Skip to main content

Czy Faith poradzi sobie w otwartym świecie?

Nowy Mirror's Edge i zmiana tempa.

Otwarty świat to najważniejsza nowość w Mirror's Edge Catalyst, a kontakt z betą potwierdza, że takie podejście do projektu gry dosyć znacząco wpływa na wrażenia płynące z zabawy.

Pierwsza część cyklu była trochę jak gra rajdowa - chodziło o walkę z czasem, jak najszybsze pokonanie konkretnej, liniowej trasy, dokładnie, co do centymetra zaprojektowanej przez deweloperów z myślą o umożliwieniu perfekcyjnego sprintu.

Oczywiście w grze były zadania bez limitu czasowego, w których nikt nas nie poganiał. Mimo to, zamknięta struktura lokacji nie zachęcała do eksploracji, a raczej do kolejnych prób coraz lepszego biegu z punktu startu do mety.

Otwarty świat w Catalyst może trochę rozpraszać naszą uwagę. Nadal mamy tu dostęp do sprintów i „odcinków rajdowych” porozrzucanych po mapie, ale rozległość lokacji sprawia, że bieganie oferuje odmienne doznania.

Siłą rzeczy pokonywane przez Faith trasy stają się bardziej rozbudowane, szersze, po drodze do celu zawsze jest więcej miejsca do manewru. Rozgrywka polega więc w większym stopniu na odnajdywaniu najlepszej dla nas drogi, a niekoniecznie na dążeniu do idealnego sprintu.

Linia wskazująca drogę jest przydatna, ponieważ w Catalyst można się czasem zgubić - a chyba nikt nie chce tego doświadczyć w grze o bieganiu.

Przy mniejszych i liniowych lokacjach, projektanci mają większą kontrolę nad najmniejszymi szczegółami. To wpływa na określony poziom trudności. W Catalyst wyzwanie jest po części determinowane przez samego gracza i wybraną przez niego trasę. Zamiast próbować zręcznie pokonać szereg przeszkód w jednym punkcie, możemy to wszystko ominąć, by ukończyć bieg bez wysiłku, choć zapewne z nieco gorszym czasem.

Problemem może być także lekkie zaburzanie tempa zabawy. Nagle okazuje się, że w nowej odsłonie serii wcale nie musimy pozostawać w biegu. Kończymy misję i możemy pospacerować po dachu. Otwieramy mapę, spokojnie przyglądamy się ikonom zadań pobocznych.

Czy nie byłoby jednak lepiej, gdyby kolejne wyzwania rozpoczynały się automatycznie, a my zajmowalibyśmy się tylko nieustającym sprintem? To jednak niemożliwe w otwartym świecie.

Warto też pamiętać, że tym razem twórcy postanowili popracować nad scenariuszem. Jednocześnie zdecydowali się także na rezygnację z liniowości, co nie jest idealnym rozwiązaniem przy dbaniu o jak najlepszą jakość i płynność fabuły.

Catalyst jest jak Forza Horizon, a poprzednia odsłona to bardziej Forza Motorsport. Gatunek ten sam, ale styl zabawy zupełnie różny. Oczywiście nie wszystkim będzie to przeszkadzać i odnajdą się w oferującej więcej przestrzeni grze jak ryby w wodzie.

Mapa nie atakuje nas natłokiem ikonek, co cieszy.

Żeby nie pozostawiać wyłącznie pesymistycznego wydźwięku, muszę zaznaczyć, że sam parkour pozostaje w nowej produkcji od DICE przyjemny. Dobrze wymierzone skoki i odbicia sprawiają satysfakcję.

Należy też pochwalić twórców za to, że nie zagalopowali się wprowadzając do gry różne poboczne aktywności. W przeciwieństwie do cyklów Far Cry czy Assassin's Creed, mapa pozostaje czytelna i pozbawiona zbytniego natłoku przeróżnych znaczków i ikon. Deweloperzy nie stawiają na ilość, co nastraja pozytywnie.

Zabawa w nowym Mirror's Edge będzie inna. Pozostaje tylko pytanie, czy zmiana struktury lokacji była w ogóle potrzebna, czy to po prostu podążanie za trendem otwartego świata, który wcale nie jest w przypadku tej serii niezbędnym elementem.

Zobacz także