Skip to main content

Czy ChatGPT zastąpi artystów? Alan Wake 2: The Lake House snuje upiorną wizję

Wrażenia z dodatku fabularnego.

OPINIA | Alana Wake’a 2 kończyłem z poczuciem, że studio Remedy przesunęło, a wręcz przekroczyło granice świata gier wideo. Drugi fabularny dodatek pokazuje zaś, że twórcze horyzonty fińskiego zespołu sięgają jeszcze dalej. Ale tym razem to coś więcej niż zabawa formą. The Lake House to artystyczny manifest i surowa przestroga dla nas wszystkich.

W drugim, a zarazem ostatnim rozszerzeniu do AW2 wcielamy się w Kiran Estevez (w tej roli Janina Gavankar), agentkę Federalnego Biura Kontroli, którą moglibyśmy już zobaczyć w podstawowej kampanii. Choć przygoda rozgrywa się w dobrze znanym miasteczku Bright Falls, tym razem przyjdzie nam odwiedzić ośrodek badawczy Lake House, który bardzo przypomina surowe, brutalistyczne wnętrza Najstarszej siedziby z Control. Agentka przybywa na miejsce, by zbadać incydent, do jakiego tam doszło.

Historia wydarzeń w Lake House jest snuta w czasie przeszłym, w formie sprawozdania - inaczej niż w przygodach Alana Wake'a

Pod względem rozgrywki jest to połączenie dwóch ostatnich produkcji z Remedy Connected Universe. Walka jest w zasadzie powtórzeniem tego, co oferował podstawowy Alan Wake 2 - na zmianę robimy uniki oraz strzelamy z broni palnej, a obok pistoletu i dubeltówki pojawia się teraz czarnokamienna „pukawka”, którą odsyłamy w niebyt nowy typ potwora. Eksploracja przypomina zaś to, do czego przyzwyczaiło nas Control - błądzimy po pięciopiętrowym, labiryntowym kompleksie, odnajdując karty dostępu i rozwiązując proste łamigłówki.

W Alanie Wake’u 2 twórcy otwarcie romansowali z innymi formami artystycznego wyrazu. Powieść grozy przenikała się z musicalem, talk show, fotografią, arthouse'owym kinem czy snem. The Lake House wzbogaca narrację o język obrazu, poszerzając wątek Rudolfa Lane’a - malarza, który pojawił się gościnnie w pierwszej części, a także w komiksie Psycho Thriller (warto przeczytać go przed zagraniem w dodatek). Jest on jednym z artystów badanych w Bright Falls przez małżeństwo naukowców, Julesa i Dianę Marmont.

Temat zajęć: Czym jest sztuka?

Celem pary było stworzenie czegoś w rodzaju artystycznego ChataGPT - sztucznej inteligencji, która byłaby zdolna naśladować twórczość Alana Wake’a, Rudolfa Lane’a czy innych twórczych parautylitarystów. Tym sposobem małżeństwo, podobnie jak słynny autor powieści grozy, byłoby w stanie przekształcać sztukę w rzeczywistość. Jednak rywalizacja między zespołami Julesa i Diany okazała się dla nich zgubna, a efekty ich starań - nie takie, jak by chcieli.

W grach Remedy niemal każdy znaleziony dokument czy audiolog odkrywa przed nami jakąś tajemnicę pogmatwanego i coraz rozleglejszego uniwersum. W The Lake House bywają one również zapisem fascynujących rozważań nad istotą sztuki, rolami artysty, krytyka i odbiorcy czy różnicy między sztuką a filozofią. Pytania, które zadawali sobie Marmontowie, a także ich szaleńcze eksperymenty, są też gorzkim komentarzem do współczesności, w której generatywna inteligencja zastępuje coraz więcej dziedzin sztuki, odzierając ją z twórczego pierwiastka i przekształcając w rodzaj masowej produkcji.

The Lake House to też powrót znajomych twarzy

Jeśli mam być szczery, pod względem rozgrywki połączenie Control z Alanem Wake’iem nie jest najbardziej fortunne i cieszę się, że The Lake House to zabawa na maksymalnie dwie godziny. Jeśli (tak jak ja) jesteście fanami przygód Jesse Faden, pewnie też będzie wam brakować supermocy, które umilały eksplorowanie i pojedynkowanie się w korytarzach Najstarszej siedziby. Gdybym miał spędzić z dodatkiem więcej czasu, obawiam się, że tęsknotę mogłaby w końcu zastąpić frustracja. Ale są to refleksje, które naszły mnie już po napisach końcowych - w trakcie gry w pełni cieszyłem się atmosferą, głębią narracji oraz każdą znajomą twarzą na ekranie.

The Lake House działa na PS5 lepiej niż podstawka w okolicach swojej premiery - z pewnością pomogły grze kolejne łatki, ale też bardziej korytarzowa, zamknięta struktura świata. Czego jednak nie dała odczuć rozgrywająca się w małomiasteczkowych klimatach główna kampania, a czego brak zaczął mi doskwierać we wnętrzach ośrodka Lake House, to nieobecność ray tracingu w wydaniu konsolowym. Czuć, że rozszerzenie tworzone było z myślą o śledzeniu promieni - zabawa światłem, cieniem i odbiciami odgrywa tu dużą rolę w budowaniu klimatu. Bez tej funkcji efekt wypada dość blado.

Możemy mieć różne zdanie o Alanie Wake’u 2 - lubić obecny w nim system walki lub nie, być lub nie być fanami opowieści podzielonej między dwoje bohaterów itd. Ale Samowi Lake’owi i innym twórcom z fińskiego studia nie można zarzucić tego, że poszli śladami Julesa i Diany Marmont. Singlowe, fabularne produkcje spod znaku Remedy Connected Universe to coraz rzadsze przypadki (szczególnie w segmencie AAA) gier autorskich, tworzonych z pasji i bez kompromisów. The Lake House to zaś znakomite zwieńczenie dzieła z 2023 roku - artystyczny manifest, przestroga dla nas wszystkich, a przy okazji zapowiedź przesuwania granic cyfrowej sztuki jeszcze dalej.

Zobacz także