Cud na E3 - Final Fantasy 7 Remake
Jak może wyglądać nowa wersja kultowego hitu z PlayStation?
Piekło zamarzło, a świnie zaczęły latać - po dekadzie wymijających odpowiedzi i dementowania plotek, Square Enix w końcu zapowiedziało z dawna oczekiwany remake Final Fantasy 7. Teraz, gdy emocje związane z E3 już opadły, możemy na spokojnie zastanowić się, jak wyglądać może nowa wersja jednego z najlepszych jRPG w historii.
Pierwsze plotki o odświeżeniu gry pojawiły się w 2005 roku, kiedy przedstawiono demo technologiczne dające przedsmak możliwości graficznych PlayStation 3 - było to ulepszone intro siódmej części Final Fantasy. Prezentacja wywołała burzę. Gracze jednogłośnie stwierdzili, że ukazany materiał zwiastuje rychłą zapowiedź remake'u „siódemki”. Nadzieje te zostały jednak szybko uśmiercone. Square Enix stanowczo zaprzeczyło, by taki pomysł był w ogóle rozpatrywany; potwierdzono za to kontynuację prac nad Final Fantasy 13.
Nie położyło to jednak kresu pogłoskom. Niemal w każdym wywiadzie z przedstawicielami japońskiego wydawcy padało pytanie o remake. Odpowiedź za każdym razem była identyczna: zaprzeczenie. Powtarzano te same argumenty - stworzenie od podstaw odświeżonej wersji pochłonęłoby zbyt wiele pracy i czasu, by było to opłacalne dla firmy. W 2012 roku Yoichi Wada, ówczesny prezes Square Enix, stwierdził wręcz, że ponowne wydanie Final Fantasy 7 - tym razem na nowym silniku - oznaczałoby „koniec serii”.
Zeszłoroczna impreza PlayStation Experience ponownie rozbudziła nadzieje fanów. Shinji Hashimoto, jeden z dyrektorów Square Enix, zapowiedział nowe wydanie Final Fantasy 7 dla PlayStation 4. Radość była krótkotrwała - okazało się, że chodzi o port gry z PSX-a, „podbity” tylko do rozdzielczości 1080p. Ta informacja zdawała się przekreślać szanse na odrestaurowaną wersję. Zawiedzeni fani pogodzili się z myślą, że remake w najbliższym czasie nie powstanie.
Przynajmniej tak mogło się wydawać.
Tegoroczną konferencję Sony na E3 można określić mianem sceny dla „wielkich powrotów” - po latach zaprezentowano nowy materiał z The Last Guardian, obwieszczono zbiórkę pieniędzy na Shenmue 3 i ogłoszono prace - w co z początku ciężko było uwierzyć - nad nowym Final Fantasy 7. Od pamiętnego ogłoszenia minął już ponad tydzień. Czego przez ten czas się dowiedzieliśmy?
Okazuje się, że zaskakująco niewiele. Poza faktem rozpoczęcia prac, brak jakichkolwiek szczegółów dotyczących mechaniki, zastosowanej technologii, czy nawet planowanej daty wydania. Ba, nie wiemy nawet, na jakie platformy - poza PlayStation 4 - trafi gra. Jedyne, co otrzymaliśmy, to trailer. Świetnie wyreżyserowany, genialnie budujący napięcie i grający na emocjach widzów, ale nie mówiący nic o grze.
Konkretną informacją jest tylko nazwisko reżysera: to Tetsuya Nomura, który przy produkcji oryginału zajmował się projektem postaci. Reżyser wersji z pierwszego PlayStation, Yoshinori Kitase, zajął stanowisko producenta wykonawczego.
W wywiadzie dla serwisu Famitsu Nomura przyznaje, że powierzenie mu prac nad odnowioną wersją legendarnej „siódemki” było dla niego sporym zaskoczeniem.
- Podczas pre-produkcji (remake'u - dop. red.) zaprezentowałem swoją opinię dotyczącą kierunku prac. Pan Kitase zapytał mnie, które elementy wymagają drobnych zmian - wspomina. - Później, gdy oglądałem wewnętrzną prezentację projektu, zauważyłem na końcu moje nazwisko.
Takiego obrotu spraw Nomura się nie spodziewał.
- Zadzwoniłem do pana Kitase i powiedziałem mu, że z jakiegoś powodu w materiale jestem nazwany reżyserem. „Bo nim jesteś”, usłyszałem w odpowiedzi - śmieje się projektant postaci Clouda.
Po chwili dodaje, już poważnym tonem, że te nieporozumienia to już przeszłość i w chwili obecnej całkowicie skupia się nad projektem. Co ma do powiedzenia w temacie samej gry?
Dla wielu Final Fantasy 7 to niemalże świętość. Wszystkie elementy - fabuła, gameplay czy w końcu system walki - wydanej w 1997 roku pozycji świetnie ze sobą współgrały, tworząc perfekcyjną całość. Dlatego też odbiorcy od lat wyczekujący remake'u, zgodnie uważają, że poprawić należy jedynie oprawę graficzną, podczas gdy reszta powinna pozostać niezmieniona w stosunku do oryginału.
Jakby na przekór fanom, Nomura ma na ten temat inne zdanie. Jego zdaniem, gra powinna różnić się od pierwszej wersji.
- Nie mogę w tej chwili mówić o szczegółach, jednak nasz projekt nie jest zwyczajnym odświeżeniem klasycznej gry. Gdybyśmy poprzestali na poprawieniu grafiki, nie udałoby nam się prześcignąć pierwowzoru.
Planowane zmiany mają dotknąć zarówno mechaniki, jak i samej fabuły.
- Do prac dołączył Kazushige Nojima (scenarzysta Final Fantasy 7, a także Advent Children i Crisis Core - dop. red.), więc możemy się spodziewać rozbudowania znanej wszystkim opowieści - obiecuje reżyser.
Wiadomość ta wzbudziła mieszane uczucia wśród fanów. Jak już wspomnieliśmy, historia Clouda i spółki uznawana jest za niemalże idealną, a wszelkie zmiany w scenariuszu i rozgrywce mogą być odebrane jako próby „poprawienia doskonałości”. Jednak nie należy wysuwać pochopnych wniosków i z góry przekreślać remake'u, co niektórzy zdążyli już uczynić.
Ważne jest, by walka stała się bardziej angażująca.
Od premiery Final Fantasy 7 minęło osiemnaście lat. Od tamtej pory rynek gier wideo przeszedł ogromną metamorfozę. Na tle współczesnych tytułów kultowy hit wygląda - co tu ukrywać - archaicznie. Nie chodzi tylko o grafikę, bo sam gameplay mocno się zestarzał. Wystarczy stoczyć kilka walk, by stwierdzić, że to, co zachwycało przed rokiem dwutysięcznym, dzisiaj raczej męczy. Powolne tempo zmagań, ich statyczny przebieg czy w końcu brak głębszych rozwiązań taktycznych (za takowe nie może uchodzić raczej schemat atak-atak-czar leczący) sprawiają sprawiają, że - poza konfrontacjami z bossami - losowe starcia szybko stają się niemiłym obowiązkiem.
Dlatego też ważne jest, by walka stała się bardziej angażująca. Nie musi to koniecznie oznaczać wprowadzenia zręcznościowych potyczek, znanych chociażby z serii Kingdom Hearts (choć biorąc pod uwagę ostanie projekty Nomury, czyli Kingdom Hearts 3 i Final Fantasy 15, nie można odrzucać i takiej możliwości). Priorytetem musi być uczynienie starć bardziej emocjonującymi. Inspiracji można szukać w innych odsłonach serii, chociażby części dwunastej, która wprowadziła ciekawy system gambitów, czyniący pojedynki szybszymi, a jednocześnie - dzięki zastosowaniu aktywnej pauzy - bardziej wymagającymi od strony taktycznej.
Oczywiście, idealnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie możliwości wyboru trybu toczenia walk: tradycyjne ATB dla purystów, nowy system dla wszystkich, którzy oczekują od remake'u czegoś więcej niż poprawionej grafiki.
Jakie elementy mogą ulec zmianie w stosunku do oryginału? Będzie to raczej kosmetyka - jak już wspominaliśmy, wszystkie elementy Final Fantasy 7 były ze sobą silnie powiązane, więc większe zmiany (takie jak pozbycie się systemu materii) poważnie naruszyłyby spójność całej opowieści. Jedynym elementem, jaki raczej na pewno nie trafi do remake'u, jest mapa świata: gry należące do głównego nurtu serii już dawno odeszły od tego rozwiązania, więc przyjąć można, że nie pojawi się ona także w nowej wersji.
Na koniec skupmy się na kwestii zmian w warstwie fabularnej, gdyż wzbudza największe kontrowersje - w końcu to historia w głównej mierze przyczyniła się do nadania Final Fantasy 7 statusu gry kultowej. Square Enix z pewnością zdaje sobie sprawę z tego, co oznaczałyby gruntowne modyfikacje scenariusza i nie popełni błędu, „przepisując na nowo” całą opowieść.
Sam Nomura zapewniał także, że wszystkie charakterystyczne momenty z oryginału pojawią się w remake'u. Na pewno zobaczymy więc polowanie na damskie ciuszki w Wall Markecie, a także pamiętną scenę w Świątyni Starożytnych. Powrót Nojimy na stanowisko scenarzysty uspokaja - możemy być pewni, że osoba stojąca za historią znaną z oryginału z szacunkiem podejdzie do prac, dodając jedynie kilka pobocznych wątków uzupełniających. Być może w większym stopniu nawiążą one do Advent Children i Crisis Core.
Oczywiście, powyższe dywagacje to wróżenie z fusów - na konkretne informacje dotyczące remake'u musimy poczekać do zimy. Doniesienia o zmianach, choć początkowo niepokojące, mogą dać nadzieje na grę jeszcze lepszą niż znany z PlayStation oryginał. Pozostaje trzymać kciuki, by tak długo oczekiwany projekt nie zawiódł pokładanych w nim oczekiwań.