewnej liczby tur, by kolonia przekształciła się w pełnoprawne miasto zdolne do produkcji i samoobrony. Przez ten czas musimy otoczyć ją opieką i dostarczać środków szlakiem handlowym, co przyspieszy jej rozwój.
„Bezsprzecznie ekspansja jest trudniejsza niż kiedykolwiek.”
Nim jednak zaczniemy powiększać swoje terytorium, warto zapoznać się z lokalną fauną i florą - zwłaszcza że przez kilkadziesiąt pierwszych tur jesteśmy jedyną korporacją działającą na planecie. Beyond Earth daje nam chwilę na adaptację i eksplorację, a dopiero z czasem dołączą do nas kolejni koloniści, sterowani przez sztuczną inteligencję. Ci jednak już na starcie będą dysponować rozbudowaną siatką techniki, tak by dorównywać nam zaawansowaniem.
Autochtoni to wszelkiego rodzaju stwory: od tych pospolitych i mniej groźnych, przez czerwie, po wielkie wodne potwory. Na początku są neutralnie nastawieni i jeśli tylko nie staniemy im na drodze, zajmując ich gniazda lub atakując, to powinni zachować spokój zupełnie nas nie zaczepiając. Czerwie są tak potężne, że z miejsca zniszczą nasze oddziały nawet w jednej turze. Szkoda tylko, że nie pokuszono się o jeszcze większe zróżnicowanie obcych.
Bezsprzecznie ekspansja jest trudniejsza niż kiedykolwiek, właśnie dlatego, że przeciwnikiem jest również zdobywana planeta wypełniana stworzeniami. Lepiej współpracować z innymi korporacjami niż walczyć z nimi na wszelkich frontach i narazić się na gniew obcych. Jest ich zbyt wielu, są zbyt silni i niebezpieczni, by w początkowych stu turach z nimi zadzierać. Nawet później, po rozwinięciu technologii, potrafią stawić opór.
„Niektóre pola mapy pokryte są trującą miazmą.”
Warto zaznaczyć, że niektóre pola mapy pokryte są miazmą, w efekcie czego są trujące dla jednostek, zarówno żołnierzy, jak i zmechanizowanych. Trzeba więc ostrożnie poruszać się po planszy, by nie narazić się na utratę życia.
Miazmę możemy usunąć za pomocą jednostek orbitalnych. Każda z nich operuje nad wybranym przez nas fragmencie terytorium, tym samym nie blokuje miejsca na pierwszej warstwie mapy. Satelity usuwające miazmę, to tylko jeden z kilku rodzajów jednostek orbitalnych. Ich żywotność trwa krótko, ale silnie wspierają działania zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Po określonym w turach czasie spadają i ulegają destrukcji.
Na mapach porozrzucane są artefakty czy zagubione satelity. Zbadanie ich odkrywcami przyniesie wymierne korzyści. Gdzieniegdzie umiejscowiono niezależne stacje (laboratoria, kompleksy), nie będące pod władaniem żadnego z uczestników rozgrywki. Warto zainwestować w utworzenie z nimi szlaku handlowego, tak by zyskiwać bonusy do produkcji lub nauki.
„Podstawą rozwoju cywilizacji jest sieć technologii.”
Podstawą rozwoju cywilizacji jest sieć technologii, podzielona na główne gałęzie oraz podrzędne i droższe w odkrywaniu podgrupy, zwane liśćmi. Całość jest czytelnie przedstawiona za pomocą siatki, którą rozwijamy od centrum ku kolejnym gałęziom. Trzeba nieco poświęcić czasu, by znaleźć optymalną ścieżkę ku potędze. Każda z technologii daje inne bonusy dla naszej ludności, od nowych budynków możliwych do wzniesienia w miastach, po dodatki do kultury czy możliwość podniesienia poziomu współistnienia z obcymi.
Po odkryciu niektórych, specjalnie oznaczonych technologii, dostaniemy punkty przypisane do konkretnej ideologii. Te dzielą się na harmonię, czystość oraz supremację. Wyznawanie danej doktryny określa sposób naszego podejścia do nowej planety i zamieszkujących ją istot. Czystość sprawi, że pokusimy się o stworzenie kopi Ziemi z rolą wiodącą ludzkości, jeśli zdecydujemy się na supremację to określimy się jako zwolennicy łączenia najkorzystniejszych elementów w starym i nowym świecie, a miłośnicy harmonii postarają się wydobyć to, co najlepsze z nowo zamieszkałej planety.
Za każdą z doktryn idą dodatkowe możliwości. Na przykład, rozwijając harmonię sprawimy, że obcy będą mniej agresywni wobec nas. Dodatkowo uzyskamy opcję ulepszenia określonego typu jednostek. Na szczęście nic nie stoi na przeszkodzie ku równomiernemu korzystaniu z kilku doktryn jednocześnie.
Ostatnim elementem układanki są cnoty, które dostajemy w zamian za punkty kultury. Podzielono je na cztery kategorie: potęgę, dobrobyt, wiedzę oraz przemysł. Każda cnota, w zależności od kategorii, przynosi korzyści. Rozwijając drzewko wiedzy skorzystamy na szybszym rozwoju nauki, a dobrobyt to większa produkcja żywności lub chociażby mniejsza podatność ludności na choroby.
Sama rozgrywka przebiega sprawnie, choć czas oczekiwania na decyzję komputera wciąż jest nieco za długi. Zabawę urozmaica system zadań do wykonania, takich jak opracowanie danej technologii, a raz na jakiś czas podejmiemy decyzje odnośnie zachodzących zdarzeń na naszej planecie. Na przykład wylądują na niej ludzie stosujący zaawansowaną technologię, będący w części androidami. Od nas zależy, czy udzielimy im azylu i zaczerpniemy od nich wiedzy, czy nie pozwolimy się u nas osiedlić.
Ponownie razi przeciętna sztuczna inteligencja, zarówno podczas walk, jak i w nieco poszerzonej dyplomacji. Nie łatwo zbudować trwałą relację z partnerem, który nie tylko nas wykorzysta do swoich celów, ale będzie istotnym sojusznikiem. Odbija się to też na prowadzonych działaniach wojennych, kiedy jednostki sterowane przez komputer często zachowują się bezsensownie. Potrafią nie bronić swojego miasta będącego w zagrożeniu, tylko przemieszczają się na terytorium gracza i, ostatecznie fortyfikując się, zamierają na kilka tur.
Od strony audiowizualnej wybija się znakomita muzyka, będąca tłem do podboju kosmosu. Graficznie produkcja Firaxis prezentuje się przyjemnie dla oka i nic ponadto. Pastelowa, ciepła paleta barw może się podobać, aczkolwiek wyraźnie widać leciwość silnika. Doczepić można się również do miejscami nieczytelnego menu.
Beyond Earth przenosząc akcję gry w przyszłość, nie rewolucjonizuje gatunku, ani nie jest krokiem milowym dla serii. Otrzymujemy po prostu solidną, stabilnie działającą i nieźle zoptymalizowaną produkcję, będącą w istocie nową wersją podstawowej edycji Civilization V. Ta część wiele zyskała na wydanych później dodatkach, kto wie, czy i taki los nie spotka najnowszego dzieła studia Firaxis.