Skip to main content

Co łączy Marcina Gortata z Diablo 2

Rozmawiamy z polskim koszykarzem NBA.

Gdy w 2003 roku Marcin Gortat wyjeżdżał z Łodzi do niemieckiej Kolonii miał ze sobą szczoteczkę do zębów i ulubioną grę komputerową: Diablo 2 - powiedział koszykarz w jednym z wywiadów. Nie dawała mi spokoju myśl, co tak naprawdę kryje się za tą deklaracją. Postanawiam to sprawdzić.

*

Marcin Gortat debiutuje na parkiecie NBA w 2008 roku. Najpierw gra w Orlando Magic, a od ponad dwóch lat występuje w Phoenix Suns.

Choć w życiu 29-letniego koszykarza zmieniło się bardzo wiele, miłośnikiem gier pozostał do dziś.

- Pasję zaszczepił we mnie brat, który miał praktycznie każdą ważniejszą grę na komputer - opowiada mi Marcin Gortat. - Diablo 2 zobaczyłem pierwszy raz właśnie u niego. Od razu mi się spodobało i wiedziałem, że muszę w to zagrać.

Jak przyznaje, bywało, że nie mógł zasnąć, dopóki nie zdobył kolejnego poziomu.

- Dla mnie gry to od zawsze jest odskocznia od koszykówki, od życia codziennego. Miałem wówczas więcej czasu i byłem młodszy. Teraz moje życie troszkę się zmieniło. Człowiek ma inne perspektywy, ale to nie zmienia faktu, że zdarzają się dni, kiedy potrafię spędzić trzy czy cztery godziny przy jednej grze - dodaje.

„Dla mnie gry to od zawsze jest odskocznia od koszykówki, od życia codziennego”

Marcin Gortat
Zwiastun Diablo 2 z targów E3, które odbyły się w 1998 rokuZobacz na YouTube

Jakie tytuły mogą relaksować sportowca? Osobę, która całą energię pozostawia na parkiecie?

- Zdecydowanie strategie - odpowiada Marcin. - Wszystkie gry, w których można grać różnego rodzaju państwami, od czasów, gdzie były miecze, konie i łuki, po epokę czołgów, samolotów i karabinów. Ostatnio najwięcej czasu poświęcam Company of Heroes. Wkrótce zostanie wydana kolejna odsłona, której oczywiście nie mogę się doczekać.

Do Ameryki Marcin Gortat przyjechał już z dziesięcioma grami. Do dziś jego kolekcja nieco się powiększyła - jednak nie jakoś znacząco.

- Po prostu ciężko mnie przekonać do konkretnej gry. Nie chodzę do sklepu i nie kupuję gier tylko dlatego, że pudełko ładnie wygląda - wyjaśnia. - Muszę zobaczyć grę na własne oczy. Najlepiej, żeby ktoś mi coś o niej opowiedział i przekonał mnie do niej. Potem muszę w nią chwilę zagrać i dopiero decyduję się na zakup.

Może to wydawać się zaskakujące, biorąc pod uwagę zarobki rzędu 7 milionów dolarów za rok. A może to moja wyobraźnia i fantazja buduje w myślach obraz ogromnego salonu, z wielkimi telewizorem po środku oraz wszystkimi konsolami i grami ostatniej dekady, ustawionymi w równiutkich szeregach na kolosalnej półce.

Marcin Gortat przyznaje, że gry wideo to jeden z głównych tematów w NBA - szczególnie na wyjazdach

W przypadku Marcina Gortata kolekcja jest raczej zwyczajna.

- Są tu po prostu moje ulubione i najpopularniejsze gry, jak choćby StarCraft 2 czy wspomniane Company of Heroes, Diablo 2 i - rzecz jasna - Diablo 3. Oczywiście jest trochę gier sportowych i gier akcji, jak różne odsłony Call of Duty. Ale mam nawet starą grę z czasów dyskietek - UFO: Enemy Unknown.

Podobnie rzecz wygląda ze sprzętem. Komputer, PS2, PS3 oraz Xbox 360 - to w zasadzie wszystko. Marcin zazwyczaj gra przy tym samym biurku, przy którym pracuje. Nie ma tu żadnych „szalonych” rzeczy.

Szaleństwo zaczyna się za to w szatni czy na wyjazdach.

- Gry wideo to jeden z głównych tematów koszykarzy NBA - wyjawia Gortat. - Mamy sporo wolnego czasu po treningach czy w hotelach, kiedy odpoczywamy przed meczami i po meczach. Na porządku dziennym są wtedy różnego rodzaju gry sportowe, futbolowe czy gry akcji. Często spotykamy się na wyjeździe po trzech czy czterech w pokoju, by rozegrać jakąś partię.

Ale to również moment, kiedy rodzą się pytania. Marcin Gortat jest popularnym sportowcem. Organizuje wiele spotkań z dzieciakami. Promuje sport jako najlepszą drogę rozwoju. Jaki więc jest jego stosunek do gier?

„Grę zawsze można zasejwować, można ją włączyć i wyłączyć, a młodości nie da się cofnąć i nie można się cofnąć do młodości”

Marcin Gortat

- Grę zawsze można zasejwować, można ją włączyć i wyłączyć, a młodości nie da się cofnąć i nie można się cofnąć do młodości - przekonuje. - Trzeba umieć narzucić sobie limity i wpajać zasady. Niestety, ale gry wideo to nie jest najlepsza rzecz dla dzieci czy młodzieży. Korzystniej jest poświęcić ten czas, aby się czegoś nauczyć, choćby przez sport. To jest ten moment, który warto wykorzystać.

- Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko siedziało w domu przez osiem godzin i nie wyszło zobaczyć światła dziennego - kontynuuje. - Można to przecież inaczej zorganizować, gdzie znajdzie się czas na wszystko. Po treningu, nawet w przypadku dzieci, wraca się do domu i można usiąść na godzinkę czy dwie, odpocząć przy jakiejś grze.

Ale, według Marcina Gortata, gry nie są „wcielonym złem” w rozumieniu niektórych organizacji - często bardzo aktywnych po rozmaitych, tragicznych wydarzeniach.

- W USA są środowiska, które chciałyby zrzucić odpowiedzialność na gry - wyjaśnia. - Jednak to nie gry wpływają na psychikę dzieci, lecz przede wszystkim sposób ich wychowania. Gry mogą nawet rozwijać, ale tylko wtedy, gdy są dawkowane w rozsądnych ilościach.

- Nie ma szans, aby ktokolwiek zabraniał czy ograniczał gry. To jest ważna część ekonomii i wielkie zyski dla potężnych firm - mówi. - Dziś praktycznie wszyscy posiadają komputery i konsole, a grają zarówno dzieci, młodzież, jak i ludzie dorośli.

- Znam biznesmenów, którzy zarabiają grube miliony dolarów, a potrafią wieczorem zrelaksować się przy ulubionej grze - kończy Marcin Gortat.

Zobacz także